Rośnie apetyt na wykształcenie
Apetyt na wykształcenie rośnie - przede
wszystkim w rodzinach, gdzie dotąd nie było tradycji studiowania.
Na uczelniach i w szkołach pomaturalnych jest dwa razy więcej
słuchaczy ze wsi niż trzy lata temu. I dwa razy więcej młodych,
którzy wyrwali się z rodzin o najniższym społecznym statusie -
pisze "Gazeta Wyborcza".
Najnowsze badania SMG/KRC na zlecenie AIG OFE i "Gazety" pokazały, że w rodzinach o niskim statusie apetyt na wykształcenie rośnie najbardziej. W ciągu ostatnich trzech lat liczba studentów pochodzących ze wsi wzrosła aż dwukrotnie - z 10 do 20%. Podwoiła się też liczba osób z rodzin o najniższym wykształceniu, które trafiły na uczelnie. 18% świeżo upieczonych magistrów to dzieci matek, które skończyły tylko podstawówkę. W 2002 roku było ich zaledwie 7%.
- Na polu edukacji zacierają się granice między miastem i wsią, między dobrze sytuowanymi rodzinami i kiepsko wykształconymi. W ostatnim czasie szanse młodych ludzi z różnych środowisk znacznie się wyrównały- mówi Agnieszka Kosicka z SMG/KRC. Ale to wyrównywanie szans wciąż jest połowiczne.
Okazuje się, że dzieci z rodzin o niskim statusie lądują przede wszystkim na płatnych trzyletnich studiach licencjackich. Rzadziej na pełnych studiach magisterskich. To dlatego, że naukę muszą godzić z pracą.
Mimo tych trudności studiują. Dlaczego? - Bo dzisiaj wykształcenie to niezbędne minimum. Tylko dzięki niemu można w ogóle zaistnieć na rynku pracy - przekonują młodzi we wszystkich miejscowościach, gdzie przeprowadzono ankiety. W Płocku, Nowym Dworze Gdańskim, Wrocławiu, Warszawie...
Matura i dyplom uczelni postrzegane sa jako atut, który sprawi, że cv i list motywacyjny, gdy już trafi na biurko pracodawcy, wyląduje na kupce "do rozważenia", a nie w koszu na śmieci.
Najbardziej cieszy jednak to, że młodych bez pomysłu na życie jest coraz mniej. Dwudziestolatkowie są coraz bardziej aktywni. Wśród badanych było tylko 18% osób, które nie mają pracy i nigdzie się nie uczą. Trzy lata temu - o 10% więcej. (PAP)