Rosjanie chcą ominąć barierę
"Puls Biznesu" pisze o kontrowersyjnym
pomyśle firmy Intrall na ominięcie warunków przetargu na prawa do
produkcji terenowego Honkera.
14.12.2006 | aktual.: 14.12.2006 06:58
Kilka tygodni temu syndyk dawnych zakładów Daewoo Motor Polska Leszek Liszcz, rozpisał przetarg na prawa do produkcji honkera. Warunki wykluczają z niego cudzoziemców. Oferty mogą składać tylko firmy, w których polski kapitał jest reprezentowany w co najmniej 51 proc.
Rosyjsko-brytyjska firma Intrall, produkująca w Lublinie samochody dostawcze marki Lublin oraz terenowe honkery, to w 100 proc. spółka zagraniczna, więc teoretycznie wypada z gry. Teoretycznie, bo Rosjanie znaleźli sposób, by mimo to wziąć udział w przetargu.
Prowadzimy rozmowy z kilkoma polskimi podmiotami o wspólnym starcie w przetargu. Nie wykluczam, że założymy spółkę, w której polski partner będzie miał 51% kapitału - mówi wiceprezes Intrall Polska Piotr Mazur.
Czy polskiej formie opłacałoby się wejść w spółkę z rosyjskim partnerem? Prezes Mazur nie ma wątpliwości, że tak. Oczywiście każda firma może samodzielnie wystąpić w przetargu. Jednak wchodząc w spółkę z nami, można uniknąć m.in. niepotrzebnego wzrostu kosztów przyszłej produkcji Honkera. Prawa do jego produkcji są prawami do starej wersji tego samochodu. My zaś w tym roku bardzo go zmodernizowaliśmy. To tak, jakby ktoś chciał kupić Żuka, a nie współczesnego Lublina - przekonuje.
Wiele części używanych do produkcji Lublina jest obecnie przez nas wykorzystywanych do montażu Honkera. Mamy także wynegocjowane kontrakty z firmami, które dostarczają części tylko na potrzeby półki Intrall Polska. Niektóre podzespoły Honkera zostały też opracowane bezpośrednio przez naszych inżynierów - wylicza atuty Mazur.
Leszek Liszcz nie był zaskoczony trikiem Intralla. Jestem tylko syndykiem. Będę więc twardo trzymał się ustalonych warunków. Nie jestem w stanie przewidzieć zakulisowych spraw różnych form, dotyczących udziału w przetargu. Jeśli jednak coś dzieje się nie tak, jak powinno, to powinny się tym zająć odpowiednie służby państwowe - podkreśla rozmówca "Pulsu Biznesu". (PAP)