Rektor Akademii Bydgoskiej: nie zadbano o równość szans
Rektor Akademii Bydgoskiej prof. Adam Marcinkowski poinformował w piątek, że przy rekrutacji na anglistykę w kierowanej przez niego uczelni "nie zadbano o sprawiedliwość i równość szans". Dlatego uwzględniono kilkanaście odwołań.
"Gazeta Wyborcza" podała w czwartek, że rektor pod wpływem interwencji posłanki Barbary Hyla-Makowskiej (SLD) przyjął na uzupełniające studia magisterskie anglistyki kandydatkę, która podczas rozmowy kwalifikacyjnej nie otrzymała wymaganej liczby punktów. Wskazano, że obniżono wcześniej ustalone kryteria przyjęć i wraz z protegowaną przyjęto dodatkowo kilkanaście osób.
Marcinkowski na specjalnie zwołanej konferencji prasowej zapewnił, że nie działał pod wpływem nacisków posłanki, a podstawą uwzględnienia odwołań kandydatów było stwierdzenie rażących nieprawidłowości przy rekrutacji na studia - m.in. rozmowy kwalifikacyjne prowadziło kilka zespołów, a trwały one nieraz tylko parę minut.
Na uzupełniające studia magisterskie pierwotnie przyjęto 20 absolwentów Nauczycielskiego Studium Języków Obcych w Bydgoszczy, a tylko 10 absolwentów studiów licencjackich w Akademii Bydgoskiej. Opadli m.in. absolwenci uczelni z bardzo dobrymi ocenami w indeksie i na dyplomie.
Marcinkowski zwrócił uwagę, że osoba odpowiedzialna w Akademii za rekrutację na anglistykę jest zatrudniona na pół etatu w Studium. Za jej zgodą do rozmowy kwalifikacyjnej przystąpił i został przyjęty na studia magisterskie słuchacz Studium, który dyplom miał uzyskać za klika miesięcy.
Po wpłynięciu odwołań Uczelniana Komisja Rekrutacyjna postanowiła obniżyć kryteria ocen rozmów kwalifikacyjnych i przyjąć dodatkowo 13 osób, które otrzymały 10-11 punktów, zamiast wcześniej wymaganych 12 z 20 możliwych punktów.
Wśród szczęśliwców znalazło się 11 absolwentów studiów licencjackich na uczelni i dwóch po studium językowym.
Decyzję zaakceptował senat uczelni, a także wiceminister edukacji Tadeusz Szulc.
Marcinkowski przyznał, że o sprawie rekrutacji na anglistykę rozmawiał z posłanką Hyla-Makowską, ale nie otrzymał od niej pisma z prośbą o interwencję w sprawie jednej z kandydatek. Sama posłanka mówi, że wystosowała taki list do rektora.