Robili z mieszkań domy publiczne. Sąsiedzi słyszeli jęki przez ściany
W mieszkaniach obok słychać było kobiece jęki - twierdzą świadkowie w procesie jednego z największych w Trójmieście gangów, który wyspecjalizował się w czerpaniu korzyści z tzw. domowej prostytucji. Rozpoczął się właśnie proces w tej sprawie.
11.07.2014 | aktual.: 11.07.2014 17:30
Domowa prostytucja oznacza więcej kryminalistów w okolicy, a to zwiększa zagrożenie przestępczymi porachunkami. Zaczyna się od "burdelu" u sąsiada z dwójki, kończy się zaś na konającej kobiecie na chodniku przed wejściem do mieszkania.
W takich okolicznościach przed gdańskim wymiarem sprawiedliwości rozpoczął się proces gangu sutenerów. Na ławie oskarżonych zasiada 11 osób, dwie kobiety oraz dziewięciu mężczyzn w wieku 20-65 lat. Śledczy stawiają im zarzut założenia i prowadzenia zorganizowanej grupy przestępczej, która miała działać przez trzynaście miesięcy od stycznia 2012 roku do marca 2013. Część oskarżonych przyznała się do winy.
- Córki skarżyły się, że co noc słyszą odgłosy uprawianego seksu, które dochodziły z sąsiedniego mieszkania. Obie były wtedy niepełnoletnie, było to dla nich zdecydowanie krępujące – zeznał przed sądem jeden ze świadków. Kilkukrotnie miały też zdarzyć się pomyłki kondygnacji. W środku nocy przychodzili mężczyźni, którzy mylili piętra i pytali o nieznane kobiety.
Powyższe zeznania potwierdziły ustalenia prokuratury dotyczące tzw. "domówki", czyli prowadzenia domu publicznego w jednym z wynajmowanych przez gang mieszkań.
Organizatorzy procederu byli dobrze znani w pomorskim światku przestępczym. Szef grupy Olgierd L. był wcześniej notowany za pobicia i rozboje. Ustalał, kto kim się "opiekuje" i jakie prowizje za to dostaje. W trójmiejskim półświatku mówiło się, że grupa miała ambicje podporządkowania sobie wszystkich gdańskich "domówek".
Na następnej rozprawie, która odbędzie się po wakacjach przesłuchane zostaną kobiety pracujące w charakterze prostytutek. Wedle ustaleń śledczych miały one płacić gangsterom haracz w zamian za opiekę. Ze śledztwa wynika, że proceder mógł dotyczyć nawet 20 kobiet.