Rosja jest znerwicowaną potęgą?
George Orwell napisał kiedyś, że najbardziej drażnią go "małe śmierdzące ortodoksje codziennych praktyk". To właśnie one uniemożliwiają nam przeskoczenie samych siebie. Taką ortodoksją w UE, prowadzącą moim zdaniem do historycznego błędu, jest przekonanie, że Rosja jest znerwicowaną, euro-azjatycką potęgą i nie należy jej drażnić przez jednoznaczne, twarde stanowisko.
A jeżeli takiemu przekonaniu towarzyszy jeszcze niechlujstwo językowe, to pojawiają się sygnały interpretowane przez Rosję jako znak słabości Europy. Tak jak lapsusy Sarkozy’ego na konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Europejskiej (1 IX) o "państwach" (Osetii i Abchazji); o tym, że "Rosja nie może liczyć na odbudowanie terytorium w dawnym wymiarze" (a w nieco mniejszym - tak!?); czy - zdanie o "niewspółmiernej reakcji Rosji" (w domyśle - to Gruzja zaczęła!)
Stanowisko UE okazało się łagodniejsze, niż wszyscy - łącznie z Rosją - oczekiwali. W kłopotach znalazły się kraje Azji Centralnej (dawne republiki sowieckie), które próbowały wygrać spodziewaną izolację Rosji dla uzyskania większej autonomii. Nawet Uzbekistan, który ostatnio zbliżył się do Rosji, próbował zasygnalizować dystans zapraszając do Duszanbe gen. Dempseya z dowództwa USA. Kazachstan przygotowywał się do roli mediatora między NATO a Układem Wojskowym składającym się z Rosji i krajów Azji Środkowej (z Indiami, Pakistanem i Iranem jako obserwatorami), w sprawie nowej równowagi w rejonie Morza Czarnego. Wszyscy bowiem oczekiwali ogłoszenia MAP dla Ukrainy. Ale nic takiego nie nastąpiło. Także Grupa Szanghajska z Chinami potępiła rozbiór Gruzji. A UE okazała się miękka.
Teraz Rosja na pewno zdyscyplinuje swoje republiki: już zrobiła to z Białorusią, która próbowała wykorzystać kryzys do przesunięcia się na Zachód.
Tylko USA zagroziły zerwaniem procesu ratyfikowania umowy o cywilnej współpracy nuklearnej z Rosją - bardzo dla tej ostatniej korzystnej ze względu na towarzyszące inwestycje. Turcja (nie należąca do UE) ograniczyła import z Rosji. Ukraina twardo postawiła sprawę portu wojennego w Sewastopolu.
Może błędem było forsowanie przez Polskę w Bukareszcie (wiosną bieżącego roku) deklaracji o zaproszeniu Gruzji do NATO: Europa nie była na to gotowa i dziś to widać. A Gruzja, żywiona złudzeniami, ośmieliła się. Okazało się, że w UE zwyciężył egoizm i małe ortodoksje zakorzenione w programowym unikaniu ryzyka. A społeczeństwa Azji ostatecznie przestały wierzyć w "europejskie wartości"!
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski