Reglamentacja w marketach jak w PRL‑u
Bywa, że w sklepie nie możemy kupić tyle, ile chcemy, ale ograniczoną ilość towaru. 10 kg cukru, jednego laptopa i pięć litrów oleju. W reglamentacji towarów celują przede wszystkim hipermarkety. Czy zgodnie z prawem?
Najczęściej ograniczamy sprzedaż artykułów spożywczych, zwłaszcza tych po atrakcyjnej cenie – informuje Agnieszka Kozłowska z działu marketingu Geant. Supermarkety zajmują się handlem detalicznym. Staramy się, aby każdy klient mógł kupić promocyjny produkt. Towaru nie może zabraknąć – mówi Kozłowska.
Po prostu chcą ściągnąć klientów do sklepu. Ktoś idzie po tani cukier i przy okazji robi inne zakupy – mówi pan Grzegorz, właściciel małego sklepu osiedlowego. Cena jest tak zaniżona, że mnie opłaca się brać to na sklep – dodaje.
I rzeczywiście. Bywa, że całe wózki taniego cukru prowadzą do kas restauratorzy i drobni sklepikarze. Dla nich nawet przebicie 50 gr na kilogramie jest atrakcyjne. Po każdej promocji w Electroworldzie i MediaMarkcie na Allegro pojawiają się promocyjne laptopy i odtwarzacze MP3 (droższe o 50-600 zł), a na osiedlowych bazarkach można kupić soki i herbaty z logo tanich dyskontów. Nie pytamy klientów, co robią z zakupami, ale wiele produktów trafia do dalszego obrotu. Widujemy osoby, które kilkakrotnie wychodzą z pełnymi koszami tego samego towaru – mówi Kozłowska.
Zgodnie z prawem
Sklepy bronią swojego interesu, co ma jednak zrobić gospodyni domowa, która potrzebuje 20 kg cukru do przetworów i musi kilka razy biegać do sklepu?
Zgodnie z art. 135 kodeksu wykroczeń "Kto ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny" – informuje Aneta Styrnik z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Zaraz jednak dodaje, że jeśli sprzedawca w jakiś sposób umotywuje ograniczenie, np. interesem społecznym, wówczas nic nie możemy zrobić.
Mało tego – jeśli przeczytaliśmy informację o limicie pięć kg sera na osobę, przyjęliśmy do wiadomości warunki umowy handlowej. Andrzej Sawicki z Państwowej Inspekcji Handlowej uważa, że ograniczenie sprzedaży to taka sama część umowy między sklepem a klientem, jak cena albo termin dostawy.
Wahadłowe zakupy
Konsument, który spotka się z odmową sprzedaży produktu lub usługi, powinien zawiadomić Inspekcję Handlową – radzi Styrnik. Jeśli prawnicy PIH odkryją nieprawidłowości, mogą skierować sprawę do sądu grodzkiego. To jednak możliwość czysto teoretyczna. Do PIH nie wpłynęły ostatnio skargi konsumentów – mówi Sawicki. Również rzecznik konsumenta ani UOKiK nie odnotowały niezadowolonych klientów. Nic dziwnego – kupujący woli machnąć ręką, zostawić zakupy w depozycie i wrócić po kolejną porcję.