Renata Beger usłyszy zarzuty za kupowanie głosów?
Prokuratura chce postawić byłej posłance Samoobrony zarzuty płacenia za podpisy w kampanii wyborczej - ustalili dziennikarze "Gazety Wyborczej". Beger grozi 10 tys. zł grzywny.
Transakcję posłanki "Gazeta Wyborcza" ujawniła tuż przed wyborami. Dwa miesiące temu posłanka Renata Beger przyszła do mieszkania swojej pełnomocniczki partyjnej w Szamotułach, Renaty Jankowiak. I zażądała podpisów pod listami poparcia do Sejmu dla niej i kandydata na senatora.
Dziennikarze nagrali tę scenę kamerą wideo. Na filmie widać, jak Beger płaci kobiecie 240 zł za 240 popisów. Pełnomocniczka - Renata Jankowiak - uprzedziła posłankę, że wśród podpisów są również "kombinowane". To były listy z podpisami, które spreparowali dziennikarze. Ale Beger odpowiada tylko: Dobrze, dobrze. I kupuje wszystko.
Ale i to ją nie zadowoliło, bo potrzebowała więcej podpisów. Podwyższyła więc stawkę do 3 zł. Ile pani uzbiera, od kogo, to mnie nie interesuje. Jak, to mnie gówno obchodzi - mówiła do Jankowiak.
Po tym, jak "Gazeta" ujawniła nagranie, Renata Beger zaprzeczyła, że kupowała podpisy. Przekonywała, że płaciła za paliwo, a całą sprawę określiła jako prowokację.
Renata Beger złamała art. 141 ordynacji wyborczej, który zakazuje płacenia za podpisy pod listami poparcia dla kandydatów na posłów i senatorów. I takie zarzuty będzie miała postawione posłanka - mówi informator "GW". A z zarzutu wynika, że posłance grozi 10 tys. zł grzywny.
Prokuratura czeka jeszcze na opinię biegłego, który ocenia materiał wideo. Jednak kilku przesłuchanych świadków już potwierdziło, że posłanka dawała lub obiecywała pieniądze za podpisy.
Szef prokuratury szamotulskiej Paweł Gryziecki nie chciał tego komentować: Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Najpierw wezwiemy panią Beger na przesłuchanie i od nas dowie się jaka jest decyzja - mówi.
A jak Beger komentuje informacje o zarzutach? W ogóle nie będę tego komentowała - kwituje. Beger obiecała jednak, że stawi się w sądzie, jeśli dostanie wezwanie.
W ub. roku Beger została skazana za fałszerstwa wyborcze na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 oraz 30 tys. zł grzywny. W tym roku sąd uchylił jednak ten wyrok ze względów formalnych. Proces miał ruszyć tydzień temu, ale posłanka nie przyszła, skarżąc się na chorobę kręgosłupa.