Rodziny policjantów będą się domagały sprawiedliwości
Rodziny zastrzelonych policjantów będą się
domagały ukarania dowodzących akcją ratunkową w sieradzkim
więzieniu - zapowiada "Dziennik Łódzki".
29.03.2007 | aktual.: 29.03.2007 06:07
Ofiary strażnika zbyt długo czekały na pomoc. Godzina i 57 minut. Tak długo wykrwawiali się na dziedzińcu sieradzkiego więzienia trzej policjanci postrzeleni przez wartownika Damiana C. Tymczasem koledzy umierających próbowali negocjować z desperatem.
Gdyby podjęli bardziej zdecydowane działania, przynajmniej jeden policjant mógłby przeżyć. Są o tym przekonani bliscy jednej z ofiar tragedii. Chcą zaskarżyć władze więzienia, policję i lekarzy, czyli wszystkich, których obarczają winą za zbyt powolną akcję ratunkową.
Magda Werstak straciła w sieradzkim więzieniu 32-letniego męża Andrzeja. Wierzę w to, że można było mu pomóc. Był młody i silny. Gdyby tylko od razu trafił na stół operacyjny... - szczupła brunetka w czarnym golfie nie może opanować łez. Podobnie Danuta Werstak, matka zabitego policjanta. Kobiety wspierają się.
Obie zdecydowały, że będą się domagać ukarania wszystkich, którzy nie potrafili doprowadzić do błyskawicznego unieszkodliwienia strzelającego wartownika. Ja tak tego na pewno nie zostawię. Andrzej leżał tam i umierał dwie godziny. Nikt mu nie pomógł. Tylu wyszkolonych, uzbrojonych ludzi nie mogło uporać się z jednym strażnikiem więziennym? - mówi rwącym się z rozpaczy głosem wdowa. Nie wyklucza, że połączy siły z pabianicką prokurator, niedoszłą żoną drugiego z zabitych policjantów, 40-letniego sierżanta sztabowego Wiktora Będkowskiego.
Kobieta nie podjęła jeszcze decyzji. Nie ma siły rozmawiać. Za dwa miesiące miała wziąć ślub. Wiktor był mężczyzną jej życia. Miał silny organizm. Dostał w głowę i klatkę piersiową. Walczył o każdy oddech, kiedy karetka wiozła go do szpitala. Zajęli się nim najbardziej doświadczeni lekarze, w tym specjaliści ściągnięci z Łodzi. Niecałe pięć godzin później Wiktor Będkowski przegrał walkę z losem.
Co zrobi rodzina trzeciego z poległych policjantów, 31-letniego sierżanta Bartłomieja Kuleszy? Jeszcze nie wiadomo. Bliscy policjanta potrzebują czasu, żeby ochłonąć. Jego żona jest cywilną pracownicą policji, a matka do niedawna była na cywilnym etacie w KWP. Przeszła na emeryturę.
Józef Mizerski, rzecznik sieradzkiej prokuratury, która bada sprawę wypadku w sieradzkim więzieniu, nie chciał w środę komentować informacji o tym, że rodziny zastrzelonych policjantów zamierzają złożyć wniosek o ściganie i ukaranie kierujących akcją w sieradzkim więzieniu.
Rzeczniczka KWP w Łodzi Magdalena Zielińska powiedziała gazecie, że właśnie dzięki dobrze przeprowadzonej akcji udało się uniknąć kolejnych ofiar. W akcji wzięło udział 226 policjantów z Sieradza i Łodzi oraz oddział antyterrorystyczny. Były też 32 radiowozy, wóz opancerzony i śmigłowiec.
Taka armia dobrze uzbrojonych i przeszkolonych ludzi przez dwie godziny nie mogła uporać się ze zdesperowanym 28-latkiem. Tymczasem zegar tykał. Dla śmiertelnie rannych ważna była każda minuta. Czy policjanci wyciągną wnioski z tej tragedii? Czy przestaną się obawiać strzelać do przestępców - pyta "Dziennik Łódzki". (PAP)