Rosja. Kreml chce rozbić siatkę współpracowników Nawalnego
Proces o ekstremizm stwarza niebezpieczeństwo ostatecznego zakończenia projektów Aleksieja Nawalnego. Rosyjski sąd może zmusić jego współpracowników do działania w konspiracji.
17.05.2021 09:54
Cztery miesiące po aresztowaniu Aleksieja Nawalnego także siatce jego współpracowników grozi rychły koniec. W poniedziałek 17 maja za zamkniętymi drzwiami Moskiewskiego Sądu Miejskiego rozpocznie się główny proces przeciwko organizacjom rosyjskiego opozycjonisty pod zarzutem ekstremizmu.
Dotknięty jest sztandarowy projekt Nawalnego - Fundacja Przeciw Korupcji (FBK), fundacja będąca jej następczynią oraz regionalne przedstawicielstwa polityka. Organizacjom tym grozi likwidacja, a ich pracownikom długie wyroki więzienia. Sąd już pod koniec kwietnia zadbał o to, by nie mogły one organizować imprez, niczego publikować i korzystać ze swoich kont.
Według moskiewskiej prokuratury Nawalny i jego współtowarzysze "pod przykrywką liberalnych haseł" dążą do destabilizacji Rosji. Ich celem jest zmiana "podstaw porządku konstytucyjnego", np. pod postacią scenariusza "kolorowej rewolucji". Jest to nazwa nadana w Rosji protestom opozycji w krajach postsowieckich, jak np. na Ukrainie. Działacze Nawalnego odpierają zarzuty.
Okręt flagowy Nawalnego zagrożony likwidacją
Jest to najcięższy jak dotąd cios zadany przez rosyjski wymiar sprawiedliwości strukturom Nawalnego. Ich głównym celem jest Fundacja FBK, założona w 2011 roku jako organizacja pozarządowa. Jest ona uważana za sztandarową i najbardziej znaną markę opozycjonisty.
Ponieważ odmówiono mu dostępu do polityki i mediów państwowych, Nawalny skoncentrował się na badaniach antykorupcyjnych i rozpowszechniał je w sieciach społecznościowych. Jego Fundacja FBK działała jak firma medialna, finansowana z darowizn. Powstały demaskatorskie filmy, na przykład o domniemanym "pałacu" prezydenta Władimira Putina nad Morzem Czarnym. Od stycznia produkcja ta została obejrzana ponad 100 milionów razy na YouTube.
Od 2019 roku Fundacja FBK znajduje się jednak pod coraz większą presją. Śledczy zarzucają jej m.in. pranie brudnych pieniędzy. Po licznych poszukiwaniach, zawieszeniach kont i procesach sądowych, latem 2020 roku Nawalny ogłosił rozwiązanie i ponowne założenie działającej organizacji.
Nowością jest to, że zakazem została objęta także jego ogólnokrajowa sieć zwolenników. Nawalny zbudował i używał jej jako niezarejestrowany kandydat przed wyborami prezydenckimi w 2018 roku, aby zmobilizować ludzi do protestów ulicznych i wspierać "inteligentne głosowanie". Chodzi o taktykę wspierania obiecujących kandydatów lub partii w celu maksymalnego uniemożliwienia lub przynajmniej utrudnienia zwycięstwa kremlowskiej partii "Jedna Rosja".
Główny działacz wyborczy Nawalnego Leonid Wołkow widzi w tym pewien związek, ponieważ we wrześniu odbędą się wybory do nowej Dumy Państwowej. Proces o ekstremizm jest kolejnym "etapem w planie Putina, aby zdemontować naszą strukturę polityczną" - powiedział Wołkow w wywiadzie dla DW. Aby zapobiec karze, Wołkow pod koniec kwietnia ogłosił rozwiązanie przedstawicielstw obwodowych. Teraz są one formalnie zdane same na siebie.
Długoletnie wyroki dla współpracowników Nawalnego
Dotychczasowa praktyka wskazuje, że wyrok sądu będzie na korzyść prokuratury. Klasyfikacja organizacji jako "ekstremistyczna" przewiduje, między innymi, zakaz używania symboli i finansowania. Czołowym działaczom grozi kara więzienia do dziesięciu lat, zwykli członkowie mogą trafić za kratki na okres od dwóch do sześciu lat.
Jeśli wyrok ten się uprawomocni, organizacje Nawalnego zostaną wpisane na listę organizacji zakazanych przez Rosyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości. Lista ta obejmuje obecnie ponad 80 pozycji, w tym grupy islamskie, neonazistowskie i skrajnie prawicowe. Na liście znaleźli się również Świadkowie Jehowy, paramilitarne ukraińskie stowarzyszenia nacjonalistyczne oraz Medżlis - proukraińskie przedstawicielstwo Tatarów krymskich na zaanektowanym półwyspie. W wyjątkowych przypadkach po wprowadzeniu zakazu niektóre organizacje były w stanie przekształcić się, jak na przykład "Narodowo-Bolszewicka Partia Rosji" (NBP). Ta skrajnie lewicowa partia została ponownie utworzona jako "Inna Rosja", ale jej wpływ jako pozaparlamentarnej opozycji jest nadal znikomy.
Na tym polega klasyfikacja ekstremizmu
Czy zwolennicy Nawalnego również podejmą próbę reaktywacji, jest sprawą otwartą. Będą się reorganizować, uważa Wołkow. Ale sama organizacja protestów ulicznych stała się niemożliwa. A liderzy tacy, jak Leonid Wołkow czy dyrektor FBK Iwan Żdanow będą musieli przenieść się na stałe za granicę, aby móc dalej prowadzić z emigracji kanał YouTube Navalny Live z 2,5 mln subskrybentów.
Równie trudne będzie prawdopodobnie finansowanie. Wołkow nie wyklucza więc możliwości zwrócenia się do Rosjan mieszkających za granicą o wsparcie finansowe. Groźba zakazu ze względu na ekstremizm odcięłaby darowizny z Rosji. Ostatecznie ucierpiałby też wizerunek Aleksieja Nawalnego. Rosyjskie media byłyby prawnie zobowiązane do oznaczania wszelkich doniesień o nim i jego strukturach mianem ekstremizmu.
"Wyeliminować Nawalnego na dłuższą metę"
Ruszającemu w poniedziałek procesowi towarzyszy inicjatywa ustawodawcza mająca na celu zablokowanie zwolennikom Nawalnego wejścia do rosyjskiego parlamentu. Projekt ustawy w Dumie Państwowej przewiduje, że członkowie grup ekstremistycznych nie mogą startować w wyborach do Dumy przez pięć lat. Dotyczyłoby to również zwolenników Nawalnego w osobach darczyńców.
− Na tle powszechnego niezadowolenia w Rosji, rosyjskie przywództwo robi wszystko, co może, aby zneutralizować potencjalnych liderów opozycji - mówi Hans-Henning Schroeder, były ekspert ds. Rosji w Niemieckim Instytucie Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa (SWP). - Teraz, gdy stało się jasne, że organizacja Nawalnego ma ograniczone poparcie społeczne, urządzają Nawalnemu polityczny proces, który na dłuższą metę go wyeliminuje - dodał.
Od początku roku zwolennicy Nawalnego zwoływali protesty, domagając się jego uwolnienia - ostatnio 21 kwietnia. Dziesiątki tysięcy Rosjan wyszło na ulice w całym kraju, ale nadzieje organizatorów na co najmniej pół miliona demonstrantów nie spełniły się. Była to ostatnia taka akcja przed wprowadzeniem zakazu.
Przygotował: Roman Gonczarenko