Rosja: kaganiec na media

W rosyjskich mediach od czterech lat obowiązują zasady czasów wojny. Trwa mobilizacja wysiłków na rzecz poprawy wizerunku władzy i kraju oraz wyciszanie tematów "niepoprawnych politycznie", w tym prawdziwej wojny, jaka toczy się na Kaukazie Północnym - pisze Anna Łabuszewska, moskiewska korespondentka "Tygodnika Powszechnego", w artykule "Reporterzy w granicach rozsądku".

31.12.2003 | aktual.: 31.12.2003 09:05

W rosyjskich mediach zrodziła się "nowa świecka tradycja" - zauważa Łabuszewska. Pod koniec grudnia prezydent Putin odrywa się na trzy godziny od ważnych spraw wagi państwowej i za pośrednictwem telewizji kontaktuje się z narodem. Naród zadaje pytania, a prezydent odpowiada. W tym roku Rosjanie zadali ponad 1,5 mln pytań. Prezydent odpowiedział na 68 z nich.

Łabuszewska powołuje się na słowa jednej z rosyjskich dziennikarek, która stwierdziła, że o Putinie publicznie można mówić jak o nieboszczyku - albo dobrze, albo wcale. Podczas ostatniej wizyty w Stanach Zjednoczonych prezydent Putin zaatakowany za duszenie wolności mediów bez zająknienia odparł, że w Rosji nigdy nie było wolności, w tym wolności mediów, przeto teraz nie ma czego żałować - zauważa publicystka "TP".

Jej zdaniem, od objęcia przez Putina fotela prezydenckiego daje się obserwować zawężanie pola niekontrolowanych przez władzę mediów i wydłużanie się listy tematów tabu. Widzieliśmy to w sierpniu 2001 r. po zatonięciu okrętu podwodnego "Kursk", kiedy wersje podawane przez pracujących na miejscu katastrofy dziennikarzy oraz oficjalne czynniki, z prezydentem Putinem włącznie, znacznie się od siebie różniły. Winnymi okazały się miedia, którym zarzucono nieadekwatne komentowanie wydarzeń - pisze Łabuszewska, dodając, że za relacje na żywo z zamachu na teatr na Dubrowce telewizja NTW została oskarżona o ujawnienie strategicznych posunięć służb specjalnych, a władza wykorzystała tę sytuację do wprowadzenia drakońskiej ustawy o mediach.

Najpierw władza podporządkuje telewizję, potem kilka najważniejszych wysokonakładowych gazet, radio, wreszcie zaczną jej przeszkadzać niezadowoleni dziennikarze z niszowych tygodników, więc im też odetnie tlen, albo pozwoli, by powoli zjadł ich kornik samocenzury - przepowiada publicystka "Tygodnika Powszechnego".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)