Rodzice samobójczyni z gimnazjum nie szukają winnych
Rodzice 14-letniej Ani, która popełniła samobójstwo, nie mogąc znieść upokorzenia ze strony szkolnych kolegów, nie chcą nikogo obwiniać za jej śmierć. Jutro odbędzie się pogrzeb dziewczynki. Jej rodzina wyraziła zgodę, żeby w uroczystościach wzięli udział uczniowie i pedagodzy z gdańskiego Gimnazjum nr 2.
26.10.2006 | aktual.: 26.10.2006 09:38
Nie wiem, co się w tej szkole stało. Wiem, że nie zdążyłam pomóc - mówi Mariola H., matka 14-letniej Ani, która w sobotę odebrała sobie życie. Nikogo nie chcę obwiniać i niech inni tego nie robią, jeśli nie znają do końca przebiegu zdarzeń - dodaje.
Przyczyną tragedii było piątkowe zajście podczas lekcji. Koledzy z klasy, korzystając z nieobecności nauczycielki, obnażyli dziewczynę i sfilmowali aparatem komórkowym. Ona nie potrafiła znieść tego upokorzenia. Skryta była, bardzo wstydliwa - opowiadają krewni.
O śmierci Ani przedstawiciele Pomorskiego Kuratorium Oświaty dowiedzieli się dopiero w środę z lakonicznego faksu od dyrektora Gimnazjum nr 2. Do wielu uczniów ta informacja dotarła za pośrednictwem mediów. Dyrektor nie poinformował o samobójstwie dziewczynki ani ich, ani ich rodziców.
W środę policja przesłuchiwała pięciu gimnazjalistów, którzy znęcali się nad Anią. Trafili do Policyjnej Izby Dziecka.
Obrzeża Gdańska. Dom, w którym mieszkała Ania, stoi przy głównej ulicy. Kawałek dalej znajdują się domy tych, którzy dziewczynkę skrzywdzili. Byli sąsiadami.
Nikogo nie oskarżam - mówi Mariola H., matka Ani. W nikim nie szukam winy. Boję się myśleć, co przeżywają matki tamtych chłopców. Może powinnam do nich zadzwonić? Dodać otuchy? - zastanawia się. A czy one do niej zadzwoniły? Nie, pewnie się bały reakcji. Powtarzam: Straciłam dziecko, ale nie chcę, by inne matki spotkało to samo. Nie obwiniajcie nikogo, dopóki nie będziecie pewni - mówi.
Do tego domu rodzina H. wprowadziła się 3 czerwca. Jeszcze nie był skończony, ale Ania naciskała - wspomina pani Mariola. Chciała mieć swój pokój. Teraz ten pokój do końca życia będzie nam przypominał o tragedii - dodaje.
Ania była skryta, małomówna. O tym zajściu w szkole nie chciała opowiadać. Rodzice wiedzieli, że coś zaszło, powiadomiła ich koleżanka córki. Ale Ania sprawę bagatelizowała. "Sama to załatwię" - kwitowała próbę nawiązania rozmowy.
Nie zdążyłam jej pomóc - płacze matka. Na przystanek zajeżdża gimbus. Autobus, który przywozi uczniów z Gimnazjum nr 2. Adam Cieniewicz, kolega Ani i klasowy skarbnik, wczoraj zbierał wśród koleżanek i kolegów pieniądze na wieniec. Zebrał 125 zł. Wszyscy dawali po piątaku, nawet ci, których potem zatrzymała policja. A wieniec ma być piękny, z biało-różowych lilii.
Ilu jest uczniów klasie Ani? 24. A było 25 - mówi Adam. W dniu, w którym doszło do tego zdarzenia, Adama nie było w szkole - chorował. W sobotę poszedł więc do Ani, by odpisać lekcje. Nie zastał jej, pomagała babci przygotowywać imieniny. A potem wróciła do domu i przywiązała skakankę do szuflady... Adam pokazuje zdjęcie sprzed dwóch lat, jeszcze z podstawówki. Tu on, a tu Ania. Ładna. Na odwrocie - jej podpis.
Rodzice nie chcą publikacji zdjęcia. Chcemy mieć Anię tylko dla siebie, nie chcemy jej w gazetach - mówi Mirosław H., ojciec Ani. Ona była bardzo wstydliwa, też by się przed tym broniła - dodaje.
Irena Łaszyn
Katarzyna Gruszczyńska
Maciej Pawliko