Rewizor z Moskwy w polskich zakładach
Jeszcze przed końcem lipca do polskich
zakładów mięsnych wkroczą inspektorzy weterynaryjni z Rosji.
Wszystko dlatego, że Rosjanie nie honorują unijnych certyfikatów
eksportowych wystawionych dla masarni z dziesięciu nowych krajów
członkowskich. Przedsiębiorcy z branży mięsnej nie wiedzą, jak te
inspekcje mają wyglądać i ile za nie zapłacą - informuje "Gazeta
Prawna".
19.07.2004 | aktual.: 19.07.2004 07:13
Jest to nierówne traktowanie krajów członkowskich Unii Europejskiej. W sytuacji, w której polskie zakłady spełniają najwyższe normy europejskie, jest rzeczą śmieszną, że muszą one poddawać się jeszcze kontroli rosyjskiej. Główny Inspektorat Weterynarii walczył w Brukseli o uznanie przez Moskwę naszych certyfikatów unijnych, ale przegrał. To są sprawy handlowe, związane z walką o rynek rosyjski. Widocznie komuś się nie podobało, by 600 polskich zakładów, które uzyskały w pierwszym rzucie unijne uprawnienia, znalazło się ze swoimi produktami w Rosji - mówi "Gazecie Prawnej" Andrzej Urban - dyrektor Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy.
Inspekcje mają skończyć się z końcem września. Aby to się udało, pierwsi kontrolerzy muszą wkroczyć do zakładów jeszcze w lipcu - podaje dziennik. Wiem, że Inspekcja Weterynaryjna zaprosiła Rosjan na koniec lipca, ale kiedy oni przyjadą - nie wiadomo - informuje z kolei prezes stowarzyszenia, Wiesław Różański. Wiadomo tylko, że na pierwszy ogień pójdą zakłady zajmujące się ubojem, rozbiorem i przetwórstwem. Inspekcja wysłała już do nich kilkunastostronicowe pismo po rosyjsku, które otrzymała z Moskwy - pisze "Gazeta Prawna". Zapewniamy, że przy każdej kontroli obecni będą nasi terenowi przedstawiciele - mówi dr Jacek Leonkiewicz, radca prawny Głównego Lekarza Weterynarii.
Lista pierwszych zakładów, które mają być poddane kontroli, jest już na biurku jego szefa. Określana jest trasa rosyjskich rewizorów, tak by odbyło się to możliwie sprawnie, bez niepotrzebnego krążenia po kraju. Tajemniczą sprawą są koszty inspekcji - informuje "Gazeta Prawna". Wszystkie sprawy związane z rozliczeniem inspekcji odbywają się pomiędzy właścicielem zakładu a kontrolerem - objaśnia Jacek Leonkiewicz. Czy nie będzie to okazją do nadużyć i korupcji? - zastanawia się dziennik. (PAP)