Rokita: zeznania Wandy Marciniak pokazują jak działa państwo
Zeznania Wandy Marciniak nie są szczególnie istotne dla wyjaśnienia afery Rywina, ale są interesujące z punktu widzenia wiedzy o działaniu państwa. Dowiadujemy się z nich o dość niezwykłych okolicznościach, w jakich prokuratura w Warszawie przygotowywała się do przesłuchania Leszka Millera – powiedział członek sejmowej komisji śledczej Jan Rokita w „Salonie Politycznym Trójki”.
Kamil Durczok: W radiu nie widać, tylko słychać, więc to, co państwo słyszą to jest szelest 77 kart odtajnionych przesłuchań prokurator Wandy Marciniak. Co z nich wynika panie pośle?
Jan Rokita: Ja już to wielokrotnie mówiłem. One nie są jakoś szczególnie istotne dla wyjaśnienia afery Rywina. Natomiast są interesujące z punktu widzenia wiedzy o działaniu państwa. Dowiadujemy się z nich - częściowo już to wiedzieliśmy - o tych dość niezwykłych okolicznościach, w jakich prokuratura w Warszawie przygotowywała się do przesłuchania Leszka Millera. To wręczanie pytań, wyznaczanie terminu. Rzeczy wyjątkowo ekstraorydynaryjne. I jak pani prokurator mówiła nieznane w prokuraturze w czasie jej 14-letniej kariery zawodowej. No i dowiadujemy się o tym, że wedle pani prokurator w Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie niezależności w prowadzeniu śledztw prokuratorzy nie mają i dlatego ona stamtąd odeszła.
Kamil Durczok: A wynika z nich coś panie pośle, co uzasadniałoby wygłoszenie takiego oto zdania:"...Bogu dzięki, że są jeszcze prokuratorzy, którzy gotowi są zaryzykować pozycje dla honoru i przyzwoitości..."?
Jan Rokita: Tak.
Kamil Durczok: A pan wie, kto to powiedział i kiedy?
Jan Rokita: Kto to powiedział, nie pamiętam.
Kamil Durczok: Pan to powiedział. Po pierwszej publikacji w Życiu Warszawy dotyczącej Wandy Marciniak.
Jan Rokita: Bardzo możliwe. Tak. Dlatego, że wydaje się, że Wanda Marciniak jest bardzo przyzwoitym człowiekiem i że mówiła z głęboką otwartością, choć miała w tej materii wahania służbowe. Prokuratura jest przecież instytucją bardzo ścisłej służbowej podległości.
Kamil Durczok: Panie pośle, ale warto jednak przypomnieć, że teza tego artykułu była jednak inna. Że pani prokurator Marciniak odchodzi z pracy w prokuraturze dlatego, że nie zgadza się na werdykt taki oto, że akt oskarżenia zostaje zawężony wyłącznie do Lwa Rywina, a nie obejmuje Roberta Kwiatkowskiego?
Jan Rokita: A to bzdury kompletne. Ale to od czasu do czasu w gazetach tego typu opinie się pojawiają. To w żaden sposób nie zmienia mojej oceny ważności i przyzwoitości zeznań Wandy Marciniak. Ale oczywiście ta wersja podana wtedy przez dziennikarkę nawiasem mówiąc przez panią prokurator była dementowana następnego dnia w tej samej gazecie, więc o tym, że to jest nieprawda to my już wiemy nie wskutek odtajnienia tych zeznań, tylko od wielu, wielu tygodni.
Kamil Durczok: Panie pośle, a czy odtajnienie tych zeznań, nie jest dowodem na to, że w tej sprawie, jak chyba w niewielu innych każdy widzi to, co chce widzieć?
Jan Rokita: Ja dzisiaj z pewnym takim zdumieniem, powiem szczerze wysłuchałem wiadomości radiowych o świcie. Naszła mnie refleksja o kondycji polskiego dziennikarstwa. Albo części przynajmniej polskiego dziennikarstwa. Mianowicie dowiedziałem się z wysłuchanych rano wiadomości radiowych, nie powiem, w którym programie radia...
Kamil Durczok: Błędu pan już nie popełni?
Jan Rokita: Nie.(śmiech), że... człowiek się uczy.