Redaktor naczelny "SE" tłumaczy się z filmu o Piesiewiczu
"W tym przypadku dziennikarską rzetelność zastąpiła pogoń za sensacją i skandalem" - napisał rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski o opublikowaniu przez "Super Express" materiałów, którymi szantażowano senatora Krzysztofa Piesiewicza. Z kolei redaktor naczelny "SE" Sławomir Jastrzębowski mówi, że opublikowany przez jego gazetę materiał był rzetelny i prawdziwy. - Pokazaliśmy prawdę o polityku. Trudną, ale prawdę.
17.12.2009 | aktual.: 17.12.2009 17:09
RPO zwrócił się w tej sprawie do przewodniczącej Rady Etyki Mediów Magdaleny Bajer. Rzecznik chce, aby Rada Etyki Mediów zajęła stanowisko odnośnie publikacji "SE".
RPO: skutki mogą być tragiczne
Jak podkreślił RPO, doniesienia medialne na temat wydarzeń rozgrywających się wokół Piesiewicza wzbudzają jego niepokój, zwłaszcza sposób i forma relacjonowania zdarzeń, które miały miejsce w prywatnym mieszkaniu senatora.
"Wydaje się, że w tym przypadku dziennikarską rzetelność zastąpiła pogoń za sensacją i skandalem. Trudno bowiem inaczej ocenić opublikowanie materiałów służących uprzednio do szantażu. Konsekwencje takich działań mogą okazać się tragiczne i nie wpływają pozytywnie na jakość debaty publicznej w Polsce" - napisał Kochanowski.
Zaznaczył, że choć częścią pracy dziennikarskiej jest nieustanna kontrola osób sprawujących funkcje publiczne, dziennikarz ma jednak obowiązek działania zgodnie z etyką zawodową oraz zasadami współżycia społecznego.
Zdaniem Kochanowskiego do podstawowych ograniczeń swobody dziennikarskiej należy obowiązek poszanowania czci i godności człowieka. "Wartości te przynależą w równym stopniu tym, którzy postępują szlachetnie i w zgodzie z prawem, jak i tym, którzy w przypływie ludzkiej ułomności dopuścili się przewinienia" - dodał rzecznik.
Podkreślił, że nie zamierza rozstrzygać o winie, bądź niewinności senatora, wierząc, że sprawa ta zostanie wyjaśniona przez powołane do tego organy.
"SE": zrobiliśmy to z poczucia obowiązku
Redaktor naczelny "SE" Sławomir Jastrzębowski podkreśla, że opublikowany przez jego gazetę materiał był rzetelny i prawdziwy. - Pokazaliśmy prawdę o polityku. Trudną, ale prawdę - skomentował. - Zrobiłem to z poczucia obowiązku i uważam, że dziennikarze powinni tak robić - dodał.
Zaznaczył, że rozumie, iż nie wszyscy mają taką samą wrażliwość i te same materiały mogą być różnie odbierane przez różne osoby. - Rozumiem, że moja wrażliwość różni się od wrażliwości RPO - powiedział Jastrzębski.
W zeszłym tygodniu "SE" zamieścił na swojej stronie internetowej film z udziałem Piesiewicza nagrany w jego mieszkaniu, który ma być dowodem, że senator posiadał i zażywał narkotyki. "SE" napisał, że jedno z nagrań senator obejrzał w towarzystwie dziennikarza "SE", zaprzeczył jednak, że zażywał narkotyki, twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa.
Senator twierdzi, że padł ofiarą grupy szantażystów. Złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury. 18 listopada na zlecenie śledczych doszło do zatrzymania osób wskazanych przez Piesiewicza.
Prokuratura złożyła wniosek o uchyleniu immunitetu senatorowi, prokurator krajowy Edward Zalewski poinformował, że zebrany w sprawie materiał dowodowy jest wystarczający do postawienia Piesiewiczowi zarzutu "posiadania, a także używania, a właściwie nakłaniania i ułatwiania używania środków psychotropowych innym osobom". Piesiewicz sam poprosił o uchylenie immunitetu i wyraził zgodę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. Senacka komisja regulaminowa podejmie decyzję dotyczącą jego wniosku najwcześniej 5 stycznia, ponieważ senatorowie chcą wysłuchać tego, co sam senator ma do powiedzenia w tej sprawie.