"Recesja to jeszcze nie katastrofa"
Recesja to nic przyjemnego, ale jeszcze nie
katastrofa, pod warunkiem, że gospodarka szybko osiągnie dno i się
od niego odbije - pisze w "Gazecie Wyborczej" Witold Gadomski.
17.10.2008 | aktual.: 17.10.2008 06:28
Zdaniem autora, jeśli ktoś się spodziewał, że akcje ratunkowe podjęte na ogromną skalę przez rządy Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej przyniosą natychmiastowe skutki i kryzys zostanie szybko zażegnany, to był nadmiernym optymistą. Nie da się wyrównać strat poniesionych przez inwestorów na skutek bankructw banków i niewypłacalności rozmaitych funduszy, pompując w rynek finansowy biliony dolarów i euro z banków centralnych i państwowych kas.
Polecamy:
Niemal na całym świecie banki przestały ufać zarówno klientom, jak i partnerom, a to znaczy, że zaostrzają warunki udzielania kredytów. Żaden pakiet ratunkowy tego nie zmieni. Kryzys gospodarczy jest tutaj - mówił podczas zakończonego wczoraj szczytu europejskiego prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Jeżeli daliśmy skoordynowaną odpowiedź na kryzys finansowy w Europie, to dlaczego nie mielibyśmy koordynować odpowiedzi na kryzys ekonomiczny - dodał.
Sarkozy i inni europejscy przywódcy zapowiedzieli podjęcie prac nad nowym międzynarodowym ładem finansowym i być może za jakiś czas uda się go stworzyć. Ale to kwestia lat, a tymczasem perspektywa najbliższych kilkunastu miesięcy rysuje się w czarnych barwach - przyznaje Gadomski.
Wyraźne sygnały spowolnienia gospodarczego lub nawet recesji ponownie uderzyły w rynki finansowe. Zmaleją zyski spółek i banków - myślą inwestorzy, wydając maklerom dyspozycje: "Sprzedaj". Świat wszedł więc w okres długotrwałych kłopotów, które będą ciążyły zarówno na realnej gospodarce - produkcji, zatrudnieniu, dochodach - jak i na rynkach finansowych. Recesja to nic przyjemnego, ale jeszcze nie katastrofa, pod warunkiem że gospodarka szybko osiągnie dno i się od niego odbije.
Polska gospodarka jest w lepszej sytuacji niż większość innych w Unii Europejskiej. Jest jednak oczywiste, że również my odczujemy spowolnienie wzrostu. Nie ma co panikować, nasz system finansowy jest stabilny, a recesja mało prawdopodobna. Po prostu przez jakiś czas nasze dochody nie będą rosły tak szybko jak w ostatnich trzech latach, nie będzie tak łatwo o dobrą pracę, ograniczenie kredytów wydłuży czas oczekiwania na mieszkanie, trzeba będzie odłożyć o rok wymarzone wczasy zagraniczne.
W trudniejszej sytuacji trzeba się zachowywać bardziej odpowiedzialnie. Politycy powinni dbać, by ich spory - naturalne w demokracji - nie przeszkadzały w prowadzeniu racjonalnej polityki gospodarczej i przyjmowaniu prawa potrzebnego przedsiębiorcom i wszystkim obywatelom. Związki zawodowe nie powinny eskalować żądań płacowych, lecz zgodzić się na racjonalne reformy proponowane przez rząd. A zwykli Polacy nie powinni od rządu oczekiwać cudów. Nie jesteśmy krajem najlepiej rządzonym, ale całkiem dobrze sobie radzimy. Przy odrobinie szczęścia i spokoju przejdziemy przez kryzys suchą nogą - uważa publicysta "Gazety Wyborczej".