Reperkusje po wypowiedzi kongresmana o gwałcie i aborcji
Wypowiedź republikańskiego kongresmana i kandydata do senatu Todda Akina, który sugerował, że gwałt nie prowadzi do ciąży, wywołała burzę, która może zaszkodzić Partii Republikańskiej (GOP) w tegorocznych wyborach - uważają komentatorzy w USA.
Akin powiedział w wywiadzie radiowym, że organizm zgwałconej kobiety "blokuje" ciążę. Zdawał się też podważać jednoznaczną ocenę gwałtu, używając określenia "gwałt uzasadniony".
Kongresman przeprosił i tłumaczył, że się "przejęzyczył", chociaż nie wycofał się ze swego stanowiska, że należy zakazać aborcji nawet w wypadku gwałtu i kazirodztwa.
Romney, kandydat na wiceprezydenta Paul Ryan, oraz lider republikańskiej mniejszości w Senacie Mitch McConnell, odcięli się od wypowiedzi Akina. Wielu konserwatywnych komentatorów wezwało go, aby wycofał swoją kandydaturę do Senatu.
Ultrakonserwatywnego kongresmana popiera jednak prawicowa Tea Party. Republikański establishment obawia się, że kuriozalne oświadczenie o gwałcie pogrążyło Akina w oczach wyborców ze stanu Missouri, gdzie rywalizuje on z urzędującą demokratyczna senator Claire McCaskill.
Akin dotąd prowadził z McCaskill w sondażach, ale po jego kontrowersyjnej wypowiedzi szanse obojga kandydatów się wyrównały.
Wyścig do Senatu w Missouri ma duże znaczenie, gdyż ewentualne zwycięstwo Republikanina w tym stanie w tegorocznych wyborach może znacznie ułatwić odzyskanie przez GOP większości w wyższej izbie Kongresu.
Wypowiedź Akina - mocno nagłośniona przez media sprzyjające Obamie - zwróciła też uwagę Amerykanów na kwestię aborcji w wyborach. Republikanie wolą, by kampania obracała się głównie wokół gospodarki, gdyż niezadowolenie wyborców z sytuacji ekonomicznej kieruje się przeciw prezydentowi.
Tymczasem w sprawie aborcji GOP jest podzielona. We wtorek komisja opracowująca platformę programową partii potwierdziła, że nadal znajdzie się w niej apel o uchwalenie poprawki do konstytucji "chroniącej ludzkie życie", czyli wezwanie do zakazu przerywania ciąży.
Silny w GOP odłam konserwatystów religijnych domaga się, by przyszły republikański prezydent aktywnie walczył o delegalizację aborcji, czyli uchylenie przez Sąd Najwyższy precedensu Roe przeciw Wade.
Przeciw legalności aborcji występował także republikański kandydat na prezydenta Paul Ryan. Romney, który jako gubernator Massachusetts zajmował bardziej liberalne stanowisko, w kampanii w wyborczej zbliżył się do radykalnych poglądów wpływowej w prawyborach religijnej prawicy.
Sztab kampanii Romneya oświadczył, że jako prezydent zadba on, by aborcja w wypadku gwałtu była legalna. Poprzednio Romney deklarował też poparcie dla prawa do aborcji, gdy ciąża zagraża zdrowiu kobiety.
Sam kandydat jednak, pytany o te kwestie, udziela zwykle ogólnikowych odpowiedzi sprowadzających się do deklaracji, że "jest za ochroną życia".
Demokratyczni politycy i komentatorzy wykorzystują te dwuznaczności, oraz wypowiedź Akina, aby sugerować, że Romney i Ryan są w kwestii przerywania ciąży zakładnikami religijnych konserwatystów.
Rządy Republikanów w Białym Domu - ostrzegają zwolennicy Obamy - grożą delegalizacją aborcji. Demokraci liczą, że epizod z oświadczeniem kongresmana Akina, umocni poparcie kobiet dla prezydenta.