Rosyjska doktryna Kalego

Rosja przyjęła nową doktrynę wojenną, w której palcem pokazuje na NATO jako źródło zagrożeń. Szczególnie ją niepokoi rozbudowa infrastruktury sojuszniczej w tych państwach NATO, które leżą w jej strefie zainteresowania. Jest przeciwnikiem stacjonowania obcych wojsk na terytoriach innych krajów. Skoro tak, to powinna być także przeciwnikiem samego siebie. Bo przecież sama utrzymuje swoje wojska w wielu krajach. W szczególności wbrew porozumieniu pokojowemu podpisanemu po wojnie z Gruzją w 2008 roku wciąż na terytoriach Abchazji i Osetii Południowej stacjonują rosyjskie wojska w ilościach przewyższających te, jakie tam były przed wojną. Łamie umowę podpisaną przez siebie i wynegocjowaną przez UE. Ale to nie wszystko. Brnie dalej: przygotowuje rozmieszczenie dodatkowych i stałych baz wojskowych w Abchazji i Osetii, czyli formalnie, w świetle prawa międzynarodowego, na terytorium Gruzji wbrew woli jej władz.

To klasyczny przypadek imperialnej polityki, bezceremonialnego obchodzenia się z logiką, nie zwracania uwagi na jakąkolwiek spójność między własnymi deklaracjami a praktyką, stawiania siły ponad prawem. Przypadek szczególnie widoczny na tle ofensywy propagandowej Rosji przeciwko np. planom rozmieszczania baz amerykańskich w związku z projektem budowy systemu obrony przeciwrakietowej w Europie. To, co u innych jest be, w wydaniu własnym jest jak najbardziej usprawiedliwione. Rosyjscy przywódcy najwyraźniej w młodości zaczytywali się w sienkiewiczowskiej "W pustyni i w puszczy" i zaadaptowali na swoje potrzeby słynną doktrynę Kalego: jeśli Kali utrzymywać wojska i budować bazy na terytoriach innych krajów - to dobrze, to nikomu nie zagraża, jeśli ktoś inny budować - to źle, to zagraża Rosji.

Przy takiej doktrynie łatwo wpaść we własne sidła wojny informacyjnej. I Rosja właśnie w nie wpada. Rosyjska dyplomacja musi się porządnie nagimnastykować, aby wyjaśnić rozbieżność między tym, co mówi, a tym co robi; rozbieżność między swoją ofensywą propagandową a praktyką strategiczną. To jest dylemat w praktyce nierozwiązywalny. Tym bardziej, że obecność wojskowa na Kaukazie Południowym jest jednym z realnie najważniejszych priorytetów strategicznych Rosji. Leży ona w jej najżywotniejszym interesie narodowym, jeśli Rosja chce realizować przyjęty w ostatnich latach jednoznacznie imperialny kurs swojej polityki. Wątpliwa byłaby możliwość zbudowania i utrzymanie statusu imperialnego bez strategicznego panowania nad Kaukazem Południowym. I szerzej - bez wywalczenia sobie wyłącznej strefy wpływów na południowych i zachodnich obrzeżach Rosji.

Obecność wojskowa na Kaukazie Południowym i w regionie Morza Czarnego ma w tym znaczenie kluczowe. Co najmniej z czterech powodów. Po pierwsze - trzyma w strategicznym szachu państwa tego regionu poprzez uwiarygodnienie możliwości użycia siły do rozwiązywania jakichkolwiek poważniejszych sporów. Po drugie - okrąża buntujące się co pewien czas prowincje na Kaukazie Południowym. Po trzecie - blokując swobodę tranzytu przez korytarz południowo-kaukaski surowców energetycznych z Azji Centralnej zapewnia kontrolę nad państwami tamtego regionu, skazując je na przesył surowców wyłącznie przez terytorium Rosji. I po czwarte - stwarza przyczółek wyprowadzający na kierunek irański i szerzej bliskowschodni. Z tych względów bazy wojskowe na Kaukazie Południowym są dla Rosji chcącej odgrywać rolę samodzielnego mocarstwa swego rodzaju koniecznością strategiczną. Z tego punktu widzenia należy patrzeć też na przyczyny i przebieg wojny rosyjsko-gruzińskiej z 2008 roku. Dziś już nie może ulegać wątpliwości, ze leżała ona w
najżywotniejszym interesie Rosji.

Budowa rosyjskich baz w Abchazji i Osetii Południowej to impuls dla szerszej remilitaryzacji tego regionu. Daje np. usprawiedliwienie dla zwiększania obecności amerykańskiej w Gruzji. W sumie zwiększa to ryzyko kolejnego konfliktu. Zdesperowane władze gruzińskie mogą być wciąż bardzo podatne na prowokacje mające ostatecznie skompromitować je w oczach państw zachodnich. Dodać do tego trzeba, że Rosja ma duże możliwości wpływania na niestabilność polityczną w Gruzji. Domowy konflikt zbrojny jest tam wciąż łatwy do wywołania. Dodajmy do tego, że już dzisiaj wzrasta napięcie między Armenią i Azerbejdżanem na tle kryzysu karabaskiego. Lada chwila może dojść tam do wojny.

Gen. Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Sprawa Wołodymyra Ż. Jest decyzja sądu ws. aresztu
Sprawa Wołodymyra Ż. Jest decyzja sądu ws. aresztu
Tragiczne zatrucie tlenkiem węgla w Puławach. Nie żyją trzy osoby
Tragiczne zatrucie tlenkiem węgla w Puławach. Nie żyją trzy osoby
Znów drony nad Norwegią. Samoloty krążyły godzinę
Znów drony nad Norwegią. Samoloty krążyły godzinę
Grecja dozbroi Ukrainę. Na front trafią haubice i amunicja za 200 mln euro
Grecja dozbroi Ukrainę. Na front trafią haubice i amunicja za 200 mln euro
Umorzenie "polskiego wątku" Nowaka. Jest uzasadnienie sądu
Umorzenie "polskiego wątku" Nowaka. Jest uzasadnienie sądu
Kłamliwe słowa z Rosji. "Destrukcyjne działanie Polski"
Kłamliwe słowa z Rosji. "Destrukcyjne działanie Polski"
Sprawa Wołodymyra Z. Prokuratura uznaje możliwość wydania Ukraińca
Sprawa Wołodymyra Z. Prokuratura uznaje możliwość wydania Ukraińca
Fałszywe legitymacje studenckie. Nowy proceder kwitnie w sieci
Fałszywe legitymacje studenckie. Nowy proceder kwitnie w sieci
Francja bez premiera. Lecornu obwinia opozycję
Francja bez premiera. Lecornu obwinia opozycję
Grupa z Ukrainy rozbita w Polsce. SG ujawnia szczegóły akcji
Grupa z Ukrainy rozbita w Polsce. SG ujawnia szczegóły akcji
Gang pseudokibiców rozbity. Przemycili ponad 2,5 tony narkotyków
Gang pseudokibiców rozbity. Przemycili ponad 2,5 tony narkotyków
800 plus tylko dla pracujących? Rząd rozważa rewolucję w programie
800 plus tylko dla pracujących? Rząd rozważa rewolucję w programie