Rocznica śmierci ppłka Kupczyka
Przy dźwiękach werbli i trąbki żołnierze 12.
Brygady Zmechanizowanej ze Szczecina, w której służył poległy w
Iraku podpułkownik Hieronim Kupczyk, oddali mu w sobotę hołd, w
pierwszą rocznicę śmierci.
Podczas skromnej uroczystości rodzinie poległego towarzyszyła delegacja oficerów razem z dowódcą brygady, gen. Markiem Ojrzanowskim. Żona Jolanta i córka Marta złożyły na mogile kwiaty i zapaliły znicze. Przy grobie oficera ustawiono wartę honorową.
Postrzelony w szyję z broni maszynowej 44-letni Hieronim Kupczyk zmarł w Iraku 6 listopada 2003 r. Tragicznego dnia wracał z 16 żołnierzami ze szkolenia funkcjonariuszy irackiego Korpusu Obrony Cywilnej w amerykańskiej bazie Dogwood niedaleko Bagdadu. Konwój został zaatakowany przez nieznanych sprawców.
Kupczyk był pierwszym polskim żołnierzem, który zginął podczas misji w Iraku. Został pochowany w rodzinnym Szczecinie na Cmentarzu Centralnym. Na jego grobie umieszczono słowa Winstona Churchilla: "To nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca, to dopiero koniec początku!"
Gen. Ojrzanowski, który wraz z żołnierzami 12. Brygady był w Iraku podczas pierwszej zmiany, pytany w sobotę przez dziennikarzy, jak ocenia dotychczasowy przebieg misji i straty jakie poniósł polski kontyngent, przyznał, że przy atakach partyzanckich, przy tego typu działaniach straty są nieuniknione.
Skoro zdecydowaliśmy się przy boku sojusznika stabilizować sytuację w Iraku to misję trzeba kontynuować aż do jej zakończenia. Ktoś musi wspomóc ludzi, którzy cierpieli dziesiątki lat, by mogli żyć normalnie - dodał generał.