Świat"Rossijskaja Gazieta": kto zapłaci ambasadzie Rosji w Polsce?

"Rossijskaja Gazieta": kto zapłaci ambasadzie Rosji w Polsce?

"Kto zapłaci ambasadzie Rosji?" - pyta w tytule rządowa "Rossijskaja Gazieta", wyjaśniając, w podtytule, że "władze Warszawy nie poczuwają się do odpowiedzialności za szkody wyrządzone misji dyplomatycznej Federacji Rosyjskiej w Polsce". Rzecznik stołecznego ratusza powtarza, że straty nie powstały z winy miasta.

28.11.2013 | aktual.: 28.11.2013 14:48

Dziennik informuje, że rosyjska ambasada oszacowała na 11 tys. dolarów straty, jakie poniosła w czasie burd 11 listopada, kiedy to podczas Marszu Niepodległości została przez chuliganów obrzucona racami, petardami i kamieniami.

"Rossijskaja Gazieta" podkreśla, że "różne instytucje w Polsce wzajemnie przerzucają na siebie odpowiedzialność za straty poniesione przez rosyjską placówkę". Dziennik tłumaczy, że ambasada Rosji wystosowała odpowiednią notę do MSZ Polski, które jednak uznało, że jej rozpatrzenie nie leży w jego gestii. Podaje też, że polskie MSZ przekierowało rosyjską notę do Urzędu miasta st. Warszawy, który z kolei oświadczył, że nie był organizatorem manifestacji.

"Uprzejmie informujemy, że otrzymaliśmy notę, którą następnie przekazaliśmy do Urzędu Miasta. Sprawa jest procedowana przez odpowiednie instytucje" - podało Biuro Rzecznika Prasowego MSZ.

Rzecznik stołecznego ratusza Bartosz Milczarczyk powiedział PAP, że nota MSZ jest analizowana i urząd miasta na nią odpowie. Podkreślił, że miasto nie widzi jednak podstaw prawnych do tego, by pokryć straty ambasady, gdyż nie powstały z jego winy.

Warszawski ratusz nie był organizatorem Marszu Niepodległości, podczas którego ambasada Rosji poniosła straty, podobnie jak miasto, które oszacowało je na 120 tys. zł. Według zapowiedzi prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz, ratusz od organizatora zgromadzenia będzie domagał się ich pokrycia na drodze cywilnej.

"Rossijskaja Gazieta" przytacza również wypowiedź profesora prawa międzynarodowego Dmitrija Łabina z elitarnego Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO), który zwrócił uwagę, że konwencja wiedeńska o stosunkach dyplomatycznych nie przewiduje, by jedno suwerenne państwo miało obowiązek rekompensowania czegokolwiek drugiemu.

"Ponieważ jednak jest to nieprzyjemny incydent, to nasuwa się wniosek, że należy coś zapłacić w geście dobrej woli, potwierdzającym przyjazne i dobrosąsiedzkie relacje, a także wolę kontynuowania współpracy, w tym w rozładowywaniu negatywnych emocji" - oświadczył Łabin.

Prawnik zaznaczył, że poszkodowane państwo może także skorzystać ze środków przewidzianych w artykule 33. Karty Narodów Zjednoczonych, tj. zaproponować negocjacje albo wystąpić do instancji sądowych lub arbitrażowych.

Śledztwo w sprawie incydentów przed rosyjską ambasadą, do których doszło 11 listopada podczas Marszu Niepodległości, prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

14 listopada sąd aresztował na dwa miesiące 22-letniego Kamila Z. podejrzanego o podpalenie policyjnej kabiny wartowniczej przy ambasadzie. Nieustaleni dotąd sprawcy wrzucili kamienie i race na teren rosyjskiej placówki.

Jak podawały rosyjskie media, w następstwie zajść została uszkodzona m.in. brama wjazdowa do rosyjskiej ambasady, domofon i trzy samochody. Ucierpiały też inne obiekty rosyjskiego kompleksu dyplomatycznego - budynek Przedstawicielstwa Handlowego i Rosyjskiego Centrum Nauki i Kultury. Według przedstawicielki ambasady Rosji Walerii Pierżynskiej, straty oszacowano na 11 tys. dol.

- W tej sprawie zwróciliśmy się do ambasady, ale oficjalnie nie otrzymaliśmy zawiadomienia. Takiego wniosku nie otrzymaliśmy. Oznacza to, że w tym przedmiocie, w tej chwili, nie można tego ścigać, ale spodziewam się, że taki wniosek dostaniemy - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)