Rosja szykanuje adwokatów Chodorkowskiego
Prokuratura Generalna Federacji Rosyjskiej
wystąpiła w piątek do Ministerstwa Sprawiedliwości o pozbawienie
licencji adwokackich dziewięciorga z 10 rosyjskich obrońców
Michaiła Chodorkowskiego.
23.09.2005 | aktual.: 23.09.2005 19:34
Podobny wniosek, ale dotyczący tylko trojga adwokatów b. szefa koncernu naftowego Jukos - Antona Drela, Jeleny Lewinej i Denisa Diatlewa - skierował w tym dniu Sąd Miejski w Moskwie do Federalnej Służby Rejestracyjnej.
Ta z kolei przekierowała go do Moskiewskiej Izby Adwokackiej, która natychmiast wszczęła postępowanie dyscyplinarne wobec trojga prawników.
Wcześniej moskiewski Urząd Spraw Wewnętrznych anulował rosyjską wizę wjazdową kanadyjskiemu obrońcy Chodorkowskiego, Robertowi Amsterdamowi, i nakazał mu opuszczenie terytorium Rosji. Adwokat podporządkował się tej decyzji i wieczorem wyleciał z Moskwy.
Z kolei szef zespołu prawników Chodorkowskiego, Gienrich Padwa, poinformował, że w piątek po raz kolejny odmówiono mu widzenia z klientem, osadzonym w areszcie śledczym Matrosskaja Tiszyna w Moskwie. Do aresztu w tym dniu nie wpuszczono też innego adwokata biznesmena - Kariny Moskalenko.
Prokuratura Generalna zarzuciła dziewięciorgu obrońców Chodorkowskiego demonstracyjne zlekceważenie sądu i okazanie pogardy dla prawa. Według Prokuratury Generalnej wszyscy adwokaci przedsiębiorcy zostali z odpowiednim wyprzedzeniem poinformowani o terminie rozprawy apelacyjnej, a mimo to nie stawili się w sądzie, ani nie wyjaśnili przyczyn swojej nieobecności.
Na "czarnej liście" Prokuratury Generalnej - oprócz Drela, Lewinej, Diatlewa i Moskalenko - znaleźli się Jurij Szmidt, Igor Michiejew, Władimir Siergiejew, Albert Mkrtycziew i Irina Artiuchowa. Tylko absencję Padwy uznano za usprawiedliwioną.
Natomiast Sąd Miejski oskarżył Drela, Lewiną i Diatlewa "o wejście w zmowę w celu niedopuszczenia do rozpoczęcia procesu". W opinii sądu "postawa trojga obrońców stoi w sprzeczności z celami i zadaniami adwokatury, normami etyki adwokackiej".
W miniony poniedziałek, próbując przystąpić do rozpatrywania skargi apelacyjnej Chodorkowskiego i jego partnera biznesowego Płatona Lebiediewa, Sąd Miejski w Moskwie nakazał Drelowi, Lewinej i Diatlewowi, by w zastępstwie chorego adwokata Gienricha Padwy podjęli obronę b. szefa Jukosu.
Troje prawników zgodnie zaprotestowało, argumentując, że ich udział w procesie apelacyjnym byłby bezprawny, gdyż nie zawarli z podsądnym stosownych umów.
Również Chodorkowski sprzeciwił się temu, by to oni bronili go w rozprawie apelacyjnej. Wyjaśnił, że prawnicy ci znają akta sprawy tylko wyrywkowo i nie mogą reprezentować jego interesów przed sądem drugiej instancji. Biznesmen oświadczył, że całość materiałów procesowych zna tylko Padwa i że tylko tego prawnika upoważnił do występowania w jego imieniu przed sądem apelacyjnym.
Padwa 12 września, na dwa dni przed terminem rozprawy apelacyjnej, trafił do szpitala. Z powodu jego choroby sąd trzykrotnie odraczał proces.
W czwartek wieczorem, po trwającej niespełna sześć godzin rozprawie, Sąd Miejski oddalił skargi apelacyjne Chodorkowskiego i Lebiediewa, ale złagodził wyroki sądu pierwszej instancji na byłych szefów Jukosu z dziewięciu do ośmiu lat kolonii karnej.
Tuż po zakończeniu procesu adwokaci Chodorkowskiego określili rozprawę mianem "parodii praworządności".
Ocenę tę powtórzyli w piątek na konferencji prasowej w Moskwie. Takiej parodii z praworządności w swojej praktyce jeszcze nie widziałem - oświadczył Szmidt.
Według niego władze uczyniły wszystko, aby nie dopuścić Chodorkowskiego do udziału w wyborach uzupełniających do Dumy Państwowej, izby niższej parlamentu, wyznaczonych na 4 grudnia. Przedsiębiorca miał prawo kandydować, dopóki jego wyrok się nie uprawomocnił.
Szmidt poinformował, że adwokaci Chodorkowskiego myślą o zaskarżeniu czwartkowego werdyktu do instancji nadzorujących, czyli do prezesa Sądu Miejskiego, a potem do Sądu Najwyższego. Nie mamy żadnych złudzeń, że to coś da. Jeśli się na to zdecydujemy, to tylko dlatego, by mieć czyste sumienie - powiedział.
Prawnik zapowiedział, że obrona na pewno złoży skargę na rosyjski wymiar sprawiedliwości do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Sam Chodorkowski - w oświadczeniu wydanym za pośrednictwem adwokatów - wyraził nadzieję, że w ciągu dwóch-trzech lat wyjdzie na wolność i zostanie deputowanym "nowego, demokratycznego parlamentu Rosji".
Na razie nie wiadomo, kiedy i do której kolonii karnej zostaną przewiezieni b. szefowie Jukosu. Szef moskiewskiej delegatury Federalnej Służby Więziennej Władimir Dawydow zakomunikował jedynie, że na pewno nie będzie to region stołeczny, gdyż nie ma tam obozów karnych.
Dawydow zastrzegł też, że Chodorkowski i Lebiediew mogą być odstawieni do łagru tylko wtedy, jeśli nie zostaną im przedstawione nowe zarzuty.
Prokuratura Generalna ujawniła kilka miesięcy temu, że nosi się z zamiarem oskarżenia obu biznesmenów o pranie brudnych pieniędzy w latach 2001-02, za co grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności.
Zgodnie z prawem, skazani powinni zostać przewiezieni do miejsca odbywania kary w ciągu 10 dni od dostarczenia do aresztu sądowego zawiadomienia o uprawomocnieniu się ich wyroków. Sąd Miejski w Moskwie poinformował, że stosowne dokumenty prześle do Matrosskiej Tiszyny w poniedziałek.
Jerzy Malczyk