Rosja jest nam winna 54 miliardy dolarów. Poznaj prawdę o tym, jak Sowieci ograbili Polskę
Tysiące sztuk bydła pędzone w wielkich stadach do Związku Radzieckiego. Setki składów kolejowych, wyładowanych urządzeniami przemysłowymi, podążające w kierunku naszej wschodniej granicy. Chłopi grabieni przez sowieckich żołnierzy. Tak wyglądało wyzwolenie Polski przez "bratnią" Armię Czerwoną.
22.09.2017 | aktual.: 23.09.2017 18:23
W początkach 1945 roku do Moskwy zaczęły napływać, z zajętych przez Armię Czerwoną terenów północno-zachodniej Polski i wschodnich Niemiec, raporty na temat zdobyczy wojennych. Informowano w nich o zakładach przemysłowych, kopalniach itp., które niemal nietknięte wpadły w ręce żołnierzy radzieckich.
Sam Gieorgij Żukow meldował Stalinowi, że jego oddziały zdobyły w całości fabryki m.in. w Łodzi, Tomaszowie, Radomiu, Bydgoszczy i innych mniejszych miejscowościach. Radzieckiego marszałka cieszyło przede wszystkim zajęcie wielkiej liczby cukrowni i gorzelni.
Przemysł ten znajdował się na terenach przedwojennej Polski i na ziemiach niemieckich, przyznanych nam jako rekompensatę za utracone Kresy. Wydawało się więc naturalnym, że zostanie przejęty przez państwo polskie, tym bardziej że od początku wojny byliśmy członkiem koalicji antyhitlerowskiej, a Wojsko Polskie walczyło również u boku Sowietów.
Nic bardziej mylnego. Sowiecki dyktator podjął decyzję, która najdobitniej pokazuje, jaki charakter miało mieć to nasze „wyzwolenie”. Postąpił jak z terytorium podbitym i nakazał demontaże wszelkich urządzeń przemysłowych. Do tego celu powołano, kierowany przez Gieorgija Malenkowa, Komitet Specjalny. Jego zadaniem było centralne koordynowanie wywozu zdobyczy wojennych i rozdzielanie ich na terenie ZSRR.
Marszałek Gieorgij Żukow (z lewej) był bardzo zadowolony z zajęcia na terytorium Polski wielu cukrowni i gorzelni
Jak powstały "trofiejne otriady"?
10 stycznia 1945 roku Rada Komisarzy Ludowych wydała rozporządzenie regulujące sposoby postępowania ze zdobyczami wojennymi. Sankcjonowało to podział kompetencji między poszczególnymi organami władzy radzieckiej na zajętych ziemiach. I tak wojsko miało zająć się konfiskatą, demontażem i zabezpieczeniem łupów, a następnie przekazać je odpowiednim cywilnym przedstawicielom komisariatów ludowych. Zadaniem tych ostatnich była organizacja wywozu zdobytych urządzeń do Związku Radzieckiego.
Wywozowi podlegały praktycznie wszystkie rzeczy posiadające jakąkolwiek wartość materialną. Bogdan Musiał w książce "Wojna Stalina…" cytuje rozkaz podpisany przez generała pułkownika Nikołaja Bułganina, który mianem zdobyczy wojennych określa:
(…) zakłady, majątki ziemskie, dwory, magazyny, spichlerze, sklepy z wszelkim asortymentem, maszyny rolnicze, artykuły spożywcze, paliwo, pasza, bydło, porzucony sprzęt gospodarstwa domowego i inne przedmioty, które nasze wojska zdobyły w miastach, wsiach i centrach przemysłowych znajdujących się na terytorium nieprzyjaciela.
Aby podołać tak wielkiemu wyzwaniu logistycznemu, jakim był wywóz ogromu wszelkich dóbr, utworzono specjalne "trofiejne otriady". Były to jednostki dwojakiego rodzaju. Pierwsze, liczące 500 osób, były to tzw. bataliony robocze. Mniejsze, liczące po 50 osób, tworzyły grupy poganiaczy bydła. Łączna liczba członków "trofiejnych" komand szacowana jest na około 100 tys. ludzi.
Armia Czerwona wyzwala… śląski węgiel
Wkrótce rozpoczęła się grabież na ogromną skalę i oddziały "trofiejne" zaczęły konfiskować wszystko, co tylko wpadło im w ręce. Z samego Górnego Śląska Sowieci zamierzali wywieźć między 1 kwietnia a 1 czerwca 1945 roku 975 tys. ton węgla, który wówczas był surowcem o znaczeniu strategicznym.
Od 1 czerwca planowany dzienny urobek śląskich kopalni, pracujących pod radzieckim nadzorem, miał wynosić 26 tys. ton. Aby przyspieszyć transport tego cennego surowca, zamierzano znacznie rozbudować linie kolejowe, biegnące przez nasz kraj na wschód.
Decyzja Stalina sprawiła, że Armia Czerwona zachowywał się w Polsce jak na podbitym terytorium. Najlepszym tego dowodem była planowa grabież na ogromną skalę
Przystąpiono również do demontażu szeregu zakładów przemysłowych. I tak np. w Gliwicach w ciągu 25 dni zdemontowano urządzenia walcowni rur. Kolejne na liście były huty w Bobrku koło Bytomia oraz Łabędach. W tych ostatnich zdemontowano kolejną walcownię.
Szczególnie katastrofalne znaczenie dla gospodarki na Śląsku miał demontaż elektrowni. Dotyczyło to zakładów w Miechowicach, Zabrzu, Zdzieszowicach, Mikulczycach, Blachowni Śląskiej i Chełmsku Śląskim. Aby wywieźć całą aparaturę z Miechowic, potrzeba było aż 834 wagonów. Zakład rozebrano do ostatniej śrubki. Po wojnie trzeba było odbudować wszystko od podstaw.
Jak zniknęły toruńskie śmieciarki?
#
O ile wszystkie wymienione wcześniej miejscowości należały przed wojną do Niemiec, to z początkiem marca Stalin podpisał kolejne rozporządzenia, tym razem dotyczące zakładów zlokalizowanych na naszym przedwojennym terytorium.
Szczególne znaczenie dla Sowietów miał śląski węgiel. Tylko od 1 kwietnia do 1 czerwca 1945 roku planowali oni wywieźć do ZSRR aż 975 tys. ton czarnego złota
Pod nóż, a raczej pod młotek sowieckich oddziałów demontażowych poszły przedsiębiorstwa przemysłowe w Sosnowcu, Dąbrowie Górniczej, Częstochowie, Zgodzie, Chorzowie, Siemianowicach, Poznaniu, Bydgoszczy, Grudziądzu, Toruniu, Inowrocławiu, Włocławku, Chojnicach, Łodzi, Dziedzicach, Oświęcimiu i Chorzowie.
Z samej Bydgoszczy do ZSRR miało być wywiezionych 30 dużych zakładów. Podobnie jak około 250 jednostek pływających wchodzących w skład flotylli Kanału Bydgoskiego. Grudziądz został dosłownie ogołocony z przemysłu, nawet tego stanowiącego własność małych firm.
W Toruniu na 46 wagonów kolejowych załadowano wyposażenie miejscowych młynów, skutkiem czego w mieście zabrakło chleba. Z magazynów toruńskich zakładów spirytusowych nasi "wyzwoliciele" skonfiskowali większość z 4 mln litrów spirytusu. Nawet miejskie zakłady komunalne straciły swoje śmieciarki.
_O skali sowieckich rabunków na zajmowanych terytoriach świadczy chociażby to, że z samej Bydgoszczy do ZSRR miało być wywiezionych 30 dużych zakładów. Podobnie jak około 250 jednostek pływających wchodzących w skład flotylli Kanału Bydgoskiego _
Gdzie była Służba Ochrony Kolei?
Szczególnie duże znaczenie Sowieci przywiązywali do demontażu niemieckich zakładów paliw syntetycznych. Chodziło tu głównie o wielkie zakłady w Blachowni Śląskiej, które docelowo mogły produkować 350 tys. ton paliw rocznie. Zakład mógł być niezwykle cenny dla odbudowującej się Polski. "Przyjazny Sowietom" rząd polski wysłał nawet delegacje do Moskwy, aby ta zaniechała jego rekwizycji.
Polscy towarzysze zostali jednak odprawieni z kwitkiem, a do ZSRR pojechało prawie 10 tys. wagonów wyładowanych urządzeniami wyżej wymienionego przedsiębiorstwa. Jeszcze więcej, bo prawie 14 tys. wagonów, potrzeba było do wywiezienia zakładów benzyny syntetycznej w Policach.
Podobnie było z transportem kolejowym. W tym przypadku Sowieci brali wszystko, co tylko mogło im się przydać. Rozbierano trakcję kolejową, parowozownie, wagonownie, warsztaty naprawcze itp. Z terenów dzisiejszej Polski zniknęło około 5500 km linii kolejowych. Dla porównania łączna długość linii kolejowych w Polsce w 2010 roku wynosiła 22 046 km.
Krowa Czereśniaka była wyjątkiem
Również rolnictwo nie uniknęło strat związanych z "wyzwoleniem". Stalin osobiście podpisał rozporządzenia, na mocy których przegnano z obecnego terytorium Polski do ZSRR wielkie stada koni i bydła. Łącznie do 1 września 1945 roku zarekwirowano 506 tys. sztuk bydła, ponad 114 tys. owiec i 206 tys. koni.
Grabieże nie ominęły również rolnictwa. Tylko do 1 września 1945 roku Sowieci zarekwirowali w Polsce 506 tys. sztuk bydła, ponad 114 tys. owiec i 206 tys. koni. Na ilustracji obraz Thomasa Sidneya Coopera
Rekwizycji podlegały również płody rolne oraz ich przetwory. Już w lutym 1945 roku przetransportowano do ZSRR 72 tys. ton cukru. Z samego tylko powiatu toruńskiego wywieziono ponad 14 tys. ton zboża, 20 tys. ton ziemniaków i 21 tys. ton buraków pastewnych.
Jakby tego było mało, niezależnie od radzieckich łupiestw, "rząd polski" zobowiązał się dostarczyć "sojusznikowi" 150 tys. ton zboża, 250 tys. ton ziemniaków, 100 tys. ton słomy i 25 tys. ton mięsa.
FedEx w wersji sowieckiej
Do rozboju firmowanego przez państwo radzieckie dochodził jeszcze prywatny szaber prowadzony przez czerwonoarmistów. Aby zaprowadzić jaki taki porządek, Ludowy Komisariat Obrony pod koniec 1944 roku wprowadził specjalne przepisy regulujące ten proceder.
W ich myśl wzorowi żołnierze mogli raz w miesiącu wysłać trofiejną paczkę. Jej ciężar uzależniony był od stopnia. Dla szeregowców wynosił 5 kg. Oficerowie – jak stwierdzał Antony Beevor w książce „Berlin 1945. Upadek” – mogli wysłać paczkę dwa razy większą. Wobec generałów i oficerów jednostek Smiersza żadnych limitów nie stosowano. Bywało, że starsi oficerowie wysyłali do domów nawet całe wagony zdobyczy.
A jakie były najpopularniejsze suweniry? Była to głównie żywność, ubrania, buty, radia, zastawy stołowe, naczynia, pościel, rowery, zegarki, a nawet gwoździe, szyby czy sedesy. Skala tego wywozu również była ogromna.
Catherine Merridale w książce "Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939–1945" podaje przykład Kurska. W styczniu 1945 roku do miasta tego przyszło ledwo 300 paczek. Do końca maja ich liczba wyniosła aż 87 tys. sztuk. W pobliżu dworca wybudowano magazyn mający chronić łupy przed pogodą oraz schronisko dla brygad rozładowujących wagony i dostarczających paczki do odbiorców. A Kursk był tylko jednym z wielu takich miast.
Poza planową grabieżą prawdziwą zmorą były rabunki dokonywane przez czerwonoarmistów. Nie gardzili oni nawet sedesami
Na straganie, w dzień targowy…
Czerwonoarmiści swoje zdobycze rabowali nie tylko w Prusach, na Śląsku czy Pomorzu. Również Polacy narażeni byli na utratę prywatnego mienia. W Jeżowie koło Łodzi w październiku 1945 roku pijani żołnierze radzieccy rabowali stragany podczas odbywającego się właśnie targu. Kiedy polscy chłopi stawili opór, Sowieci odpowiedzieli ogniem i użyli granatów.
Interweniowała wówczas milicja i funkcjonariusze miejscowego UB. Krasnoarmiejcy zabarykadowali się wówczas w pobliskim budynku. Sytuacja została opanowana dopiero po przybyciu wyższego radzieckiego oficera. Zginęło wówczas 17 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Podobne przykłady można byłoby mnożyć.
Skala radzieckiej konfiskaty na przedwojennych ziemiach polskich i tzw. ziemiach odzyskanych była ogromna. Wg danych sowieckich samych przedsiębiorstw przemysłowych wywieziono wówczas 1119. Do 1 stycznia 1948 roku za naszą wschodnią granicę wyjechało 239 tys. wagonów wyładowanych surowcami, maszynami i inną zdobyczą wojenną. Nie ma pewności, czy są to dane ostateczne, ponieważ dokumenty dotyczące rekwizycji zostały zniszczone.
Do 1 stycznia 1948 roku za naszą wschodnią granicę wyjechało 239 tys. wagonów wyładowanych surowcami, maszynami i inną zdobyczą wojenną
W 1946 roku Polacy oszacowali straty spowodowane radzieckimi grabieżami na 375 mln dolarów i to wyłącznie te poniesione na terenie Polski centralnej i utraconych ziem wschodnich. Łącznie z terenami poniemieckimi było to 2 miliardy 375 milionów dolarów według wartości walut z 1938 roku. Do tego należałoby dodać jeszcze szkody spowodowane przez Armię Czerwoną na ziemiach polskich (nie wliczając w to zniszczeń w wyniku działań wojennych!). Obliczano ich wysokość na 292,5 mln dolarów.
Nawet jeśli pominiemy rabunki na „ziemiach odzyskanych”, łącznie wychodzi ponad 667 milionów. W przeliczeniu na dzisiejszą wartość dolara, jest to kwota od 11 do ponad 54 miliardów (zależnie od zastosowanego kalkulatora). A przecież należałoby jeszcze doliczyć odsetki…
Zaiste, słono musieliśmy płacić za przywilej „wyzwolenia” przez "bratnie" oddziały radzieckie. Może najwyższa pora poprosić przyjaciół ze wschodu o rekompensatę?
Źródła:
- Małgorzata Barwicka, Łupy wojenne, „polska-zbrojna.pl”, 27 czerwca 2014.
- Antony Beevor, Berlin 1945. Upadek, Znak Horyzont 2015.
- Norman Davies, Europa Walczy 1939–1945, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 2008.
- Catherine Merridale, Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939–1945, Dom Wydawniczy Rebis 2007.
- Bogdan Musiał, Wojna Stalina. 1939–1945. Terror, grabież, demontaże, Zysk i S-ka Wydawnictwo 2012.
- Krzysztof Błażejewski, Największy rabunek w dziejach Pomorza i Kujaw, „Express Bydgoski”, 17 czerwca 2005.
- Joanna Leszczyńska, Znienawidzona Armia Czerwona w Łodzi, „Dziennik Łódzki”, 26 lutego 2012.
Zainteresował Cię artykuł? Na CiekawostkachHistrycznych.pl przeczytasz również o tym, jak Polki broniły się przed gwałtami czerwonoarmistów?