Trwa ładowanie...
d1lql5r
27-06-2006 07:18

Rezolucja PE niesprawiedliwa wobec Polski

Tej rezolucji mogłoby nie być, gdyby nie atmosfera niepokoju, z którą Unia Europejska spogląda ostatnio w stronę Polski. Ta rezolucja mogłaby być inna, gdyby nie niechęć, która pojawiła się wokół Warszawy. W tej rezolucji mogłoby wreszcie zabraknąć Polski, gdyby nie niezbyt rozsądne wypowiedzi kilku polityków - pisze Marek Orzechowski w korespondencji z Brukseli, w "Tygodniku Powszechnym".

d1lql5r
d1lql5r

Dla europejskiej wspólnoty jest rzeczą na wskroś zawstydzającą, że jej parlamentarzyści zajmują się w roku 2006 „wzrostem nietolerancji powodowanej rasizmem, ksenofobią, antysemityzmem i homofobią" – i to nie w Zimbabwe, Korei Północnej, Chinach czy na Białorusi, ale w Belgii, we Francji, w Niemczech i w Polsce. Z formalnego punktu widzenia potrzeba uchwalenia takiej rezolucji może być nawet świadectwem bankructwa europejskiej idei równości i tolerancji, ale na szczęście nie jest aż tak źle. W trzech pierwszych wymienionych krajach piętnowane w rezolucji zjawiska występowały już wcześniej, ale Parlament Europejski nie wytykał ich palcem.

W samej rzeczy: w Europie Zachodniej przyzwyczailiśmy się już, niestety, do ataków na obcokrajowców i widoku dziesiątków „marszy milczenia" w proteście przeciw przemocy, która faktycznie ma miejsce. Wstrząs z reguły był i jest jednak krótkotrwały, a już następnego dnia znowu jakiś czarnoskóry współmieszkaniec zostaje zaatakowany w Berlinie, Amsterdamie czy w Antwerpii. Milczenie protestujących nie powstrzymuje napastników, a policji nie starcza, by wszystkich w potrzebie upilnować. Kiedy tylko nastroje zaczynają pęcznieć od niepokojących zdarzeń, u wrót brukselskiej czy berlińskiej synagogi pojawiają się policyjne wozy. W społeczeństwach, które kreują się na tolerancyjne, obecność policji w takich miejscach jest sygnałem, że prawo do równości musi być egzekwowane także przy pomocy siły. I że zwykli ludzie, mimo światłych deklaracji o równości, popadają w skłonność do poniżania innych.

Na szczęście nie brakuje takich, którzy się temu sprzeciwiają. I to nie z ideologicznych czy partyjno-politycznych pobudek, a jedynie powodowani najbardziej naturalnym odruchem solidarności z ofiarami przemocy. Czyż nie ten upokorzony doświadczeniami wojny 1939–1945 odruch europejskich wizjonerów kazał im budować wspólnotę, w której każdy ma miejsce? To przecież właśnie nienawiść i ksenofobiczna tępota wykopały milionom groby, to wykluczenie „niedopasowanych", „innych" miało być receptą na stworzenie czystej i nieskazitelnej rasy. Zraniona Europa przyrzekła sobie, podnosząc się z gruzów, że jej drogą będzie równość i tolerancja - pisze Marek Orzechowski w korespondencji z Brukseli, w "Tygodniku Powszechnym".

d1lql5r
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1lql5r
Więcej tematów