Trwa ładowanie...
03-09-2014 13:01

Relacja z Mariupola dla WP.PL. "Kto miał uciec, już to zrobił. Pozostali przestali się przejmować"

- Jak jesteś z Polski, to prawdy nie napiszesz - mówi mieszkanka ukraińskiego Mariupola i dodaje, że "większość ludzi nie popiera" Kijowa. Mimo to ukraińskie wojsko okopuje się wokół miasta, by powstrzymać ofensywę separatystów i rosyjskich sił. Jak wygląda życie w Mariupolu w cieniu walk na wschodzie kraju? - relacjonuje dla Wirtualnej Polski Jarosław Marczuk.

Relacja z Mariupola dla WP.PL. "Kto miał uciec, już to zrobił. Pozostali przestali się przejmować"Źródło: PAP/EPA, fot: Alexander Ermochenko
d4joi0a
d4joi0a

Ukraina, gorący wieczór nad Morzem Azowskim. Na plaży leży zajęta sobą para, obok rozebrani do kąpielówek rybacy wyciągają z wody sieć. W pobliskiej knajpie gra muzyka, klientów nie brakuje. Popijają zimne piwo albo coś mocniejszego, nad popielniczkami palą się papierosy. Sielanka. Tylko że wokół toczy się wojna, która lada dzień może dotrzeć do miasta.

Od kiedy wojska Donieckiej Republiki Ludowej (DNR), choć uczciwiej należałoby powiedzieć: armia rosyjska, zajęła Nowoazowsk tuż przy granicy z Rosją, Mariupol czeka na szturm. Na początku wybuchła panika. Ludzie zaczęli masowo uciekać z miasta, a ci, którzy zostali, wykupili ze sklepów niemal całe zapasy wody, żywności i leków. Bankomaty oczyszczono niemal doszczętnie z gotówki, zaś do stacji benzynowych ustawiły się długie kolejki po paliwo. Z czasem sytuacja uspokoiła się. - Okrzepliśmy i teraz żyjemy w stanie gotowości - przyznaje sprzedawczyni ze sklepu w centrum miasta.

"Kto miał uciec, już to zrobił"

Władze miasta twierdzą, że są przygotowane na najgorsze. Na ulicach pojawiły się wymalowane, często żółtą i niebieską farbą, kierunkowskazy do schronów przeciwbombowych. Gdzieniegdzie okna w domach wzmocniono taśmami klejącymi, aby wskutek eksplozji odłamki szkła nikogo nie poraniły. Zamknęły się też niektóre banki i sklepy, ale większość pozostaje otwarta. Nawet te sprzedające komputery Apple czy drogą biżuterię. Transport miejski kursuje normalnie, działają urzędy i szkoły. Ulice są pełne ludzi.

- Kto miał uciec, już to zrobił. Pozostali przestali się przejmować sytuacją i cieszą się życiem - mówi Iwan, pracownik ochrony w jednym z mariupolskich sklepów. Momentami można się poczuć w Mariupolu jak na wakacjach, ale to złudzenie pryska wraz z przejeżdżającymi od czasu do czasu ciężarówkami z ukraińskimi żołnierzami.

d4joi0a

Jadąc przez miejskie rogatki, natyka się na blokposty - punkty, wokół których ukraińscy gwardziści i wolontariusze ryją okopy przeciwczołgowe, mając nadzieję, że to powstrzyma rosyjską ofensywę. Żołnierze, pytani o to, jak są przygotowani do obrony, nie chcą odpowiadać albo mówią krótko: - Dobrze.

- To wszystko pokazówka. Rosyjskie czołgi przejadą po tych ich okopach jak po piaskownicy - twierdzi Oleg, taksówkarz, który od początku przygląda się budowie umocnień na wschodnich obrzeżach miasta. - Zresztą szkoda tych chłopców. Przecież oni wiedzą, że nikt ich tu nie chce - dodaje.

"Większość ludzi nie popiera Ukrainy"

- Jak jesteś z Polski, to prawdy nie napiszesz - mówi kobieta zaczepiona pod niedawno zburzonym pomnikiem Lenina.
- Jakiej prawdy?
- Że większość ludzi tu nie popiera Ukrainy.
- A kogo?
- Na pewno nie Ukrainę.

Rzeczywiście, jeśli porównać ulice Kijowa, gdzie co rusz można się natknąć na kogoś z ukraińskimi akcentami w ubiorze, to w Mariupolu zdarza się to rzadko. Najczęściej widuje się flagę narodową na deskach rozdzielczych samochodów. Ale powiedzieć, że co drugie auto jest w nie przyozdobione, byłoby znaczną przesada.

d4joi0a

- Większość ludzi nie popiera nikogo i chce tylko pokoju. Są też tacy, co chcieliby przyłączenia Mariupola do Rosji tak, jak to się stało z Krymem - tłumaczy Diana, która pracuje w banku. Nic dziwnego zatem, że obrońcy czują się w swojej twierdzy niepewnie. I to nie tylko z powodu lichych umocnień.

Wczesne popołudnie, przy ulicy Greckiej w centrum Mariupola z terenowego samochodu pomalowanego w maskujące barwy wyskakuje dwóch mężczyzn w wojskowych mundurach i czym prędzej biegnie do najbliższego sklepu. Chwilę później kierowca przestawia samochód tak, aby nie blokował go żaden inny pojazd. Jest gotowy do ucieczki. Przez przednią szybę widać jego spoconą, ogorzałą od słońca twarz, włosy przystrzyżone w krótkiego irokeza, ciemne, nerwowe oczy. Przechodnie nie dostrzegają, że mężczyzna trzyma w dłoni odbezpieczony pistolet.

- To tak z przyzwyczajenia - mówi zapytany o broń. Ale jakoś nie brzmi to przekonująco. Może dlatego, że zamiast patrzeć w oczy, stale rozgląda się wokół, jakby otoczyło go stado wilków.

Jarosław Marczuk, z Mariupola dla Wirtualnej Polski

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.

d4joi0a
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4joi0a
Więcej tematów