Rokita atakuje, Miller pod ścianą
Premier Leszek Miller, zeznając przed sejmową komisją śledczą, podtrzymał opinię, że Jan Rokita (PO) dopuścił się manipulacji w czasie zadawania mu pytań. Rokita uznał natomiast, że istnieje podejrzenie, iż premier w prokuraturze złożył fałszywe
zeznania. Przesłuchanie przerwali protestujący bezrobotni.
18.06.2003 | aktual.: 18.06.2003 18:41
Na początku posiedzenia komisji Rokita oświadczył, że chce, by złożyła ona w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przez Millera przestępstwa złożenia fałszywych zeznań. Chodzi o zeznania premiera z 10 kwietnia, gdzie Miller - zdaniem Rokity - miał powiedzieć, iż nie był informowany o rozmowach prowadzonych przez Lecha Nikolskiego, (b. szefa gabinetu politycznego premiera) z jednym z koncernów prywatnych w sprawie ustawy o rtv (chodzi o wizytę Nikolskiego w Agorze).
Według Rokity, zeznania Nikolskiego przed komisją i poniedziałkowe zeznania premiera w tej sprawie, wskazują, że jest inaczej niż Miller zeznał w prokuraturze.
Nałęcz apeluje o "większy namysł"
Rokita zaproponował, by Biuro Legislacyjne Sejmu przygotowało zgłoszenie do prokuratury o popełnieniu przez Millera przestępstwa. Szef sejmowej komisji śledczej Tomasz Nałęcz (UP) apelował do Rokity o "większy namysł". Przypominał, że komisja wielokrotnie stwierdzała rozbieżności w zeznaniach świadków. Sprawę ewentualnego złożenia wniosku do prokuratury ma rozpatrzyć prezydium komisji śledczej.
Premier powiedział, że poprosił Nikolskiego, by interesował się przebiegiem prac legislacyjnych nad projektem nowelizacji i informował go, kiedy uzna to za stosowne, o swoich spostrzeżeniach. Podkreślił, że Nikolski nie miał żadnej dyspozycji dotyczącej prowadzenia negocjacji; od tego był minister kultury.
"Od czasu do czasu" Nikolski przedkładał opinie
Wyjaśniał, że "od czasu do czasu" Nikolski przedkładał mu swoje oceny i opinie. "Czynił to w sposób okresowy. To nie było tak, że jak minister Nikolski spotkał się z kimś, to godzinę potem przychodził do mnie i składał sprawozdanie: że spotkał się z tym i tym i wynika z tego to i to. Zresztą to nie byłoby możliwe, bo traktowałem prace nad tą ustawą jako coś rutynowego, pracowaliśmy nad dziesiątkami ustaw" - powiedział Miller. Dodał, że nie otrzymywał wykazu spotkań Nikolskiego, które już się odbyły, albo miały się odbyć.
Nawiązał też do poniedziałkowego przesłuchania, gdy Rokita wypytywał go o procedury zawarte w regulaminie Rady Ministrów, dotyczące tworzenia prawa, jak i o poszczególne decyzje, jakie podejmował jako premier w związku z przygotowaniem w rządzie projektu nowelizacji ustawy o rtv. Premier zarzucił wówczas posłowi, że wybiórczo cytuje regulamin prac rządu i tym samym dopuszcza się "ordynarnej manipulacji".
Miller oświadczył w środę, że na etapie rządowych przygotowań projektu nie obowiązywał jeszcze podpisany przez niego regulamin prac Rady Ministrów, ale stary - przyjęty uchwałą z 25 lutego 1997 r., nieporozumieniem jest więc posługiwanie się w odniesieniu do prac nad projektem nowym regulaminem, który wszedł w życie 5 kwietnia 2002 r.
"Posługiwanie się drugim z tych regulaminów przy analizie działalności legislacyjnej Rady Ministrów i jej organów, w okresie od lutego do marca 2002 r., jest delikatnie mówiąc, wyrażam się najdelikatniej jak umiem, nieporozumieniem" - zaznaczył szef rządu. Dodał, że regulaminy różnią się w zapisach, na które powoływał się Rokita.
Poseł PO podtrzymał jednak wszystkie swoje pytania do premiera i zaznaczył, że "instytucje" regulaminowe, na które się powoływał, są wymagane przez oba regulaminy, które są w tych miejscach zbieżne.
"Manipulacja miała niewątpliwie miejsce"
Premier nadal utrzymywał, że w poniedziałek "manipulacja miała niewątpliwie miejsce", dlatego, że poseł PO pominął, przy pytaniach dotyczących trybu prac w rządzie nad nowelizacją, jeden z przepisów regulaminu Rady Ministrów.
Natomiast Rokita - który od momentu gdy zaczął powtórnie zadawać pytania, zwracał się do premiera kodeksową formułą "proszę świadka" - chciał dowieść, że Miller trzykrotnie wprowadził w błąd komisję. Według posła PO, zarzut "ordynarnej manipulacji", sformułowany wobec niego przez premiera, "jest nieuzasadniony i nosił charakter osobistej inwektywy".
Rokita zaznaczył, że Miller trzykrotnie sformułował w poniedziałek ocenę, iż wszystkie procedury z regulaminu prac rządu, o które wówczas pytał Rokita, nie mają zastosowania. "Twierdzę, że te procedury obowiązują, a zeznanie świadka wprowadza komisję w błąd" - powiedział poseł.
Kwestia zniknięcia słów w kluczowym fragmencie
"Czy świadek podtrzymuje oświadczenie, że 'wszystkie procedury, o których wspominał pan poseł Rokita 16 czerwca 2003 roku nie obowiązują'?" - pytał Millera. Ten odparł, że miał na myśli "ogólne wrażenie", iż z niewyjaśnionych dla niego motywów, Rokita "posługując się konkretnym tekstem, nie przytoczył wszystkich ważnych dla ogólnego wydźwięku przepisów" regulaminu.
Rokita zainteresował się też kwestią zniknięcia z tekstu projektu nowelizacji ustawy o rtv dwóch słów w kluczowym fragmencie dotyczącym koncentracji w mediach. Poseł odczytał dokument, który - jak podkreślił - świadczy o tym, że nieprawdziwe jest stwierdzenie, iż zniknięcie słów: "lub czasopisma" było błędem technicznym.
W przytoczonej przez niego notatce ze spotkania z 25 marca 2002 r. w rządowym Centrum Legislacji - które miało na celu "dopracowanie pod względem legislacyjnym i redakcyjnym" projektu nowelizacji - napisano, że w jego trakcie przedstawiciele wnioskodawcy (ministra kultury) poinformowali, iż nastąpiła zmiana treści jednego z przepisów "polegająca na skreśleniu w tym przepisie wyrazów 'lub czasopisma'". Wypadnięcie tych słów oznaczało brak zakazu nabywania ogólnopolskiej TV przez wydawców czasopism.
Rokita poprosił premiera o odniesienie się do fragmentu dokumentu, mówiącego, że "ta zmiana nastąpiła na wniosek przedstawiciela wnioskodawcy, i że nastąpiła po posiedzeniu Rady Ministrów, innymi słowy, że dokonano fałszerstwa celowego".
"Pozostaję przy swojej opinii: sekretarz Rady Ministrów określił zaistniałą pomyłkę jako błąd techniczny, nie mam żadnych podstaw aby wątpić w kompetencje pana doktora Aleksandra Proksy" - odpowiedział premier.
Powrót do bezpośrednich zwrotów
Miller także odpowiadał Rokicie w trybie kodeksowym, zwracając się do przewodniczacego komisji. Dopiero pod koniec przesłuchania obydwaj wrócili do poprzednio stosowanych, bezpośrednich zwrotów: "panie premierze", "panie pośle".
Jak podkreślił, sekretarz Rady Ministrów w trybie pilnym wyjaśnił sprawę i potwierdził, że był błąd oraz zaproponował, że - aby uniknąć wszelkich wątpliwości - rząd potwierdził prawidłową wersję tekstu. Premier dodał, że 2 kwietnia skierował do marszałka sprostowanie do tekstu projektu nowelizacji.
Rokita zapytał premiera, na czym według niego polega błąd techniczny albo zgubienie wyrazu - "czy tu wchodzi w grę działalność ludzka, świadoma".
"Zapis, który został uzgodniony na posiedzeniu Rady Ministrów brzmiał: 'jest właścicielem dziennika lub czasopisma o zasięgu ogólnokrajowym'. W przesłanym przeze mnie projekcie te słowa 'lub czasopisma' nie znalazły się, ale nie mogę powiedzieć z jakich powodów. W każdym razie sekretarz Rady Ministrów, który dla mnie jest autorytetem w tej sprawie, informował, że było to wynikiem błędu technicznego" - odpowiedział premier.
Rokita pytał też premiera, jak to możliwe, że po druzgocącej opinii Komitetu Integracji Europejskiej w sprawie ustawy o rtv, zaakceptował protokół stwierdzający, że rząd przyjął ustawę, która zawiera przepisy dostosowujące polskie przepisy do ustawodawstwa UE. "Aż się boję tego powiedzieć, ale to jest poświadczenie nieprawdy w dokumencie Rady Ministrów" - podkreślił poseł PO.
"Pan przesadza panie pośle"
"Pan przesadza panie pośle" - odparł Miller. Podkreślił, że druga opinia przygotowana przez KIE zawierała pozytywną opinię na temat projektu ustawy o rtv.
Miller zeznał też m.in., że nie zadawał szefowi Telewizji Polsat Zygmuntowi Solorzowi pytania: "co moglibyśmy dla ciebie zrobić, żebyś nie sprzedał się Agorze". Dodał, że tym bardziej nie stawiał Solorzowi żadnych warunków.
W końcowym oświadczeniu szef rządu wyraził ubolewanie, "jeśli ktoś uznał, że panującą podczas przesłuchania atmosferę można było uznać za przesadną" z jego przyczyny. Wychodząc uścisnął dłonie wszystkim członkom komisji.
Posiedzenie komisji zostało przerwane prze grupę członków Ruchu Obrony Bezrobotnych, którzy zorganizowali demonstrację pod oknami sali sejmowej w której odbywało się przesłuchanie. Domagali się, by rząd i Sejm zajęli się sprawami ludzi bez pracy, a nie komisją śledczą, którą uważają za "farsę".
Z protestującymi rozmawiali m.in. Nałęcz i Rokita. Udało im się przekonać członków ROB by umożliwili kontynuację przesłuchania premiera. Bezrobotni spotkali się następnie z marszałkiem Sejmu Markiem Borowskim.
Komisja postanowiła, że wezwie na świadków: szefa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Cezarego Banasińskiego oraz sekretarza Rady Ministrów Aleksandra Proksę.
Następne posiedzenie, 1 lipca, rozpocznie się od rozpatrzenia wniosku o powołanie na świadka prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.