Rosja nie chce oddawać dzieci w obce ręce
Rosjanie odebrali przedwczoraj licencje kilkunastu międzynarodowym firmom pośredniczącym w zagranicznych adopcjach czytamy w "Gazecie Wyborczej".
To reakcja na wiadomości ze Stanów Zjednoczonych gdzie zginęło kolejne adoptowane rosyjskie dziecko, to już 13. Dmitrij Jakowlew umarł z gorąca w zamkniętym samochodzie, bo amerykański ojciec adopcyjny o nim zapomniał. Każdy taki przypadek podsyca w Rosji antyzachodnie nastroje. Na cudzoziemcach adoptującyhc rosyjskie dzieci coraz częściej ciązy opinia sadystów i morderców.
Rosyjskie władze ograniczają możliwość adopcji dzieci przez obcokrajowców. - Ale sami Rosjanie bardzo niechętnie adoptują dzieci-mówi Borys Altszuler z organizacji Prawo Riebionka. _ Boimy się, że władze z nadgorliwości zrobią krzywdę dzieciom i odbiorą im możliwość wyjazdu do nowych rodzin za granicą_- mówił niedawno Borys Altszuler z organizacji Prawo Riebionka.
Zagraniczne adopcje są wciąż bardzo potrzebne. Maleje liczba Rosjan chcących adoptować dzieci, w rosyjskich domach dziecka mieszka teraz 250 tys. wychowanków, 125 tys. z nich to biologiczne sieroty.
Rosyjskie władze od blisko dwóch lat wdrażają program zachęt finansowych dla rodziców adopcyjnych, ale w części regionów zamieniają się one w swą karykaturę. "Straciłeś pracę, weź dziecko" - głosiły plakaty w obwodzie czelabińskim pokazane niedawno w rosyjskich mediach.
Władze nie mają też żadnego pomysłu, co zrobić z setkami tysięcy dziećmi ulicy, czyli bezprizornymi, które formalnie nie są bezdomni, ale nie mogą liczyć na opiekę rodziców zwykle pogrążonych w alkoholizmie czytamy w "Gazecie Wyborczej".