Rokita i J.Kaczyński o tworzeniu nowego rządu
Kandydat PO na premiera Jan Rokita oświadczył, że to premier zgłasza kandydatów na ministrów. Jak dodał, logika, zgodnie z którą "ktoś ma ministrów, a w związku z tym może nimi z zewnątrz sterować", to "logika klęski następnego rządu". Natomiast kandydat PiS na szefa rządu Jarosław Kaczyński skrytykował koncepcję rządu autorskiego.
14.09.2005 | aktual.: 14.09.2005 07:45
Obaj politycy spotkali się we wtorek wieczorem, w programie "Teraz my!" telewizji TVN.
Wcześniej we wtorek kandydat PiS na prezydenta Lech Kaczyński zapowiedział, że nie będzie takiej koalicji PO-PiS, w której Platforma miałaby stanowiska premiera, ministra finansów i "trzeciego pod względem ważności" ministra spraw zagranicznych.
Nie rozumiem co to znaczy mieć ministra (...) Konstytucja stwierdza, że premier zgłasza kandydatów na ministrów. Logika, wedle której ktoś ma ministrów, a w związku z tym może nimi z zewnątrz sterować (...), jakaś partia polityczna zagrabia po raz kolejny jakieś urzędy, to jest, moim zdaniem, logika klęski następnego rządu - powiedział Rokita w telewizji TVN.
W jego opinii, ambicją nowego rządu musi być to, żeby znaleźć skład rządu złożony z ludzi wybitnych, wspieranych przez dwie rządzące, czy też zwycięskie potencjalnie, partie polityczne. I tylko takie przedsięwzięcie ma sens - dodał.
Rokita zapewnił, że zgodzi się na "każdego wybitnego człowieka w tym rządzie". Ponieważ moim marzeniem jest to, ażeby stworzyć rząd, w którym wszyscy ministrowie będą wybitniejszymi ludźmi od swojego premiera - dodał.
Kaczyński, jak zaznaczył, "z wielką przykrością" słyszy że dzisiaj wraca pomysł rządu autorskiego. Rządy koalicyjne na świecie - a ja bym bardzo radził, żeby jednak doświadczenia światowej demokracji brać pod uwagę - powstają na zasadzie kompromisu między dwiema partiami - zauważył.
Jeżeli te partie potrafią znaleźć wiele punktów wspólnych - sądzę, że między nami takim punktem wspólnym jest potrzeba naprawy państwa - to wtedy dobranie ludzi, rzeczywiście możliwie najwybitniejszych do poszczególnych resortów jest rzeczą do przeprowadzenia trudną,(...) ale być może możliwą - powiedział polityk PiS.
Natomiast jeśli by przyjąć, że to jest zasada jakby jednostronna, to wtedy nie ma po prostu rządu koalicyjnego i to jest wtedy rzecz, nie ukrywam, bardzo trudna do przeprowadzenia, w szczególności jeżeli między partiami wynik (wyborczy) jest podobny - podkreślił Kaczyński.
Jak dodał, jest osiem resortów, którymi PiS jest głównie zainteresowane. To są resorty, do których wydaje nam się, że mamy bardzo dobrych fachowców - mówił. Sądzę, że porozumieć się można, ale pod jednym warunkiem, że ego, nawet premiera, zostanie cokolwiek zredukowane. Ja swoje jestem gotów zredukować - zaznaczył.
Za oczywiste uznał to, że rządem kieruje premier, a nie partie. Jeżeli chodzi o taką zasadę, że premier zostaje premierem i później zupełnie nie licząc się z partnerami powołuje rząd (...) no to rzeczywiście byłoby niezmiernie trudne - powiedział Kaczyński.
Rokita powtórzył, że jeśli zostanie premierem to będzie prosił Kaczyńskiego, żeby zechciał być jego zastępcą. Nie chciał powiedzieć, jakie ministerstwo, by mu zaproponował. Kaczyński powiedział, że dla Rokity ma stanowisko wicepremiera i kilka resortów (do wyboru), w tym spraw zagranicznych.
Temperatura debaty była najwyższa w części dotyczącej podatków. Punktem wyjścia był spot PiS, w którym mówi się i pokazuje, że w konsekwencji wprowadzenia podatku liniowego PIT, CIT, VAT na poziomie 15% - co jest sztandarową propozycją PO - w lodówkach Polaków będzie mniej jedzenia, w apteczkach mniej lekarstw, a pokojach dziecinnych mniej zabawek.
Rokita stwierdził, że "przyjaciele z PiS robią błąd emitując tego rodzaju propagandowe filmiki, które nie mówią prawdy o rzeczywistości, a są dość nieprzyjemne". Dodał jednak, że w przedwyborczej rywalizacji o zwycięstwo bywa tak, że strona która ma trochę kłopotów - a jego zdaniem w takiej sytuacji jest teraz PiS - staje się "trochę bardziej agresywna".
Według Kaczyńskiego, propozycja podatkowa PO prowadzi do tego, że "grupa ludzi gorzej uposażonych straci dość poważnie". I to trzeba było pokazać, bo ludzie tego chyba dotąd nie wiedzieli - powiedział lider PiS.
Rokita zapewnił, że jeśli PO wygra wybory to, dla "przełamania bezrobocia i przyspieszenia wzrostu gospodarczego", wprowadzi jednolitą stawkę podatku na poziomie 15%. Na co Kaczyński odparł, że PiS nie zgodzi się, aby "kilkanaście milionów podatników w Polsce płaciło wyższe podatki".
Na pytanie prowadzących program, czy oznacza to, że nie ma koalicji, Kaczyński odparł, że "nie takie rzeczy bywały jeśli chodzi o spory". Dodał, że jest przekonany, iż koledzy (z PO) wiedzą, że "3x15%" nie przejdzie, ale jest kampania wyborcza, muszą się tego trzymać.
Natomiast Rokita oświadczył, że traktuje argumentację przeciwną podatkowi liniowemu, padającą ze strony PiS, jak innych partii, jako "falę potężnej nieprawdziwej propagandy". Stwierdził jednak, że "szlag go nie trafia", jak ogląda reklamówki PiS, bo myśli sobie, że "Polacy są mądrzejsi od tych reklamówek". Według polityka PO, "cała ta propaganda" opiera się na założeniu, że jednolita stawka podatkowa prowadzi do podwyższania podatków.
Otóż musielibyśmy być kompletnymi wariatami, żeby przy naszych poglądach proponować podwyższanie podatków. Nasz pogląd polega na obniżaniu podatków dla wszystkich i obniżaniu wydatków publicznych. Nasi przeciwnicy twierdzą że chcemy podwyższyć podatki - to absolutny absurd - powiedział Rokita.
Jednak według Kaczyńskiego to, iż propozycje podatkowe PO prowadzą w efekcie do podwyższenia podatków dla pewnej części społeczeństwa, to "jest niestety prawda".