Rektor katowickiej AWF zatrzymany
Rektor AWF w Katowicach, prof. Wiesław P.,
został zatrzymany i doprowadzony do prokuratury -
dowiedziała się PAP. Prawdopodobnie postawiono mu zarzuty
dotyczące narażenia uczelni na kilkumilionowe straty.
Nieprawidłowości w katowickiej AWF ujawniła kilka miesięcy temu
Najwyższa Izba Kontroli.
05.11.2003 | aktual.: 05.11.2003 18:09
"Policjanci z Wydziału do Walki z Korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji zatrzymali rektora dzisiaj rano" - potwierdził w rozmowie rzecznik śląskiej policji Grzegorz Olejniczak. Dodał, że zatrzymanie jest wynikiem długotrwałej pracy policji i "wielomiesięcznej współpracy KWP i NIK".
Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP, rektor został zwolniony po wpłaceniu kilkudziesięciotysięcznej kaucji, odebrano mu też paszport.
W lutym tego roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, z którego wynika, że w związku z niegospodarną działalnością władz uczelni AWF straciła prawie 5,3 mln zł.
Izba skontrolowała katowicką AWF oraz utworzoną przez tę uczelnię Fundację AWF. Kontrola dotyczyła gospodarowania mieniem obu podmiotów. Po kontroli do prokuratury trafiło pięć zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. NIK wymienia w nich siedmiu pracowników uczelni, którzy mieliby dopuścić się złamania prawa.
Kontrola wykazała, że do nieprawidłowości dochodziło w czasie kadencji trzech kolejnych rektorów uczelni. Dotyczyły one m.in. sposobu wynajmowaniu obiektów AWF, naruszeń prawa w sprawach dotyczących umów-zleceń i umów o dzieło oraz błędów w dokumentacji.
NIK poinformowała o wielu przypadkach niegospodarności na katowickiej uczelni. Np. AWF wynajmowała Fundacji pomieszczenia po zaniżonych cenach. W czasie, kiedy uczelnia dostała od Fundacji za wynajem prawie milion złotych, Fundacja zarobiła blisko 3,5 mln zł za wynajem tych obiektów innym najemcom.
Ponad 900 tys. zł AWF straciła, bo jej władze zgodziły się na składowanie na jej terenie odpadów z budowy pobliskiej drogi. Odpady te nie nadawały się do zagospodarowania i za ich wywóz zapłaciła sama AWF.
Prof. Wiesław P. tłumaczył wówczas dziennikarzom, że o części nieprawidłowości sam zawiadomił prokuraturę, próbował też naprawić wykryte błędy. Doniesienie NIK trafiło ostatecznie do Wydziału Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Katowicach.