Rencistka nieumyślnie wywołała pożar - zapłaci 200 tys. zł
We wtorek poznański Sąd Okręgowy utrzymał w mocy wyrok skazujący 39-letnią rencistkę z Piły. W wieczór Halloween Agnieszka G. zasnęła nad książką, pozostawiając na stole płonącą świecę. Spała, gdy ogień zajął plastikowy stroik świecznika. Od niego zajął się stół...
1 listopada 2008 roku o godzinie 7.10 strażacy przyjechali do pożaru mieszkania na pierwszym piętrze wieżowca w Pile przy ulicy Śniadeckich. Ogień wydobywał się wówczas z okna płonącego mieszkania oraz drzwi na klatkę schodową. Klatka schodowa była silnie zadymiona, aż do dziesiątego piętra.
Płonęło 3-pokojowe mieszkanie Agnieszki G. Jednak strażacy nie znaleźli tam nikogo. Kobiecie udało się uciec. Strażacy gasili i jednocześnie ewakuowali zagrożonych mieszkańców wieżowca. Ponieważ klatka schodowa była nadal pełna dymu, wykorzystali drabinę pożarniczą. Wyprowadzili w ten sposób 20 mieszkańców, w tym dziesięcioro dzieci.
Podczas akcji ratowniczej ewakuowano z wieżowca łącznie 51 osób. Trzy zespoły ratownictwa medycznego udzieliły pomocy dziewięciu lokatorom. Ośmiu z nich - w tym pięcioro dzieci - przewieziono do Szpitala Specjalistycznego w Pile. Akcja trwała piętnaście minut.
Straty spowodowane pożarem ubezpieczyciele wycenili na prawie 200 tysięcy złotych. Najwyższe pozycje w tym rankingu zajmowała Pilska Spółdzielnia Mieszkaniowa (prawie 78 tysięcy złotych) oraz właścicielka mieszkania, w którym wybuchł ogień (55 tysięcy).
Prokuratura postawiła Agnieszce G. zarzut nieumyślnego spowodowania pożaru, zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób. We wrześniu Sąd Rejonowy w Pile skazał rencistkę na półtora roku w zawieszeniu na trzy lata. Zobowiązał ją też do naprawienia szkody, czyli zwrotu prawie 200 tysięcy złotych. Dał jej na to dwa lata i sześć miesięcy. Obrońca kobiety zaskarżył wyrok, kwestionując, między innymi koszt remontu mieszkania oskarżonej, który spółdzielnia miała przeprowadzić bez jej wiedzy i zgody.
We wtorek sąd odwoławczy oddalił apelację adwokata. Wyrok skazujący Agnieszkę G. stał się prawomocny. Pozostał tylko problem, jak schorowana kobieta, otrzymująca kilkaset złotych renty, zdoła naprawić szkodę. Pójdzie do więzienia? Agnieszka G. nie przyszła na rozprawę odwoławczą. Nie stawił się na niej też jej adwokat.