Rodziny ofiar katastrofy żądają 29 mln zł
Do Ministerstwa Obrony Narodowej wpłynęło 29 pozwów - wezwań przedprocesowych do zapłaty, skierowanych przez jedną z gdyńskich kancelarii w imieniu członków rodzin dwudziestu ofiar katastrofy wojskowego samolotu transportowego CASA pod Mirosławcem. W sumie chodzi o kwotę 29 mln zł.
15.12.2010 | aktual.: 15.12.2010 16:39
- Każde roszczenie opiewa na milion złotych tytułem zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych - powiedział rzecznik MON Janusz Sejmej. Dopytywany o szczegóły odpowiedział tylko, że dokumenty wpłynęły ok. południa i są analizowane przez departament prawny MON. Zapowiedział, że wszelkie decyzję będą podejmowane po dokonaniu oceny dokumentów.
Zgodnie z prawem, jeżeli kwota roszczenia wobec Skarbu Państwa wynosi co najmniej milion złotych, urząd państwowy reprezentuje Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa.
Samolot CASA 295M o numerze bocznym 019 (fabrycznym 043) rozbił się 23 stycznia 2008 r. podczas próby lądowania w Mirosławcu (Zachodniopomorskie). W katastrofie zginęło 20 lotników - czteroosobowa załoga i 16 oficerów. Maszyna wykonywała lot na trasie Okęcie-Powidz-Krzesiny-Mirosławiec-Świdwin-Kraków, rozwoziła uczestników konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP.
Komisja badająca przyczyny tragedii uznała, że doprowadził do niej splot wielu okoliczności. Eksperci ustalili, że na katastrofę wpływ miał m.in. niewłaściwy dobór załogi i jej niewłaściwa współpraca w kabinie, niekorzystne warunki atmosferyczne na lotnisku, brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza podczas podejść do lądowania i błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy.
Według komisji na katastrofę wpływ miało też wyłączenie sygnalizacji dźwiękowej urządzenia EGPWS, pozbawiające załogę informacji o niebezpiecznym zbliżaniu się do ziemi, nadmiernym przechyleniu samolotu i o przejściu przez poszczególne progi wysokości podczas zniżania w czasie obu podejść do lądowania.
Zdaniem ekspertów katastrofie sprzyjały: brak wyszkolenia drugiego pilota w lotach w nocy i w trudnych warunkach atmosferycznych, brak doświadczenia dowódcy w lotach na tej wersji CASY, brak doświadczenia kontrolera w prowadzeniu samolotów innych niż Su-22, czy używanie przez załogę i kontrolera różnych jednostek miar. Wskazano też, że system nawigacyjny ILS, w jaki wyposażony był samolot, nie mógł być użyty, bo system ten nie działał na lotnisku w Mirosławcu.
Po tragedii stanowiska straciło pięciu wojskowych bezpośrednio odpowiedzialnych - w ocenie ministra obrony - za decyzje, które doprowadziły do katastrofy. Byli to ówczesny dowódca 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego z Krakowa, kontroler zbliżania oraz precyzyjnego podejścia, kontroler lotniska, komendant Wojskowego Portu Lotniczego w Mirosławcu i starszy dyżurny Centrum Operacji Powietrznych. W związku z katastrofą wobec 23 żołnierzy złożono wnioski o wszczęcie postępowań dyscyplinarnych; ich danych nie ujawniono.
Do tej pory w sprawie przedstawiono zarzuty dwóm osobom. Ówczesny dowódca 13. Eskadry z Krakowa ppłk Leszek L. jest podejrzany o nieumyślne niedopełnienie obowiązków ws. katastrofy wojskowego samolotu CASA. Grozi mu kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Por. Adam B., były kontroler zbliżania i precyzyjnego podejścia w Wojskowym Porcie Lotniczym w Mirosławcu, usłyszał zarzut nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym; grozi mu do dwóch lat więzienia.
Zarzuty postawiono m.in. na podstawie opinii przygotowanej przez biegłych, którą prokuratura otrzymała w grudniu 2009 r. Śledczy badający sprawę biorą pod uwagę odpowiedzialność załogi samolotu oraz osób, które były odpowiedzialne za organizację lotu i za sprowadzenie samolotu do lądowania, nie wykluczają też postawienia zarzutów innym osobom.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu otrzymała niedawno opinię uzupełniającą w sprawie katastrofy. Jej rzecznik ppłk Sławomir Schewe powiedział kilka dni temu, że do końca miesiąca spodziewana jest druga z zamówionych opinii. Przygotowanie dokumentów opóźniło się, m.in. dlatego że pracujący nad nimi biegli od kwietnia byli zaangażowani w sprawę wyjaśniania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem.
- Liczymy na to, że po przeanalizowaniu obu opinii, na początku przyszłego miesiąca uda nam się podjąć dalsze decyzje co do kolejnych czynności w śledztwie. Chcemy, by nastąpiło to najszybciej, jak to tylko możliwe - powiedział ppłk Schewe.
O planowanym złożeniu pozwów jako pierwsze poinformowały Radio ZET i "Superwizjer" TVN.