Rolandy spod Bagdadu
Pod koniec września w pobliżu Hilli w środkowo-południowej strefie stabilizacyjnej Iraku nasi żołnierze odnaleźli cztery rakiety przeciwlotnicze Roland. Płk Eugeniusz Mleczak, rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej podał błędnie, że wszystkie zostały wyprodukowane w 2003 roku. Doszło do głośnego skandalu międzynarodowego.
Podczas naszej wyprawy do Iraku detektyw Krzysztof Rutkowski znalazł siedem rakiet ziemia – powietrze typu Roland oraz kilkaset sztuk sprawnej amunicji przeciwpancernej i przeciwlotniczej. Ich identyfikacja zajęła mu zaledwie kilkanaście minut.
Wojenne cmentarzysko
O tym, że na złomowisku sprzętu wojskowego pod Bagdadem można kupić amunicję i rakiety dowiedzieliśmy się od miejscowych ochroniarzy.
– Złomowisko znajduje się 15 km za Bagdadem, tuż przy szosie w kierunku Babilonu. To właśnie tam szabrownicy wydobywają przydatne jeszcze do wykorzystania urządzenia z rozbitych czołgów, bojowych wozów piechoty, wyrzutni rakietowych, innego sprzętu wojskowego i sprzedają je handlarzom. To, co was interesuje możecie od nich kupić za kilka dolarów – mówi nasz informator.
Wyruszamy rankiem samochodem. Dwupasmowa szosa z Bagdadu do Babilonu jest prosta jak stół. Po kilkunastu minutach jazdy jesteśmy na miejscu. Złomowisko robi upiorne wrażenie. Na przestrzeni kilkunastu hektarów widać setki spalonych czołgów, bojowych wozów piechoty, podziurawionych pociskami samochodów, dział, wyrzutni rakietowych. W jednym z wraków znajdujemy nadpalony zeszyt. Jest zapisany starannym pismem arabskim. Są w nim również jakieś wyliczenia. Prawdopodobnie należał do dowódcy zniszczonej przez amerykańską bombę wyrzutni rakietowej. Z potrzaskanego transportera wyciągamy taśmy załadowane amunicją do wielokalibrowego karabinu maszynowego.
Wystarczy otrzepać ją z piasku, załadować do karabinu – i można strzelać. Nabojów są setki. W pobliżu innego transportera wygrzebujemy z ziemi pociski armatnie. To niewybuchy. Mogą eksplodować w każdej chwili.
Bezczelni szabrownicy
Dwóch utytłanych w smarach wyrostków usiłuje przetoczyć na pobocze drogi rakietę. To zadanie przerasta jednak ich siły. Zatrzymują się więc co parę metrów i odpoczywają.
Pocisk, na którym sobie przysiedli, ma zamontowany zapalnik.
„Piorun”, nasz ekspert w dziedzinie ładunków wybuchowych, uspokaja nas: - Zapalnik jest uszkodzony. Ktoś próbował go rozebrać.
Choć Rutkowski i jego ochroniarz są w mundurach wojskowych, Irakijczycy nic nie robią sobie z naszej obecności. Pstrykamy zdjęcia. Przerywają pracę, podchodzą do nas.
Pytamy o Rolandy. Proszą o pieniądze. Żeby zachęcić nas do większej szczodrości na migi pokazują, że więcej rakiet znajduje się w pobliżu, w zasobnikach podwieszonych na belkach wież bojowych.
Te urządzenia są jednak ogołocone ze wszystkiego, co można było wykręcić. Detektywi uważnie oglądają rakiety. Mówią, że mają sprawne głowice i silniki. Skóra cierpnie na myśl, co by się stało, gdyby wpadły w ręce terrorystów! Krzysztof Rutkowski ściąga z wyrzutni tabliczki znamionowe.
– To na wszelki wypadek, gdyby ktoś zechciał podważyć nasze słowa – mówi.
Z tabliczek wynika, że wyrzutnie i rakiety zostały wyprodukowane w latach 1983-85. W 2003 r. miały przejść kolejny przegląd techniczny.
Dwa miesiące temu cztery podobne rakiety przeciwlotnicze Roland odnaleźli polscy żołnierze. Trzy z nich były umieszczone na wyrzutni, czwarta leżała kilometr dalej. Na wszystkich również widniał napis 2003.
Płk Eugeniusz Mleczak, rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej podał, że jest to rok produkcji rakiet. Wynikało z tego, że trafiły do Iraku mimo obowiązującego embarga na handel bronią z tym państwem.
Informacja podana przez polskie MON wywołała ostrą reakcję francuskich polityków. Prezydent Francji Jacques Chirac zdecydowanie zdementował doniesienia strony polskiej.
Rzeczniczka francuskiego MSZ oświadczyła, że od lipca 1990 roku Francja nie autoryzowała żadnej dostawy sprzętu wojskowego do Iraku. Gdy okazało się, że Francuzi mają rację, polski minister obrony przeprosił ich za podanie błędnych informacji.
Pod kontrolą ambasady
O znalezisku pod Bagdadem Krzysztof Rutkowski powiadomił Ambasadę Polską. Jej szef Tomasz Giełżecki nie zlekceważył ostrzeżenia. Wiadomość szybko przekazał dowództwu wojsk amerykańskich w Iraku.
– Jeszcze tego samego dnia spotkałem się z płk. Jefferem Vollterem i poinformowałem go o znalezisku. Amerykanin był bardzo zainteresowany sprawą. Mówił, że odkrycie składu broni i amunicji na złomowisku jest dla niego sporym zaskoczeniem. Zapewnił, że szybko zajmą się sprawą – zaznacza Krzysztof Rutkowski.
Następnego dnia amerykańscy żołnierze, których wysłano na złomowisko sprzętu wojskowego pod Bagdadem, wysadzili w powietrze znalezione przez nas rakiety i amunicję.
Edward Mazurkow