Rosjanin zmienia swoją relację z katastrofy w Smoleńsku
Nietypowy list ze Smoleńska doręczono do redakcji "Naszego Dziennika". Jego nadawcą jest płk Anatolij Murawiow, który 10 kwietnia ubiegłego roku był jedną z osób zabezpieczających lądowanie polskiego Tu-154M na Siewiernym. Teraz chce zmienić swoją relację.
W odręcznym liście wojskowy na nowo interpretuje fakty, które przekazał "ND" w styczniowym wywiadzie. Ale nie tylko. Rosjanin twierdzi, że to nie płk Krasnokutski dzwonił do podmoskiewskiego operatu należącego do dowództwa sił powietrznych Rosji, o kryptonimie "Logika". Dzwonić miał sam Murawiow. Oznajmia też, iż kontakt z załogą polskiej maszyny urwał się na dwa kilometry przed progiem pasa. - Zapadła cisza w eterze - pisze płk Murawiow.
Pułkownik Murawiow nie zna języka polskiego i z pewnością nie śledzi polskiej prasy - przypuszcza gazeta. Jednak odwołuje się w liście nie tylko do wywiadu przeprowadzonego z nim siódmego stycznia, lecz również do innych artykułów publikowanych w "Naszym Dzienniku".
Pisze, że podane przez niego informacje nie odpowiadają informacjom, które przekazali później polscy korespondenci. Jednak nie wskazuje na żadne konkretne słowa z tego wywiadu - akcentuje gazeta. A Murawiow określił w nim służby meteorologiczne działające na lotnisku Siewiernyj jako "słabe", a całe lotnisko jako pozbawione "normalnych środków".