Rodowicz zapłaci za wykorzystanie "Czterech pancernych"
Maryla Rodowicz musi zapłacić 37 tys. zł Aleksandrze Przymanowskiej, wdowie po Januszu, autorze książki i scenariusza serialu "Czterej pancerni i pies", za wykorzystanie w swoim teledysku scen z tego filmu - orzekł warszawski sąd apelacyjny.
27.10.2011 | aktual.: 27.10.2011 17:20
Takie jest prawomocne zakończenie trwającego od 2003 r. cywilnego procesu o ochronę praw autorskich, jaki wdowa po pisarzu, autorze tej popularnej w PRL książki i scenarzyście serialu telewizyjnego, wytoczyła znanej piosenkarce. Sąd apelacyjny zmienił wyrok sądu pierwszej instancji, który w zeszłym roku żądania Przymanowskiej oddalił.
SA stwierdził, że piosenkarka, która wykonywała w 2002 r. piosenkę "Marusia" inspirowaną serialem, powinna była uzyskać od Przymanowskiej zgodę na wykorzystanie w teledysku do piosenki scen z serialu - a tego nie uczyniła.
Z tego powodu SA nakazał Rodowicz zapłacenie Przymanowskiej 10 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę doznaną z tytułu braku tej zgody i 27 tys. zł odszkodowania. Do obu kwot należy doliczyć odsetki od 2003 r.
W teledysku Maryla Rodowicz śpiewa nostalgiczną piosenkę:
"A my, choć Szarik już padł
Wciąż nie jesteśmy na tak!
A przecież Janek, nasz Bond
Tak bardzo kochał ją
Marusia, Marusia, maja, maja
Marusia, Marusia, lublju tiebia...".
Piosenkarka pojawia się w teledysku ucharakteryzowana na filmową narzeczoną czołgisty Janka Kosa - Marusię Ogoniok - w mundurze radzieckiej sanitariuszki, hełmofonie lub berecie z pięcioramienną gwiazdą. Ujęcia z piosenkarką przeplatają się z fragmentami serialu na motywach książki Przymanowskiego. Filmowi Janek, Grigorij, Gustlik i pies Szarik zostali "wmontowani" w teledysk w taki sposób, by mogło się wydawać, że "Marusia-Rodowicz" występowała w oryginalnym serialu.
Sądy dwóch instancji zajmowały się tą sprawą dwukrotnie i wcześniej zapadały w niej różne rozstrzygnięcia, oparte także na ekspertyzach biegłych od prawa autorskiego. Czwartkowy wyrok SA ostatecznie zamyka sprawę i - jak twierdzi pełnomocniczka Przymanowskiej mec. Agnieszka Metelska - nie ma już prawnej możliwości odwołania się od niego do Sądu Najwyższego (zasądzona kwota nie przekracza 50 tys. zł).
W procesie ustalono, że gdy powstawał teledysk, TVP nie miała praw do dysponowania serialem; posiadała je wdowa po zmarłym w 1988 r. Januszu Przymanowskim i o zgodę do niej się nie zwracano, a Maryla Rodowicz i twórcy teledysku dokonali zapożyczenia - na które powinni mieć zgodę, w przeciwieństwie do tzw. utworów inspirowanych, na emitowanie których taka zgoda nie jest wymagana.
- Sąd podkreślił też, że dla przyznania zadośćuczynienia nie ma znaczenia fakt, że krzywda zaistniała po śmierci autora i zadośćuczynienie to należy się właścicielowi naruszonych praw autorskich - poinformował drugi prawnik Przymanowskiej, mec. Krzysztof Czyżewski.