PolskaRosja przećwiczyła konflikt z Ukrainą?

Rosja przećwiczyła konflikt z Ukrainą?

Tydzień temu zakończyły się rosyjsko-białoruskie ćwiczenia "ZACHÓD 2009", największe w okresie pozimnowojennym manewry wojskowe na styku Rosji i NATO. Rosjanie wprowadzili na terytorium Białorusi dwie armie wspierane lotnictwem oraz przerzucili na Bałtyk duże siły Floty Czarnomorskiej i Oceanu Północnego. W pełnym wymiarze ćwiczył zintegrowany system obrony powietrznej obydwu krajów. Było to z pewnością podsumowanie i sprawdzian dotychczasowej reformy rosyjskiego potencjału wojskowego (nowej koncepcji strategicznej, planów operacyjnych, programów transformacji sił zbrojnych, reorganizacji systemów dowodzenia).

06.10.2009 | aktual.: 06.10.2009 08:17

Oczywiście nie można się dziwić, że takie ćwiczenia się odbywają. To zupełnie normalne. Jeśli jest wojsko, musi ćwiczyć. Wojsko, które nie ćwiczy, przeczy sensowi swego istnienia. Staje się nieprzydatnym ogniwem w nadrzędnym systemie bezpieczeństwa. Brak ćwiczeń świadczy też o słabości całego tego systemu, a przede wszystkim o braku planów, które wymagałyby ćwiczebnej weryfikacji. Jeśli więc Rosja ćwiczy, to znaczy, że jej armia odzyskuje właściwą, wielowymiarową kondycję operacyjną i strategiczną, że wchodzi w normalny rytm funkcjonowania obejmujący: cele polityczne i strategiczne - operacyjne plany ich osiągania - ćwiczebną weryfikację planów - przygotowanie sił zbrojnych do ich realizacji.

Wymowny jest kryptonim ćwiczenia. Jest on przeniesiony żywcem z czasów Układu Warszawskiego. Wówczas naturalnie treścią ćwiczeń ZACHÓD była wojna z NATO. Tegoroczne ćwiczenia też były sprawdzianem wojny z NATO. Ale wiele przemawia za tym, że nie tylko NATO było punktem odniesienia w tych manewrach. A może nawet nie przede wszystkim, bo to byłby zbyt mało realistyczny scenariusz, aby na jego osnowie władze Rosji chciały przeprowadzać generalny sprawdzian kilkuletniej reformy wojskowej. Byłbym zdziwiony, gdyby rzeczywistą myślą przewodnią ćwiczeń ZACHÓD 2009 nie było to, co dla Rosji jest największym realnym wyzwaniem, czyli prowadzenie kampanii wojennej na ograniczoną skalę w tzw. przyrosyjskiej strefie wpływów (Ukraina i Zakaukazie), przy równoczesnym ubezpieczeniu operacyjnym przed ewentualnym wmieszaniem się w nią NATO. To ubezpieczenie przed NATO mogło obejmować odstraszającą i powstrzymującą demonstrację siły, z uwzględnianiem także zbrojnych działań osłonowych w skali lokalnej. Najprawdopodobniej NATO
nie było głównym przedmiotem zainteresowania w tym ćwiczeniu, ale było koniecznym punktem odniesienia.

Podstawy do takiego wnioskowania daje choćby morska część manewrów, w której wzięły udział siły desantowe Floty Czarnomorskiej. Ćwiczyły wielką operację desantowania przy współdziałaniu z innymi rodzajami sił zbrojnych. Niewątpliwie to nie jest sposób walki z piratami, o której opowiadano obserwatorom. Nie takie zadania tu weryfikowano. To była silna demonstracja możliwości działania tejże floty w razie konfliktu w strefie jej odpowiedzialności, czyli w regionie Morza Czarnego. Wystarczy wyobrazić sobie na mapie ćwiczeń w miejscu granicy białorusko-ukraińskiej lustro i spojrzeć w lustrzane odbicie teatru prowadzonych ćwiczeń (lub tylko obrócić go o 180 stopni), a w miejscu Obwodu Kaliningradzkiego, gdzie Flota Czarnomorska ćwiczyła desant, zobaczymy Krym, zaś w miejscu krajów nadbałtyckich Ukrainę i Gruzję. Polska w tym lustrze "użycza" części swojego terytorium dla czarnomorskich krajów NATO i tym sposobem w ćwiczeniu jako całość mogła odgrywać rolę obszaru wyjściowego NATO do ewentualnej presji militarnej
na Rosję zaangażowaną w regionalny konflikt w "swojej" strefie wpływów.

Takie założenia i rzeczywista treść ćwiczeń nie powinna być zaskoczeniem. To jest logiczna konsekwencja rosyjskiej polityki i strategii bezpieczeństwa ostatnich lat. Nie ulega też wątpliwości, że w nadchodzących latach Rosja będzie musiała koncentrować swój wysiłek strategiczny właśnie na kierunku południowym (z uwzględnieniem potencjalnie zapalnych punktów takich, jak Krym, Abchazja, Osetia Południowa lub Naddniestrze). Nie dziwmy się zatem, że może ćwiczyć takie scenariusze. Natomiast analizujmy je, uwzględniajmy w swoich koncepcjach i planach, aby nie być zaskoczonym. Warto też byłoby od czasu do czasu przećwiczyć także nasze, sojusznicze mechanizmy wojskowe, aby mieć pewność, że jeszcze działają. Nie można się tego wstydzić. Powinniśmy bardziej zdecydowanie domagać się w NATO sojuszniczych ćwiczeń na naszym terytorium.

Gen. Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)