"Rosja ma wszystko, czego brakuje Europie"
Jak wygląda polska polityka wschodnia, gdzie powinien się najpierw udać prezydent Komorowski - do Kijowa czy Moskwy, i jaki jest obraz Rosji w polskich mediach? – mówi dr Przemysław Sieradzan z Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych. W rozmowie z Katarzyną Kwiatkowską ekspert przyznaje, że sojusz Moskwy i UE byłby korzystny dla obu stron.
WP: Katarzyna Kwiatkowska: Na czym polega polityka wschodnia rządu Donalda Tuska i czy w ogóle możemy mówić o jakieś jednolitej strategii?
Dr Przemysław Sieradzan: Obecnej ekipie brak co prawda konsekwencji w polityce wschodniej, jednak widać, że jest w tej kwestii dużo bardziej pragmatyczna od swoich poprzedników. Nie kreuje Polski na samodzielnego gracza w stosunkach międzynarodowych, ani regionalne mocarstwo, a swą polityką wpisuje się w linię Unii Europejskiej. Poprzedni rząd, jak również prezydent Lech Kaczyński, mieli ambicje prowadzenia niezależnej polityki, odwołującej się jedynie do Stanów Zjednoczonych. Polska na arenie międzynarodowej była wtedy postrzegana jako państwo o stosunkowo niewielkim potencjale, prowadzące rozdęta politykę mocarstwową, co nieraz było powodem drwin. Rząd Tuska uznał to za kosztowne i wygórowane aspiracje, które nie leżą w interesie państwa. Wiąże się z tym zanegowanie pewnym tradycyjnych założeń polskiej polityki międzynarodowej.
WP: Ma pan na myśli doktrynę Giedroycia?
- Jest ona anachroniczna i nieadekwatna do potencjału oraz możliwości naszego państwa. Przemiany zachodzące na Białorusi i Ukrainie, sprawiają, że stała się ona po prostu nieaktualna - również w obliczu zasadniczych zmian w polityce międzynarodowej Rosji i faktu, że tamtejsze elity obrały zdecydowanie prozachodni kurs. Autonomizacja pozycji Dmitrija Miedwiediewa sprawia, że mamy do czynienia z otwarciem Rosji na Europę.
UE jest świadoma swojej słabości i sojusz z Rosją byłby korzystny dla obu stron. Wydaje się, że Rosja ma wszystko, czego brakuje Europie (potęgę wojskową, bardziej doświadczoną dyplomację i wreszcie surowce naturalne; za kilkadziesiąt lat może się, okazać, że woda jest najcenniejszym dobrem, a żadne państwo nie ma tak korzystnego bilansu wodnego, jak Federacja Rosyjska) i odwrotnie.
WP: Czy prezydent Rosji rzeczywiście jest samodzielnym politykiem?
- Miedwiediew bywa niesłusznie lekceważony jako postać niesamodzielna i drugoplanowa. Tymczasem, jak pokazuje historia Rosji, polityk uznawany za marionetkę często okazywał się samodzielnym i skutecznym graczem, który w efekcie dystansował postacie, na pierwszy rzut oka lepiej nadające się na przywódców. Tak było z Chruszczowem, później Breżniewem i Gorbaczowem. Tak wreszcie było z Putinem. Gdy w sylwestra 1999 r. nikomu nie znany człowiek zajął fotel premiera, wydawało się, że będzie całkowicie zależny od Jelcyna. W historii Rosji ten schemat powtarzał się wielokrotnie i dziwi mnie, że większość politologów, tego nie zauważa.
Miedwiediew, choć brak mu charyzmy, okazał się nadzwyczaj sprawnym graczem zdolnym do samodzielnego kreowania rosyjskiej polityki. Jego pozycję wzmacnia poparcie udzielone mu przez rosyjską elitę finansową. To salonowy polityk, który na międzynarodowych spotkaniach czuje się jak ryba w wodzie. Dwa lata temu, gdy w czasie wojny z Gruzją próbował udawać Putina, wyszło to groteskowo. Dlatego prezydent będzie stawiał na rozwój gospodarczy, a nie potęgę wojskową. Nie bez powodu, podkreśla potrzebę „ekonomizacji stosunków międzynarodowych”.
WP: Dokąd pana zdaniem powinien najpierw udać się Bronisław Komorowski, do Kijowa czy do Moskwy?
- Połączenie tych dwóch wizyt - czyli udanie się do Moskwy przez Kijów - byłoby salomonowym rozwiązaniem. Jest to zresztą często praktykowane w dyplomacji.
WP: Czy ocieplenie relacji z Rosją, stanowi zagrożenie dla Partnerstwa Wschodniego?
- Partnerstwo Wschodnie jest łabędzim śpiewem doktryny Giedroycia i trudno wyrokować o jego sukcesie. Rosja została w nim ostentacyjnie pominięta. Z biegiem czasu, okazało się jednak, że program nie będzie żadną przeszkodą dla realizacji europejsko-rosyjskiego ocieplenia. Przypuszczam, że w przyszłości Rosja zostanie zaproszona do programu – nawet jeśli będzie to jedynie symboliczny gest.
WP: A co z Mińskiem? Ostatnie wydarzenia, zdają się świadczyć, że Rosja szuka alternatywy dla Łukaszenki.
- Jeżeli Moskwa i Zachód wspólnie zaangażowałyby się we wspieranie opozycyjnego kandydata w zbliżających się wyborach prezydenckich, mogą go wypromować w ciągu kilku tygodni i mają duże szanse na sukces. Otoczenie polityczne prezydenta Miedwiediewa uważa, że gospodarcze interesy rosyjskich elit są najważniejsze. Bardzo możliwe, że przy współpracy z Niemcami i Włochami, białoruski tort, nietknięty dotąd prywatyzacją, zostanie podzielony między tych graczy.
WP: Jak w tej sprawie powinna zachować się Polska?
- Moim zdaniem najlepiej zająć na razie pozycję wyczekująca, bo możliwych scenariuszy rozwoju wypadków jest wiele.
WP: Tymczasem cześć publicystów już teraz bije w dzwony, że tracimy Mińsk na rzecz rosnącego apetytu Kremla.
- Nie powinniśmy demonizować Rosji, która jest dużym regionalnym graczem i ma swoje interesy. Rzecz jasna nie powinniśmy jej też idealizować. Myślę, że wizerunek Federacji Rosyjskiej będzie się stopniowo neutralizował.
W 2004 r., w czasie pomarańczowej rewolucji, sposób przedstawiania Rosji w Polsce był wręcz groteskowy. Media - zarówno państwowe i prywatne - z zachwytem przyjęły wizytę prezydenta Kwaśniewskiego na Ukrainie, demonizując jednocześnie podobną w swoim politycznym wymiarze wizytę prezydenta Putina. A przecież oba państwa angażowały się w ukraiński konflikt mniej więcej w typ samym stopniu. Tyle, że w percepcji polskich dziennikarzy Putin chciał rusyfikować Ukraińców, podczas gdy Kwaśniewski niósł ogarek demokracji. Teraz na szczęście trochę się to zmienia.
Pytała Katarzyna Kwiatkowska dla Wirtualnej Polski
Dr Przemysław Sieradzan - politolog, analityk, wykładowca i tłumacz. Ekspert Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych w zakresie życia politycznego i stosunków międzynarodowych na obszarze postradzieckim. W 2010 r. z wyróżnieniem obronił na Uniwersytecie Warszawskim pracę doktorską na temat sojuszu ugrupowań radykalnych we współczesnej Rosji. Dwukrotnie odbywał staże naukowe na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym im. M. Łomonosowa. Jest autorem monografii "Aksamitni terroryści. Narodowy bolszewizm w Federacji Rosyjskiej".