Robot Robin na sali operacyjnej
Zakrwawione rękawiczki, otwarte rany i komenda „siostro, skalpel” już wkrótce odejdą do przeszłości. Przy stołach operacyjnych sterowane głosem maszyny zastąpią wkrótce medyków. Wszystko za sprawą zespołu naukowców z Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu. W Pracowni Biocybernetyki FRK powstaje właśnie najnowocześniejszy na świecie robot chirurgiczny – Robin Heart.
13.10.2005 | aktual.: 13.10.2005 07:49
Siostro, dżojstik!
Pomysł wykorzystywania automatów do bezinwazyjnych zabiegów ma same zalety: – Chirurg posługuje się konsolą i dżojstikiem. Odpada czynnik nerwów, trzęsących się rąk, lekarz ma dzięki kamerze i ultrasonografowowi niezwykle precyzyjny widok pola operacyjnego – opowiada dr Zbigniew Nawrot z Pracowni Biocybernetyki. Jednak chirurgiczna robotyka ma też minusy – podwieszane pod sufitem maszyny mają gigantyczne rozmiary, są ciężkie (amerykański Zeus waży 1,5 t), zaś ich główną wadą jest nieprecyzyjne poruszanie się w niewielkim otworze w ciele pacjenta. Te problemy rozwiązali wspólnie inżynierowie i kardiochirurdzy z politechnik – Łódzkiej, Warszawskiej i Śląskiej oraz Śląskiej Akademii Medycznej.
Komputer przewiduje
– Nasz robot może zakładać by-passy, operować zastawki i naczynia krwionośne. Świetnie radzi sobie z tkanką miękką – opowiada Nawrot – dzięki temu w przeciwieństwie do innych konstrukcji będziemy mogli wykorzystywać go w niemal wszystkich operacjach. Rodzimy patent nie ogranicza się do samej maszynerii – w jego skład będzie wchodziła intuicyjna w obsłudze konsola, moduł umożliwiający głosową obsługę i baza medyczna dostępna on-line. – Nowością na skalę światową będą dostępne na bieżąco symulacje efektów każdego posunięcia – mówi Nawrot. To nie koniec rewelacji: Polacy chcą zaopatrzyć teleoperatory wprowadzane do ciała pacjenta nie tylko w standardowe kamery, ale też w odczuwanie dotyku. – To nowa gałąź nauki. My jesteśmy w czołówce – komentuje Nawrot.
Niczym gwiezdne wojny
Do tej pory prym w produkcji robotów bezinwazyjnych wiodły USA. Pierwsza taka maszyna, Zeus, powstała w 1994 r. w NASA. Dziś najbardziej zaawansowaną konstrukcją jest skonstruowany na zamówienie Pentagonu Da Vinci, rówieśnik Zeusa. Jest też mniej zaawansowany Aesop.
Tym większą niespodzianką jest Robin Heart, nad którym bez rozgłosu prace rozpoczęto dopiero w 2000 r. Polska maszyna, choć nie przeszła jeszcze testów klinicznych, już funkcjonuje. Jak do tego doszło? – Aesop pracuje w Katowicach, na Da Vincim pracuje w Dreźnie dr Cichoń. Przyjrzeliśmy się niedociągnięciom tamtych maszyn – opowiada dr Piotr Wróblewski z Politechniki Łódzkiej. – Okazało się, że maszyna lepiej działa, gdy schowa się napęd teleoperatorów pod stołem, zamiast wieszać cały system nad pacjentem. Zaprojektowaliśmy też nowe narzędzia – mówi. Wśród nich jest rewolucyjny „scyzoryk” – manipulator pozwalający używać kilku instrumentów chirurgicznych jednocześnie. To duże osiągnięcie, zważywszy, że maszyna operuje na przestrzeni kil-kunastu cm. – Nikt w Europie nie osiągnął takiego etapu prac – chwali się Nawrot. Jedyną przeszkodą dla Robina może się okazać brak sponsora. Lekarze z FRK są jednak dobrej myśli: – Robin nie pozostanie imponującym prototypem. Najpóźniej za 2 lata powinien trafić na sale
operacyjne – deklaruje Nawrot. Robin ma kosztować poniżej miliona dolarów. Da Vinci kosztuje 1,5 mln dol. Produkcja Da Vinci kosztowała 40 mln dol. Robina – milion zł.
Marek Markowski