Rewolucja w amerykańskim prawie na korzyść małżeństw osób tej samej płci
10 lat temu tylko jeden stan w USA - Massachusetts - zezwalał na małżeństwa osób tej samej płci; a kilkanaście - by się przed tym bronić, przyjęło nawet prawne zakazy. Obecnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej: w większości stanów małżeństwa gejów są legalne.
Małżeństwa osób tej samej płci są obecnie dozwolone w 31 spośród 50 stanów oraz w stołecznym dystrykcie Kolumbia. To wzrost z liczby 19 stanów w przeciągu zaledwie dwóch tygodni. Ostatnimi stanami, gdzie zezwolono na małżeństwa gejów i lesbijek, stały się w piątek Alaska i Arizona, ale na nich na pewno się nie skończy. 32. stanem traktującym związki homoseksualne na równi z heteroseksualnymi najpewniej już w tym tygodniu będzie Wyoming; w kolejnych siedmiu stanach to kwestia zakończenia trwających już procedur sądowych.
Oznacza to radykalną zmianę w ciągu zaledwie dekady. W listopadzie 2004 roku kilkanaście stanów dokonało zmian w stanowych konstytucjach, by jasno stwierdzić, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety. Kilka stanów poszło jeszcze dalej, bo zakazało wszelkiego prawnego uznania związków osób tej samej płci. Była to reakcja na zmiany, jakie zaczynały się dokonywać w pojedynczych miastach czy hrabstwach, gdzie lokalne władze zaczęły wydawać zezwolenia na zawarcie małżeństwa (ang. marriage license) przez osoby tej samej płci. Np. miasto San Francisco wydało w lutym i marcu 2004 roku 4 tys. takich zezwoleń, dopóki nie zakazał tego Sąd Najwyższy Kalifornii.
Pierwszym stanem, który w maju 2004 roku zaczął uznawać małżeństwa tej samej płci i wydawać stanowe zezwolenia było Massachusetts. Był to efekt wyroku Sądu Najwyższego w tym stanie, który orzekł, że tamtejszy departament zdrowia łamie stanową konstytucję, odmawiając praw parom homoseksualnym.
Z inicjatywy ruchu obywatelskiego na rzecz praw homoseksualistów kolejne sądy - w Kalifornii, Connecticut i Iowa - orzekały na korzyść par tej samej płci. W kilku najbardziej liberalnych stanach decyzję w sprawie uznania małżeństw homoseksualnych podjęły stanowe parlamenty. Motorem nowelizacji prawa była zmiana nastawienia opinii publicznej. Od 2011 roku sondaże pokazują, że większość Amerykanów popiera legalizację związków gejów i lesbijek, podczas gdy w 1996 roku było to tylko ok. 25 proc. W 2012 roku prezydent Barack Obama został pierwszym przywódcą USA, który publicznie opowiedział się za legalizacją małżeństw osób tej samej płci. W listopadzie 2012 roku stany Waszyngton i Maryland jako dwa pierwsze w USA zalegalizowały małżeństwa osób tej samej płci na drodze referendów.
Choć zmiany dokonywały się oddolnie, w poszczególnych stanach, a nie na poziomie federalnym, to przełomem okazał się wyrok Sądu Najwyższego USA z czerwca 2013 roku. Sąd uznał wówczas za niekonstytucyjną część ustawy federalnej o ochronie małżeństwa (Defense of Marriage Act - DOMA) z 1996 roku, definiującą małżeństwo wyłącznie jako związek kobiety i mężczyzny. Przez ten zapis małżeństwa par tej samej płci były pozbawione państwowych (z budżetu federalnego) świadczeń przysługujących tradycyjnym związkom.
Pozew przeciwko rządowi federalnemu wniosła 83-letnia Edith Windsor, która otrzymała wezwanie do zapłaty 350 tys. dolarów federalnego podatku spadkowego po śmierci swej partnerki, żony od 2007 roku, z którą wspólnie przeżyła w Nowym Jorku kilkadziesiąt lat. Ustawa o ochronie małżeństwa gwarantowała bowiem małżonkom - ale tylko heteroseksualnym - wyłączenie z obowiązku płacenia tego podatku. Orzekając, że ustawa jest niezgodna z konstytucją, sędzia Anthony Kennedy uzasadnił, że jej jasnym celem było "działanie na niekorzyść" i "piętnowanie" par tej samej płci.
Natychmiast po tym historycznym wyroku Obama ogłosił, że małżeństwa gejów i lesbijek będą uznawane przez rząd federalny, a to w praktyce oznacza m.in. przyznanie im prawa do rozliczania się z podatków jako małżeństwo, ulg podatkowych z tytułu utrzymywania współmałżonka, dziedziczenia po nim majątku czy otrzymywania emerytur federalnych przysługujących współmałżonkowi.
Wyrok Sądu Najwyższego, choć teoretycznie dotyczył prawa federalnego i wynikających z niego świadczeń dla związków homoseksualnych, wywołał lawinę zmian na poziomie stanów. W ciągu około roku aż 40 różnych sądów federalnych i stanowych w całym kraju wydało wyroki anulujące obowiązujące w wielu stanach zakazy małżeństw osób tej samej płci. Sędziowie wszędzie powoływali się na argumentację Kennedy'ego, a mianowicie, że posiadanie różnych zasad związków dla par heteroseksualnych i homoseksualnych łamie 14. poprawkę do Konstytucji USA, która zapewnia wszystkim równą ochronę przez prawo. Niemal jednomyślnie odrzucali argumentację, że związki tej samej płci zagrażają małżeństwom heteroseksualnym czy szkodzą dzieciom.
W wielu częściach USA taki bieg wydarzeń nie został łatwo przyjęty. Do Sądu Najwyższego USA posypały się petycje od konserwatywnych stanów, domagające się odrzucenia konstytucyjnego prawa do małżeństw tej samej płci. Apelacje zgłosiło pięć stanów: Indiana, Oklahoma, Utah, Wirginia i Wisconsin, ale w oczekiwaniu na wyrok procedury udzielania małżeństw osób tej samej płci zawieszono też w Kolorado, Kansas, Karolinie Północnej, Karolinie Południowej, Wirginii Zachodniej i Wyoming.
Zaskakując wszystkich Sąd Najwyższy USA 6 października postanowił jednak, że na jego wokandzie nie stanie żadna ze zgłoszonych apelacji. Sędziowie nie uzasadnili tej decyzji. Ale wybierając brak działania jednocześnie utorowali drogę do legalności małżeństw gejów w tych stanach, gdzie zielone światło już wydały - bądź wydadzą w przyszłości - sądy niższej instancji. I tak np., gdy 17 października sąd w Arizonie uznał tamtejszy zakaz małżeństw homoseksualistów za niekonstytucyjny, stanowy prokurator generalny zapowiedział, że nie będzie zgłaszał apelacji, świadomy, że i tak zostałaby odrzucona.
Ku rozczarowaniu działaczy ruchu na rzecz małżeństw homoseksualistów, Sad Najwyższy USA nie opowiedział się jednak jednoznacznie po ich stronie, czym byłby wyrok o charakterze ogólnopaństwowym. Jak oceniają eksperci, sędziowie najwyraźniej uznali, że ta kwestia jest wciąż zbyt drażliwa i lepiej pozostawić ją w dalszym ciągu w gestii poszczególnych stanów.