PolskaRewolucja kadrowa w MSZ

Rewolucja kadrowa w MSZ

"Rotacja 2007" - taki kryptonim ma
przygotowana w resorcie akcja zmian kadrowych. W placówkach będzie
wymieniony co siódmy pracownik - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
Szukamy nowych,
kompetentnych ludzi. Chcemy wpuścić trochę świeżej krwi do
dyplomacji - mówi wysoki rangą urzędnik MSZ.

20.11.2006 | aktual.: 27.06.2012 07:22

Ministerstwo Spraw Zagranicznych przygotowuje największą od 1989 roku wymianę pracowników naszych ambasad oraz konsulatów generalnych - zapowiada dziennik. W drugiej połowie przyszłego roku wyjedzie blisko 300 nowych attache, sekretarzy, radców oraz osób zatrudnionych na stanowiskach pomocniczych m.in. w działach administracyjno-finansowych. Za granicą zatrudnionych jest obecnie ponad 2 tys. pracowników MSZ. Do kraju wróci prawie jedna siódma z nich.

Ministerstwo zapewnia, że "Rotacja 2007" to standardowa procedura, bo co roku pewnej grupie urzędników kończą się umowy. Jednak nieoficjalnie dyplomaci przyznają, że tym razem nie chodzi o zwykłe uzupełnienie obsady placówek. MSZ chce wykorzystać rekrutację, która rozpocznie się jeszcze w tym miesiącu, do zasadniczej przebudowy ministerialnych kadr. Szukamy nowych, kompetentnych ludzi. Chcemy wpuścić trochę świeżej krwi do dyplomacji - mówi wysoki rangą urzędnik MSZ.

Szefowie ministerstwa liczą, że dzięki nowym pracownikom uda się "przewietrzyć" MSZ, czyli usunąć z placówek osoby, które dyplomacją zajmowały się jeszcze w PRL. Wymiana kadr ma także sprzyjać stworzeniu czytelnych kryteriów, według których pracownicy będą wysyłani za granicę. Dotychczas, jak twierdzą obecni szefowie dyplomacji, decydowała o tym sieć nieformalnych związków towarzysko-politycznych - pisze gazeta.

Głębokich reform nie było w MSZ od 16 lat. Teraz nie wystarczy prosta wymiana ministra, dyrektorów i paru ambasadorów. Trzeba wszystko dokładnie przeorać - mówi jeden z dyplomatów zaangażowanych w przygotowywanie "Rotacji 2007".

W samym ministerstwie nie brak osób krytycznie oceniających wymianę kadr. Obawiają się, że to kolejny etap "odzyskiwania MSZ" przez polityków koalicji. Potrzebujemy fachowców, a nie ludzi wziętych z ulicy - mówi "Rzeczpospolitej" anonimowo jeden z byłych ambasadorów. Obawiam się, że przyjmiemy nieodpowiednich pracowników, których trudno będzie usunąć - dodaje. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)