Reżim Łukaszenki rozpoczął grę z Polską. Zaskakująca zmiana na granicy
Kilka dni spokoju na granicy polsko-białoruskiej to wciąż za mało, by mówić o przełomie w działaniach hybrydowych - oceniają w rozmowie z Wirtualną Polską przedstawiciele wojska i Straży Granicznej. Po otwarciu przejść w Kuźnicy i Bobrownikach migranci zniknęli spod bariery, a od kilku dni nie odnotowano żadnych prób nielegalnego przekroczenia granicy.
Cztery lata po pamiętnym szturmie cudzoziemców na przejście graniczne w Kuźnicy – kiedy o mało nie doszło do siłowego przekroczenia przez tysiące osób – rząd zdecydował się ponownie otworzyć to przejście dla ruchu osób i towarów. Możliwe, iż na ten gest polskich władz zareagowały służby po drugiej stronie. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki migranci przestali pojawiać się przy barierze. Jeszcze kilka dni temu odnotowywano po kilkadziesiąt, a czasem ponad 100 prób nielegalnego przekroczenia granicy na dobę.
Wojskowy analityk ppłk rez. Maciej Korowaj,w tekście zamieszczonym na X napisał iż, jednym z możliwych wyjaśnień jest świadome wstrzymanie presji migracyjnej przez reżim Łukaszenki, który w ten sposób dąży do utrzymania niedawno otwartych przejść.
– Faktycznie były trzy doby, kiedy nie odnotowaliśmy żadnych prób przekroczenia granicy. Przez kilka dni nie rejestrowaliśmy nielegalnych wejść, a w ostatnio jedynie odnotowano tylko podejście pod barierę, które traktujemy jako próbę przekroczenia granicy. Presja migracyjna wcześniej była duża, a teraz nagle spadła – powiedział WP kpt. Karol Frankowski ze Zgrupowania Zadaniowego "Podlasie".
Poinformował zarazem, że w działania ochrony granicy polsko-białoruskiej zaangażowanych jest około 5 tys. żołnierzy 16. Dywizji Zmechanizowanej.
Polska jest "wyjątkowo wrażliwa". Ekspert o aktach dywersji na torach kolejowych
Podejrzany spokój na granicy z Białorusią. Czy to gra służb reżimu?
- Zmiana aktywności osób po drugiej stronie stanowi dla nas sygnał do wzmożonej czujności, że może coś się wydarzyć. Dlatego musimy być czujni i stale obserwować granicę - podkreślił.
Kapitan Frankowski zaznaczył, że zadaniem wojska nie jest interpretowanie działań białoruskich służb. - Ciężko stwierdzić, czy ten spokój ma związek z otwarciem granic, czy też nie. My możemy tylko reagować na bieżące zdarzenia. Cały czas wspieramy Straż Graniczną w ochronie granicy i pozostajemy na posterunkach - powiedział.
W podobnym tonie wypowiada się Straż Graniczna. - Zaledwie trzy dni bez prób nielegalnego przekroczenia granicy to zbyt krótki okres, by wyciągać daleko idące wnioski. Gdyby brak aktywności trwał trzy tygodnie, można byłoby uznać to za zmianę trendu - oceniła w rozmowie z WP ppłk SG Katarzyna Zdanowicz z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.
Podkreśla nieprzewidywalność strony białoruskiej oraz wpływ pogody. Z doświadczeń SG wynika, iż zdarzało się, że niższe temperatury i trudne warunki naturalnie ograniczały liczbę migrantów przy granicy.
Polska otwiera dwa przejścia z Białorusią
W ciągu trzech dni: 17-19 listopada nie było ani jednej próby przekroczenia granicy i nikt nie pojawił się pod barierą. W czwartek 20 listopada na granicy z Białorusią odnotowano dziesięć prób nielegalnego przedostania się do Polski. Za próbę uznaje się sam fakt podejścia do bariery, znajdującej się przy styku granic, choć już po polskiej stronie.
Wojskowy analityk ppłk rez. Maciej Korowaj opisał w X, że obecna cisza na granicy polsko-białoruskiej to efekt świadomej kalkulacji reżimu Łukaszenki. Po otwarciu przejść granicznych w Kuźnicy i Bobrownikach liczba prób spadła do zera, choć wcześniej notowano kilkaset dziennie.
Korowaj podkreśla, że Białoruś potrzebuje otwartych przejść dla handlu i tranzytu, a migranci byli wykorzystywani jako broń w operacji hybrydowej. Teraz służby państwowe wstrzymały presję, testując reakcję Polski i NATO. "To taktyczna pauza, nie koniec operacji, pokazująca, że reżim kontroluje napływ migrantów w zależności od swoich interesów" - pisze Korowaj.
Przypomnijmy, że przez otwarte przejście w Terespolu wjechali i następnie ewakuowali się sabotażyści, którzy na zlecenie Rosji próbowali wykoleić pociągi na trasie Warszawa-Dęblin. Tydzień temu na torach podłożono ładunki wybuchowe, co pokazuje, że działania hybrydowe wobec Polski nadal trwają i obejmują nie tylko presję migracyjną, lecz także zagrożenia dla infrastruktury krytycznej.
Łukaszenka: życie zmusi Polskę...
Tymczasem 17 listopada prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka wypowiedział się na temat dobrosąsiedzkich stosunków z Polską i krajami bałtyckimi. Państwowa agencja BELTA przytacza jego słowa ze spotkania z gubernatorem obwodu rostowskiego. Łukaszenka ogłosił, że życie zmusi Polskę i kraje bałtyckie do budowania normalnych relacji z Białorusią i Rosją.
- Litwini teraz wrzeszczą: otwórzcie granicę. My jej nie zamykaliśmy. I nigdy nie odnosiliśmy się źle ani do Polaków, ani do Litwinów, ani do Łotyszy. To nasi sąsiedzi, gdzie mamy się podziać? Dzisiaj są oni sterowani z zewnątrz - mówił Łukaszenka, próbując nieudolnie zrzucić winę na innych. - Życie zmusi… Do władzy dojdą inni ludzie, którzy będą dostrzegać interesy Białorusi i Rosji, tak jak to było wcześniej. Po co tracić te rynki, tracić tak dobre stosunki? - brnął dyktator.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski