Rosjanie płacili za polityczne reklamy w USA. To była operacja informacyjna
Fałszywe rosyjskie konta wykupiły na Facebooku ponad 3 tysiące politycznych reklam za ponad 100 tysięcy dolarów w czasie amerykańskiej kampanii wyborczej - ogłosił portal. To część skoordynowanej akcji mającej spolaryzować opinię publiczną i wpłynąć na wybory prezydenckie w USA.
07.09.2017 13:31
Według analizy ekspertów portalu społecznościowego, za promocją politycznych treści stało około 470 powiązanych ze sobą kont, które prawdopodobnie były sterowane z Rosji. Większość z nich nie odnosiła się bezpośrednio do wyborów i nie wzywała do głosowania na jednego kandydata, lecz była nastawiona na wykorzystanie kontrowersyjnych tematów - takich jak prawa LGBT, kwestie rasowe czy imigracja - do zwiększenia podziałów społecznych.
Oddzielna analiza, skupiająca się na kontach z amerykańskimi adresami IP, w których ustawionym jeżykiem był rosyjski, odkryła dodatkowe 2,2 tysiące reklam wykupionych przez takie konta za 50 tysięcy dolarów.
Facebook polem bitwy
Skala tych wydatków nie była duża w skali całej kampanii. Szacuje się, że na reklamy w mediach społecznościowych wydano co najmniej 140 milionów dolarów. Jednak w odkryciu analityków Facebooka najważniejszy jest fakt, że potwierdzili oni to, co podejrzewano od dawna: że platforma była wykorzystywana przed wyborami do prowadzenia skoordynowanej operacji informacyjnej sterowanej z Rosji.
Do takich wniosków wcześniej dotarli szefowie amerykańskich agencji wywiadowczych, według których operacja w mediach społecznościowych była częścią szerszych rosyjskich starań wpłynięcia na zeszłoroczne wybory prezydenckie w USA. Głównym ich narzędziem były "fake newsy", skrajnie zmanipulowane czy polaryzujące wiadomości, których zasięg był powiększany za sprawą sztucznie kreowanego ruchu. Jak wykazały niektóre analizy, mogły one mieć zaskakujaco duży wpływ na kształtowanie się opinii publicznej.
Operacja informacyjna w mediach społecznościowych jest też jednym z wątków w śledztwie specjalnego prokuratora Roberta Muellera, który zajmuje się badaniem zarzutów o rosyjską ingerencję w wybory. Dyrektor Facebooka ds. bezpieczeństwa Alex Stamos oświadczył, że wyniki analizy portalu zostały przekazane śledczym badającym tę sprawę.
Nie tylko USA
Sam Facebook już w kwietniu przyznał, że portal był przedmiotem działania aktorów politycznych, starających się w sztuczny sposób rozpowszechniać swoją propagandę. Od kilku miesięcy prowadzi też działania, by nie dopuścić do powtórzenia takich sytuacji. Przed wyborami prezydenckimi we Francji, portal usunął ok. 30 tysięcy fałszywych kont. Podobnie było przed wyborami w Wielkiej Brytanii.
Mimo to, skala zjawiska pozostaje niepokojąca - i nie ogranicza się do samego Facebooka. Według badania naukowców z Oxfordu, statystyczny użytkownik Twittera interesujący się polityką w kluczowym stanie Michigan podał dalej tyle samo artykułów profesjonalnych mediów, co tych pochodzących ze stron z "fake newsami". W przypadku wyborów we Francji, proporcje te były lepsze, leż wciąż alarmujące: na każde dwa profesjonalne artykuły przypadał jeden fałszywy lub zmanipulowany.