Roman Giertych wzywa policję z powodu ekipy TVP. "Prywatne domy nie należą jeszcze do PiS"
Dziennikarze TVP zjawili się pod kancelarią Romana Giertycha, który broni posła PO Stanisława Gawłowskiego. Adwokat kazał im opuścić korytarz, ale ci odmówili, wobec czego ten zadzwonił na policję.
Sejm w czwartek zgodził się na tymczasowe zatrzymanie i aresztowanie Stanisława Gawłowskiego. Były wiceminister środowiska za rządów PO nie pojawił się jednak na głosowaniu, ponieważ udał się do kancelarii swojego pełnomocnika Romana Giertycha. Polityk PO dobrowolnie zrzekł się immunitetu. Prokuratura ma zamiar przedstawić mu pięć zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym.
Prawnik napisał na Twitterze, że jeśli parlamentarzyści przegłosują zgodę na zatrzymanie posła PO, to będzie to "pierwsze polityczne zatrzymanie od roku 1989 r.". Podał też adres swojej kancelarii. Na miejsce przyjechali dziennikarze różnych redakcji, w tym TVP.
Giertych nie był zadowolony z ich obecności, więc nakazał im opuszczenie schodów, które blokowali przed kancelarią. Ci odmówili, więc adwokat wezwał policję zarzucając ekipie TVP naruszenie miru domowego.
"Policja wynosiła Obywateli RP, niech sprawdzą się u mnie. Prywatne domy nie należą jeszcze do PiS" - komentował całą akcję prawnik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl