HistoriaRobert Smalls - niewolnik, który został senatorem USA

Robert Smalls - niewolnik, który został senatorem USA

• Robert Smalls był synem niewolnicy i plantatora
• Podczas wojny secesyjnej ukradł statek i zbiegł z kilkunastoma niewolnikami
• Zbieg na mocy prawa Unii został oswobodzony i zaciągnął się do armii
• Smalls po wojnie zaangażował się w politykę i walczył o emancypację Afroamerkanów

Robert Smalls - niewolnik, który został senatorem USA
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons

Zbliżała się 4:30 rano, gdy ''Planter'' poprosił o zgodę na opuszczenie przystani. Wszystko wydawało się w porządku: godzina wyjścia pasowała do wcześniejszych ustaleń, sygnał dźwiękowy był poprawny, a w słabym świetle wartownicy z Fortu Sumter dostrzegli charakterystyczny słomkowy kapelusz kapitana potężnego parostatku. Nie mieli powodów do podejrzeń. - Ruszajcie - odpowiedzieli.

Przez pewien czas ''Planter'' płynął wzdłuż wybrzeża, zgodnie z wytyczonym kursem. Nagle odbił jednak w stronę otwartych wód - tam, gdzie rozciągała się sformowana przez okręty Unii blokada morska. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, statek był już poza zasięgiem fortowych dział.

Gdy marynarze USS Onward zobaczyli zbliżający się parowiec, natychmiast zaczęli szykować się do walki. Jeden z nich zauważył wtedy coś, co przypominało bezkształtną białą flagę. - Wstrzymać ogień! - padła komenda. Kiedy oba statki zrównały się burtami, załoga klipera ujrzała niecodzienny widok. Zamiast konfederackich dezerterów, na pokładzie stało szesnastu czarnoskórych cywilów: dziewięciu mężczyzn, trzy kobiety i czwórka dzieci. Oparty o kapitański mostek mulat w słomkowym kapeluszu uśmiechnął się do żołnierzy. - Dzień dobry, panowie! Mam dla was trochę starej amerykańskiej broni - rzucił na powitanie. Nazywał się Robert Smalls, miał 23 lata i to on wpadł na pomysł, by ukraść 45-metrowy parowiec z najbardziej ufortyfikowanego portu Konfederacji.

Przeznaczenie

Na świat przyszedł 5 kwietnia 1839 roku w miasteczku Beaufort w Karolinie Południowej. Jego matka, Lydia Polite, była niewolnicą, a ojcem najprawdopodobniej syn plantatora, któremu służyła. Mimo że Henry McKee nigdy nie przyznał się do spłodzenia Roberta, to zawsze traktował go z sympatią i pobłażliwością, jakiej biali właściciele z reguły nie okazywali swoim podwładnym. Zwłaszcza na południu USA.

Lydia obawiała się, że specjalne względy, którymi cieszył się jej syn, mogą stać się jego zgubą. Sama nigdy nie poznała wolności. Urodziła się w niewoli, a od rodziny oderwano ją, gdy miała dziewięć lat. Widziała już wiele i wiedziała, że świat okaże Robertowi znacznie mniej ciepła, niż McKee junior. Chciała, by chłopak jak najszybciej zrozumiał, czym jest życie niewolnika. Kiedy skończył dziesięć lat, właściciele - za namową matki - wysłali go do pracy na jednej ze swoich plantacji. Dwa lata później trafił do doków w pobliskim Charleston. Chociaż zarabiał tam przyzwoite 16 dolarów miesięcznie, do ręki otrzymywał tylko 1 dolara. Reszta szła na konto jego panów.

Wykupić wolność

Mając 18 lat, Smalls (nie do końca wiadomo, kto nadał mu takie nazwisko) spotkał Hannah Jones, niewolnicę lokalnego hotelarza. Pobrali się krótko potem, a uzyskawszy pozwolenie swoich właścicieli, zamieszkali – razem z dwójką wcześniejszych dzieci Hannah - w wynajętym pokoju w Charleston. Aby związać koniec z końcem, Smalls chwytał się każdej pracy: był kelnerem, latarnikiem, szkutnikiem i majtkiem. Dorabiał także handlując nieopodatkowanym tytoniem. Krótko po ślubie zapytał właściciela swojej żony, ile musiałby zapłacić za wolność swojej rodziny. Pan Kingman rzucił horrendalną - jak na możliwości niewolnika - kwotę 700 dolarów. Ale Smalls nie miał zamiaru się poddawać.

W kwietniu 1861 roku Stany Zjednoczone rozerwała wojna secesyjna, a nad Charleston - to właśnie w strzegącym portu Forcie Sumter padły pierwsze strzały - załopotała konfederacka flaga. Podążając za pieniędzmi, Robert zaciągnął się do pracy na zarekwirowanym przez wojsko parostatku ''Planter''. Jako że miał już spore doświadczenie w nawigowaniu, od razu powierzono mu dość lukratywną funkcję sternika.

Przez moment wydawało się, że będzie w stanie uzbierać niebotyczną sumę pieniędzy. Jednak gdy Hannah urodziła Robertowi drugie dziecko, stary hotelarz znacznie podniósł cenę. Smalls zdał sobie sprawę, że będzie musiał poszukać innej drogi do wolności. Wiedział też, że nowe prawo Unii nakazywało oswabadzać wszystkich niewolników, których jej marynarze znajdą na morzu.

Moment

''Planterem'' zarządzało trzech białych. 12 maja 1862 roku postanowili, że po długim i męczącym dniu spędzą noc na lądzie. Choć było to wbrew regulaminowi, to nie spodziewali się kłopotów. Smalls od tygodni czekał na właśnie taką okazję.

Gdy tylko żołnierze znaleźli się wystarczająco daleko, jeden z niewolników pobiegł po rodzinę Roberta i swoją siostrę. Pozostali podzielili się na dwie grupy: pierwsza pospiesznie szykowała statek do rejsu, druga wyważyła drzwi do oficerskiej kajuty. Smalls, który sylwetką przypominał kapitana parowca, założył jego płaszcz i słomkowy kapelusz, po czym stanął za kołem sterowym. Koło 2:00 w nocy podpłynęli do umówionego miejsca na nabrzeżu, gdzie czekali już pozostali uciekinierzy. Zgodnie z instrukcjami męża, Hannah zabrała z hotelu Kingmana białe prześcieradło. Cztery godziny później wywieszą je zamiast flagi Konfederacji. A potem staną się wolnymi ludźmi.

Wstrząs

Wyczyn Smallsa i jego kompanów odbił się szerokim echem w całych Stanach Zjednoczonych. Dla Północy znaczenie miała nie tylko sama łódź i jej ładunek - na parowcu, ciągle sprawnym i bardzo wypornym, znajdowała się amunicja, sześć armat oraz sporo innych materiałów. Cenne były przede wszystkim informacje, które przywieźli ze sobą niewolnicy.

Znając Charleston na wskroś, Robert mógł opisać unijnym dowódcom każdy szczegół przystani: jej umocnienia i słabe punkty, wyposażenie jednostek i lokalizację dział, a nawet rozmieszczenie podwodnych min. W kapitańskiej kajucie znalazł również konfederacką książkę sygnałową. Dla stacjonujących zaledwie 100 kilometrów od miasta wojsk generała Davida Huntera były to niezwykle cenne dane wywiadowcze.

Na Południu historia zbiegłych marynarzy wywołała prawdziwą furię. Oficerowie ''Plantera'' niemal natychmiast stanęli przed trybunałem wojskowym, a za głowę Smallsa wyznaczono astronomiczne 4 tys. dolarów nagrody. Największe znaczenie miał jednak efekt psychologiczny: właściciele niewolników zrozumieli, że ich poddani nie są bierną masą, która będzie zawsze z pokorą przyjmować ciosy.

Czarne bataliony

Brawurowa kradzież ''Plantera'' wywarła silne wrażenie na wspomnianym generale Hunterze. Ten dowódca, znany z odwagi i niekonwencjonalnych metod, od dawna przekonywał władze do idei wcielenia wyemancypowanych niewolników do armii. Wygadany i inteligentny sternik był w jego oczach ostatecznym dowodem na to, że - wbrew opinii wielu innych oficerów - czarni mogą być wartościowym wsparciem dla wojsk Północy. W sierpniu uparty generał wysłał młodego bohatera do Waszyngtonu. Tam Smalls spotkał się z Abrahamem Lincolnem i Edwinem Stantonem, unijnym Sekretarzem Wojny. - Dlaczego, mając tak wiele do stracenia, zdecydowałeś się na ucieczkę? Co tobą kierowało? - zapytał prezydent. - Wolność - odpowiedział Robert. Kilka dni później Biały Dom wydał oficjalną zgodę na utworzenie dwóch pierwszych “czarnych batalionów”.

Przez następne miesiące Smalls wielokrotnie pojawiał się na wiecach, podczas których zachęcał czarnoskórych robotników do wstąpienia do armii. Niektórzy historycy szacują, że nakłonił do założenia munduru prawie 5 tys. byłych niewolników. Sam również pełnił aktywną służbę. Do końca wojny wziął udział w 17 morskich operacjach wojskowych.

Pod koniec 1863 roku, w trakcie ataku na Folly Island Creek, ''Planter'' znalazł się pod ostrzałem wrogich okrętów. Gdy pociski zaczęły uderzać o burtę, biały kapitan statku spanikował. Chowając się pod pokład, nakazał wywiesić białą kapitulacyjną i wyłączyć silnik. Smalls przeczuwał, że dla niego i reszty czarnoskórej załogi będzie to równać się wyrokowi śmierci. Postanowił działać: chwycił za koło sterowe, wydał komendy i wyprowadził statek poza zasięg konfederackich armat. Za tę akcję admiralicja mianowała go kapitanem - pierwszym czarnoskórym dowódcą okrętu w historii amerykańskiej marynarki.

Powrót

W 1865 roku, po zwycięstwie Unii, Smalls powrócił do Beaufort. Dzięki pieniądzom za zdobycie ''Plantera'' - władze wypłaciły załodze połowę, znacznie zresztą zaniżonej, wartości okrętu - kupił tam wystawiony na licytację dom państwa McKee. Po latach, do drzwi zapukała cierpiąca na demencję wdowa po byłym właścicielu małej rezydencji. Litując się nad staruszką, Robert przyjął ją pod własny dach.

Wykorzystując swoją popularność oraz możliwości, jakie przyniosła Afroamerykanom nowa konstytucja, Smalls zaangażował się w politykę. Tuż po wojnie zdobył mandat senatora stanowego z ramienia Partii Republikańskiej, a następnie czterokrotnie wchodził w skład Kongresu. Do końca kariery walczył o emancypację mniejszości i rozwój edukacji. Dzięki jego wysiłkom Karolina Południowa stała się pierwszym stanem, w którym wprowadzono powszechny obowiązek szkolny. Choć na przełomie wieków zdobywający coraz większe wpływy Demokraci zdołali odebrać czarnym dużą część przyznanych im wcześniej praw, to Smalls pozostawał wpływową postacią na lokalnej scenie politycznej niemal do swojej śmierci w 1915 roku.

###Michał Staniul dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
historianiewolnictwounia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)