Robert Krasowski: Lech Kaczyński nie nadawał się na polityka
Lech Kaczyński nie był dobrym prezydentem. Nie mógł nim być, bo w dół ściągały go dwie ciężkie kotwice. Brak politycznego talentu oraz niszcząca więź z bratem. Na polityka się nie nadawał. Miał zbyt cienką skórę. Łatwo się irytował i łatwo załamywał - taki portret byłego prezydenta kreśli na łamach tygodnika "Polityka" Robert Krasowski, autor książki "Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy".
04.04.2012 | aktual.: 04.04.2012 16:45
Zdaniem Krasowskiego, Lech Kaczyński "chciał Polsce dużo dać, ale niczego dać jej nie potrafił". "Natura poskąpiła mu witalnych mocy, takich jak siła, czy drapieżność. Wszystko, co było w nim wyjątkowe, co pozwoliło mu zdobyć prezydenturę, pochodziło od brata. Gdyby nie Jarosław, gdyby nie to, że Lech mógł odbijać jego poglądy i jego energię, prezesura NIK stanowiłaby kres jego politycznej kariery" - stwierdził publicysta.
W ocenie Krasowskiego, prezydentura Kaczyńskiego byłaby udana "gdyby udało mu się odegrać istotną rolę w najważniejszych wydarzeniach epoki". Jako przykład podaje skonstruowanie koalicji PO-PiS lub powstrzymanie brata przed koalicją z Samoobroną. "Każdy z tych sukcesów nadałby prezydenturze polityczny ciężar. Ale ich nie było, były jedynie porażki" - uważa Krasowski. "Lech Kaczyński nie poradził sobie nawet ze zbudowaniem swojej własnej roli, czyli pozycji głowy państwa. Problem polegał nie na tym nawet, że Polacy widzieli w nim lidera jednej partii. Oni widzieli w nim jedynie pomocnika tego lidera. Co doprowadziło do degradacji instytucji prezydentury" - pisze publicysta.
Według Krasowskiego, źródłem porażek Lecha Kaczyńskiego nie byli polityczni wrogowie, lecz jego brat. "Przez lata nikt nie dostrzegł konfliktu braterskich interesów. Z braćmi włącznie. Nieufny wobec świata Jarosław na wszystkie ważne stanowiska zawsze wysuwał brata. Rozwiązanie, w którym Jarosław ma partię, a Lech władzę państwową, wydawało im się optymalne. Gwarantowało obustronną lojalność" - stwierdził Krasowski. Jego zdaniem, Lech Kaczyński nawet po śmierci nie jest "osobnym bytem, nadal jest bliźniakiem". "Dopóki więc Jarosław jest aktywny, Lech zawsze będzie bity. Zawsze już będzie tym słabszym, w którego się bije, aby trafić w brata" - pisze Krasowski.
W opinii publicysty, dla Lecha Kaczyńskiego prezydentura "miała posmak osobistej tragedii". "Był to tragizm człowieka, który został wyrwany ze swojego naturalnego środowiska, ze świata, w którym był kompetentny i doznawał szacunku, do świata gier, które go przerosły i ściągały na niego nieustającą frustrację" - ocenił.