Rosyjska prasa o napadzie na rosyjskich turystów w Polsce
Informując o środowym napadzie na turystów z Rosji w pociągu Kaliningrad-Berlin na terenie Polski, "Rossijskaja Gazieta" i "Gazieta" zgodnie odnotowują, że napastnicy nie tknęli dwóch obywateli Niemiec, którzy podróżowali w tych samych przedziałach co ograbieni Rosjanie. Żaden z dzienników nie rozwija jednak tego wątku.
08.12.2005 | aktual.: 08.12.2005 10:09
Według rządowej "Rossijskiej Gaziety" "poszkodowani nie zgłosili napadu ani polskiej policji, ani straży granicznej - o incydencie jakoby poinformowali dopiero po przyjeździe do Niemiec".
Powołując się na konsula generalnego Federacji Rosyjskiej w Poznaniu Władimira Kuzniecowa, dziennik przekazuje, że "Warszawa podejmuje energiczne kroki, by wykryć sprawców".
"Rossijskaja Gazieta" przypomina też, że kilka lat temu "dochodziło do masowych napadów na Rosjan, którzy przejeżdżali przez Polskę pociągami i samochodami". "Jednakże po tym, jak w 2004 roku polska policja rozbiła dużą bandę, która trudniła się tymi grabieżami, liczba podobnych przestępstw gwałtownie spadła"- konstatuje.
Z kolei "Gazieta" podkreśla, że "w Polsce poziom przestępczości jest dość wysoki". "Często ofiarami grup przestępczych padają właśnie zagraniczni turyści, w tym rosyjscy" - dodaje.
Moskiewski dziennik pisze, że "znane są przypadki napadów na samochody osobowe, prowadzone przez Rosjan". "Ponadto w ostatnich latach ograbiono kilka autobusów z naszymi turystami. W jednym z przypadków uzbrojeni bandyci zatrzymali autobus, ubrawszy się w mundury polskich policjantów" - zaznacza "Gazieta".
Strona rosyjska podała, że turyści zostali obrabowani w środę rano w pobliżu Świebodzina (województwo lubuskie). Skradziono im 40 tys. rubli (ok. 1300 dolarów).
Według agencji ITAR-TASS czterech młodych ludzi weszło do wagonu relacji Kaliningrad-Berlin, przyłączonego w Poznaniu do pociągu z Kijowa. Napastnicy zamknęli konduktora w przedziale służbowym i ograbili ośmioro Rosjan. Następnie złodzieje pociągnęli za hamulec bezpieczeństwa, wyskoczyli z pociągu i odjechali oczekującym na nich samochodem.
Jerzy Malczyk