Rodziny ofiar katastrofy mają trudności w dostępie do akt?
Jak ustalił "Nasz Dziennik", w najbliższym czasie do prokuratury trafi wniosek o sporządzenie kopii wszystkich akt śledztwa smoleńskiego. Jeśli to nie przyniesie polepszenia sytuacji rodzin, sprawa będzie kierowana dalej, aż do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
22.07.2010 | aktual.: 22.07.2010 10:39
Gazeta pisze, że jeśli nie nastąpi wyraźna poprawa w dostępie rodzin poszkodowanych do akt, a także zapewnienie godnych warunków przeglądania dokumentów, sprawa zostanie skierowana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Trybunał już orzekał w sprawach o blokowanie możliwości kopiowania akt, z korzyścią dla tych, którym to utrudniano, podkreśla "ND".
Na trudności w dostępie do akt śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej z kwietnia br. uwagę zwracają rodziny tragicznie zmarłych, które posiadają status osoby pokrzywdzonej dający im prawo do wglądu w akta śledztwa. Magdalena Merta wdowa po tragicznie zmarłym Tomaszu Mercie, oceniła, że prokuratura utrudnia rodzinom dostęp do akt. - Choć w myśl prawa wolno nam przeczytać akta, realizacja tego prawa nie jest bez zarzutu. W efekcie, Gdy oglądamy makabryczne zdjęcia z katastrofy w tle grają nam jakieś "złote przeboje" w radiu słuchanym przez urzędniczki, które jednocześnie uzgadniają z rodziną listę zakupów - mówiła.
Merta zaznaczała też, że prokuratura nie wyraża zgody na kopiowanie akt, a rodzinom udostępniany jest tylko jeden egzemplarz dokumentów. - Może dojść do takiej sytuacji, że trzeba będzie sformułować wniosek do ETPC - podkreśliła.
Na niedogodności skarżył się także Andrzej Melak, brat tragicznie zmarłego w katastrofie Stefana Melaka, szefa Komitetu Katyńskiego. Jak przyznał, na lekturę akt niektóre osoby czekają nawet około miesiąca, a kiedy już dokumenty ma się przed sobą, można polegać tylko i wyłącznie na własnej pamięci i odręcznych notatkach. - Odręczne notatki, często fragmentaryczne, wyrwane z kontekstu, nie są materiałami, którymi można się posługiwać i z nimi pracować - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Melak. To nie jedyny dyskomfort. Akta można przeglądać w gabinetach, w których pracownicy prokuratury wykonują swoje codzienne obowiązki. - Gra radio, przychodzą interesanci i inne osoby, nie ma spokoju. Tak nie powinno być - ocenił. Melak przyznał, że wiele z kart udostępnianych tomów zostało utajnionych i te dokumenty są dla rodzin niedostępne.