Rośnie bogactwo i przybywa biedy
Produkt krajowy brutto wciąż rośnie, ale większości Polaków nie żyje się lepiej. Ze wzrostu gospodarczego korzystają bowiem przede wszystkim elity polityczne, przedsiębiorcy oraz wyżsi urzędnicy administracji państwowej i samorządowej - pisze "Gazeta Prawna".
21.01.2005 | aktual.: 21.01.2005 09:02
W efekcie obok przytłaczającego bogactwa coraz więcej jest skrajnej biedy. Od kilkunastu lat produkt krajowy brutto rośnie bardzo szybko, poza krótkimi okresami spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego. Polska jest coraz zasobniejsza, ale nie wszyscy z tego korzystają.
Najwięcej zyskują elity, które wywindowały swoje dochody w stosunku do poziomu zamożności społeczeństwa bardziej niż ma to miejsce w bogatych państwach zachodnich. Z badań prof. Mieczysława Kabaja z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS) wynika, że na przykład zarobki posłów w relacji do pensji nauczyciela szkoły średniej z wieloletnim stażem są u nas ponaddwukrotnie wyższe niż w Niemczech.
Również relatywnie większe są w Polsce wynagrodzenia wyższych urzędników służby cywilnej i administracji państwowej w porównaniu z przeciętnymi płacami w najbardziej rozwiniętych krajach Europy - w porównaniu z Norwegią i Szwecją dwa i pół razy wyższe. Wynagrodzenia prezesów i członków zarządów w spółkach giełdowych zbliżyły się już do wypłacanych w najbardziej rozwiniętych krajach, a czasem je przewyższyły.
W rezultacie pracownik, który uzyskuje średnie wynagrodzenie, musiałby pracować ponad 30 lat, aby zarobić tyle, ile otrzymują co miesiąc prezesi niektórych spółek giełdowych.
Bardzo się powiększyła grupa osób mało zarabiających, których płace są mniejsze od przeciętnego wynagrodzenia. Jest pewną prawidłowością, że ludzi, którzy zarabiają mało, jest więcej niż osób, których zarobki są duże, ale w Polsce te dysproporcje są nadmierne, odstajemy pod tym względem od krajów Europy Zachodniej - mówi prof. Zofia Jacukowicz z IPiSS.
Zwiększa się nie tylko grupa osób, które zarabiają mniej niż wynosi przeciętne wynagrodzenie, ale także tych, których pensje są na poziomie płacy minimalnej albo niższym - podkreśla prof. Mieczysław Kabaj. Dodaje, że powstała liczna grupa absolwentów różnego typu szkół, których płace - zgodnie z polskim prawem - mogą wynosić miesięcznie nie 100%, ale 80% płacy minimalnej w pierwszym roku pracy i 90% w drugim roku. A płaca minimalna w 2005 r. to zaledwie 849 zł brutto (620-630 zł na rękę, po opłaceniu składek i podatków)
.