Rodziny posłów leczą od ręki
Oto straszna prawda o polskiej służbie zdrowia. Zabieg, na który zwykły pacjent musi czekać w państwowym szpitalu nawet rok, rodzina posła ma bez kolejki. Reporter „Faktu” zadzwonił do szpitala w Rzeszowie, podając się za pracownika biura poselskiego parlamentarzystki z Podkarpacia. Poprosił dyrektora placówki o pilną konsultację u kardiologa. Wolny termin się znalazł.
07.07.2008 06:41
Matka pani posłanki ma problemy z sercem – przekonywał dziennikarz. Jedno zdanie wystarczyło, by drzwi do szpitala stanęły otworem. Błyskawicznie znalazł się wolny termin wizyty u kardiologa i miejsce na koronarografię – zabieg, do którego ustawiają się najdłuższe kolejki pacjentów.
Normalnie na ten zabieg czeka się rok. Ale wie pan, to już jest moja głowa w tym, żeby sobie z tym poradzić – uspokajał fałszywego asystenta posłanki dyrektor szpitala Janusz Solarz.
W tym samym czasie przed gabinetem szpitalnego kardiologa ustawiła się długa kolejka. Ludzie, którzy w niej stali, zapisali się na wizytę trzy tygodnie wcześniej. Ci, którzy chcieli wejść do lekarza od ręki, byli odsyłani z kwitkiem.