Renata Beger: jestem niewinna
Przed Sądem Rejonowym w Pile rozpoczął się proces posłanki Samoobrony Renaty Beger, oskarżonej o nadużycia przy sporządzaniu list wyborczych. Posłanka nie przyznała się do winy. Na znak protestu przeciwko - jak powiedziała - niesprawiedliwemu traktowaniu przez pilski sąd Beger nie usiadła w ławie oskarżonych, siedziała obok swojego adwokata.
To jest mój protest przeciwko niesprawiedliwemu traktowaniu mnie przez pilski sąd i oskarżeniu mnie o coś, czego nie zrobiłam - powiedziała Beger.
Prokuratura zarzuciła Beger, że od czerwca do sierpnia 2001 r. dopuściła się nadużycia i fałszerstwa przy sporządzaniu list osób popierających kandydatów Samoobrony w wyborach do Sejmu i wykorzystała je do rejestracji listy kandydatów. Według prokuratury, bez sfałszowanych podpisów Samoobrona nie mogłaby zarejestrować list w okręgu wyborczym nr 38 w Pile.
Oskarżonej grozi kara do trzech lat więzienia, a za posługiwanie się nieprawdziwymi danymi - do pięciu lat.
Jeszcze przed rozpoczęciem procesu Beger pytana przez dziennikarzy, czy przyzna się do winy, powiedziała: Nie mogę zostać skazana, bo nie jestem winna. To samo powtórzyła przed sądem.
Zanim proces się rozpoczął, sąd odrzucił wniosek adwokata Beger o zmianę sędziego. Sąd w Pile już wydał wyrok na jego klientkę tak uzasadniał swój wniosek mec. Marek Czarnecki.
Przed rozpoczęciem procesu sąd zadecydował też, że będzie on prowadzony w trybie uproszczonym. Oznacza to, że oskarżona nie będzie musiała stawiać się na wszystkich rozprawach, a sąd będzie orzekał w jednoosobowym składzie.
Odczytywanie aktu oskarżenia zajęło prokuratorowi ponad półtorej godziny, przede wszystkim dlatego, że musiał on odczytać nazwiska ponad 1700 świadków. Ich nazwiska znalazły się na listach poparcia posłanki Beger w wyborach do parlamentu 2001 r. Są to osoby, które podczas śledztwa powiedziały prokuraturze, że nie podpisywały list poparcia Beger. Jak ustaliła prokuratura, 10 osób, których nazwiska znalazły się na listach, od dawna nie żyje.
Współoskarżony w tej sprawie rolnik spod Piły, Ryszard P., przyznał się do winy i wystąpił z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze. Sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
Doniesienie o popełnieniu przestępstwa złożył do Okręgowej Komisji Wyborczej pełnomocnik wyborczy Polskiej Wspólnoty Narodowej. Dane osobowe wykorzystane przy fałszerstwach wyborczych pochodziły z bazy danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Pile. Prokuraturze nie udało się ustalić źródła przecieku danych.