Wilke ponadto stwierdził, że RIAA nie ma wystarczających dowodów na pokazanie jego winy. Zaskoczony oskarżyciel wniósł o pozwolenie na przeszukanie komputera oskarżonego w celu znalezienia mocniejszych dowodów, po czym... zrezygnował ze sprawy. Tym razem, inaczej niż w wielu podobnych przypadkach, obrona nie polegała na udowodnieniu, że stowarzyszenie złapało nie tego człowieka, lecz na pokazaniu, że przedstawione dowody nie mogą być wystarczające do oskarżenia. Jeżeli sąd wydałby takie orzeczenie, byłaby to katastrofa dla stowarzyszenia, które na takich właśnie przesłankach formułuje większość swoich oskarżeń - dlatego też przedstawiciele RIAA woleli wycofać oskarżenie.
Wygląda na to, że była to kolejna pomyłka organizacji stojącej na straży zysków przemysłu medialnego. W takich wypadkach RIAA woli zrezygnować ze sprawy, niż pozwolić sobie na przegraną w sądzie.