Reymont czeka na papugę
Pasażerowie łódzkiego lotniska im. Reymonta
mają już dość. Od miesiąca kolejne rejsy do Londynu, Nottingham i
Dublina są odwoływane z powodu pogody. Rejsy powrotne kończą się
niespodziewanie w Poznaniu i Wrocławiu - opisuje "Dziennik Łódzki".
23.11.2006 | aktual.: 23.11.2006 00:36
Wszystkiemu winien jest bałagan. Na czas wydłużania pasa startowego zdemontowany został ILS, czyli system naprowadzania samolotów. Roboty zakończyły się 13 listopada. ILS zamontowano co prawda na nowej drodze startowej, ale go nie uruchomiono, gdyż nie został skontrolowany przez "papugę", czyli specjalny samolot Agencji Ruchu Lotniczego.
Jak się nieoficjalnie dowiedziała gazeta, do Warszawy nie dotarły z łódzkiego portu niezbędne dokumenty i dlatego "papuga" nie została wysłana do Łodzi. Co innego twierdzą na lotnisku: wszystkie dane uzupełniliśmy.
Pasażerowie nadal więc nie wiedzą: polecą, czy nie polecą. W trudnej sytuacji znalazła się we wtorek córka łodzianki Barbary Pawlak. Miała zaplanowany lot do Nottingham, a stamtąd do Londynu. Lot z Łodzi został odwołany. Córka miała w piątek odebrać w Londynie dyplom. Chyba go nie odbierze, bo jak się ma tam dostać? Wszystkie miejsca w samolotach są zajęte, co mamy zrobić? - pyta Barbara Pawlak.
Kolejna łodzianka, która wracała w niedzielę z Londynu, zamiast w porcie im. Reymonta, który sparaliżowała mgła, znalazła się na lotnisku we Wrocławiu. O autobusach, mających zawieźć pasażerów do Łodzi nikt nie słyszał, więc kilka osób złożyło się na taksówki. Wrocławskie lotnisko powinno zapewnić transport do Łodzi, jednak nieplanowanych samolotów wylądowało tam tego dnia tak dużo, że zabrakło autokarów. (PAP)