PolskaRodzice narażają chore dzieci i ich kolegów

Rodzice narażają chore dzieci i ich kolegów

4,5-letni Adaś ponad tydzień przeleżał w łóżku z zapaleniem oskrzeli. Wrócił do przedszkola. - I pierwsze co usłyszeliśmy w szatni to świszczący, głośny kaszel kolegi, który usiadł na ławce obok syna - żali się Natalia Kuśnierz.

Rodzice narażają chore dzieci i ich kolegów
Źródło zdjęć: © WP.PL

02.12.2009 | aktual.: 03.12.2009 11:17

- Myślałam, że ten chłopczyk za chwilę wypluje swoje wnętrzności. Zrobił się czerwony, łzy mu poleciały. Ale tatuś nie przejmował się tym i dalej przebierał syna. Krew mnie zalała na myśl, że rodzice przyprowadzają do przedszkola przeziębione dzieci, które zarażają innym - nie kryje zdenerwowania nasza Czytelniczka.

Zgadzają się z tym lekarze i dyrektorzy przedszkoli. Ci ostatni od kilku tygodni wymyślają sposoby na niezdyscyplinowanych rodziców, którzy za wszelką cenę ciągną przeziębione dzieci do przedszkola.

Alicja Gularek, szefowa placówki nr 109 na os. Uroczym mówi wprost, że sprawę postawiła jasno jeszcze na początku roku szkolnego. - Na pierwszym zebraniu ogłosiłam, że przyjmujemy tylko dzieci zdrowe. Jest to ujęte w umowie - wyjaśnia dyr. Gularek.

Wanda Woźniak, dyrektor jednego z największych przedszkoli (387 dzieci) w Krakowie - przy ul. Bujaka, poszła jeszcze dalej. W porozumieniu z radą rodziców zakupiła nowoczesne termometry na czoło i nakazała rodzicom przekazywać dzieci "z rąk do rąk". Co to znaczy? Do tej pory dorośli przebierali swoje maleństwa w szatni i błyskawicznie się "zmywali".

Zanim nauczyciel się zorientował, że maluch jest w kiepskiej formie, tata czy mama już pędzili do pracy. Teraz każdy powinien Jasia czy Małgosię zaprowadzić bezpośrednio do nauczyciela. - Dziecko jest osowiałe, słabe, kaszle i kicha? Od razu w obecności taty czy mamy termometr na czoło. Ma gorączkę, proszę iść do domu - wtajemnicza dyr. Woźniak. - To działa - cieszy się.

Nie ma też żartów z chorobami w przedszkolu nr 80. Dyrektor Krystyna Poprawa nie ukrywa, że za przyprowadzenie chorego dziecka rodzica wzywa na dywanik. - Takie przypadki nauczycielki mi zgłaszają i wtedy dorosłych czeka rozmowa ze mną - zdradza dyr. Poprawa. Zachęcam także rodziców do interwencji - mówi.

Zaostrzony monitoring stanu zdrowia dzieci w placówkach zapowiada także wojewódzki sanepid. Ewa Sykut z działu epidemiologii ostrzega, że każdy chory przedszkolak powinien pozostać pod opieką rodziców.

Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl/GazetaKrakowska: Krakowski Plac Biskupi będzie drugą Krynicą?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)